Edytor Afterlight kusi przede wszystkim olbrzymią listą predefiniowanych filtrów kolorystycznych, którą można dodatkowo rozszerzyć zakupami wewnątrz aplikacji. Nie jest to może najwygodniejsza z foto-aplikacji, ani też najszybsza, ale podbija serca miłośników fotografii stylizowanych na wykonane starymi, analogowymi aparatami.
Najwięcej frajdy daje tu zabawa z przeciekami światła, czyli rozmaitymi kolorowymi prześwietleniami na zdjęciach. Prześwietlenia te nie są przy tym dostępne „na sztywno”, tylko możemy modyfikować ich lokalizację, kolorystykę czy natężenie. Wielokrotnie udawało mi się tą metodą ożywić niezbyt udane zdjęcie czy dodać kolorów ponurej scenerii. Nie jest to jednak funkcja unikatowa i można ją znaleźć również w innych popularnych edytorach takich jak Pixlr czy PicsArt.