W ubiegły weekend, z piątku na sobotę, chwilę przed północą w Dallas rozległ się irytujący sygnał syren alarmowych. Aktywowane zostały wszystkie urządzenia tego typu. W mieście jest ich aż 156.
Tradycyjnie służą one do ostrzegania ludności przed zagrożeniami pogodowymi, w tym między innymi przed tornadami. W piątkową noc niebo nad miastem było jednak przejrzyste. Dlaczego zatem rozległ się alarm?
Władze Dallas poinformowały w późniejszym komunikacie, że za incydent odpowiedzialny był najprawdopodobniej haker. Syreny wyły przez półtorej godziny i zostały wyłączone dopiero dzięki całkowitej dezaktywacji systemu.
Przedstawiciele miasta wykluczają zdalne włamanie i wyjaśniają, że żartowniś, który obudził całe miasto, musiał mieć fizyczny dostęp do systemu alarmowego, który zarządza wszystkimi syrenami.
Wycie syren zaniepokoiło mieszkańców. Część z nich dzwoniła na numer alarmowy, pytając o zagrożenie. To z pozoru niebezpieczna sytuacja, gdyż w tym czasie na 911 (odpowiednik polskiego 112) nie mogły się dodzwonić osoby, które rzeczywiście potrzebowały pomocy. Średni czas oczekiwania na połączenie wyniósł 6 minut.
Ever wonder what the end of the world feels like? #dallas #sirens pic.twitter.com/dvokKWkZ6N
— ManicPixieDreamGay (@deadlyblonde) 8 kwietnia 2017
Źródło: Washington Post