Wczoraj w godzinach popołudniowych w sieci pojawiły się informacje, jakoby ukraińska grupa Prawy Sektor miała skutecznie włamać się na serwery polskiego Ministerstwa Obrony Narodowej i wykraść z nich cenne informacje.
Sprawie pikanterii dodawał fakt, że wcześniej te same osoby zhakowały infrastrukturę Netii, a dane klientów przedostały się do sieci. Wtedy potwierdzono ich autentyczność, a operator przyznał, że włamanie miało miejsce.
Wśród opublikowanych danych, pochodzących rzekomo z MON-u, pojawiła się między innymi struktura wewnętrznej sieci ministerstwa, wraz z nazwami komputerów, systemami operacyjnymi itp. Przedstawiono też zrzut ekranu wskazujący na dostęp do plików jednego z komputerów, z prywatnymi zdjęciami. Pojawiła się także ankieta na „kandydata do służby PRISM” z prawdziwym imieniem i nazwiskiem jednego z żołnierzy. Serwis Niebezpiecznik wskazuje jednak, że została ona spreparowana.
Włamywacze żądali od polskiego rządu 50 tys. dolarów w bitcoinach. W przeciwnym razie mieli opublikować wszystkie dane pozyskane z MON-u.
Dziś rano głos w sprawie zabrał rzecznik prasowy MON-u. Poinformował, że opublikowane dane personalne pochodziły z jawnej sieci ministerstwa, nie zawierały tajnych informacji i pochodziły z 2012 roku. Poza tym ograniczały się do jednej osoby.
MON wyjaśnia, że cała akcja była manipulacją, a obecnie trwają czynności mające wyjaśnić wszystkie okoliczności incydentu.
Czy zatem MON rzeczywiście został zhakowany? Tego obecnie nie wiadomo, choć istnieje prawdopodobieństwo, że włamywacze dostali się do mało istotnych dokumentów, a następnie spreparowali dane, by wyolbrzymić atak i wyłudzić okup.
Źródło: Niebezpiecznik / Foto: Gnesener1900, Wikimedia Commons