Przyznam się bez bicia, że jestem osobą nie będącą zbyt wielkim fanem gier z gatunku soulslike, choć ogrywałem wszystkie najważniejsze produkcje spod tego znaku. Na dodatek o ile interesuję się historią i kulturą, to akurat nie tą związaną jakkolwiek z Chinami i Japonią. Widzicie już chyba do czego zmierzam. Black Myth: Wukong w teorii nie jest grą dla mnie. W teorii, bo z nieskrywaną ciekawością uruchamiałem ten zapowiedziany jeszcze w 2020 roku tytuł AAA, wykorzystujący nowy Unreal Engine 5. Czy Black Myth: Wukong to coś poza piękną grafiką?
Black Myth: Wukong nie jest grą z otwartym światem
Małpi Król, czyli Sun Wukong, to postać znana z mitologii chińskiej. Mylą się jednak Ci, którym wydaje się, że to właśnie humorzasta i pyszałkowata persona jest tytułowym bohaterem gry Game Science, inspirowanej nowelą Wędrówka na Zachód. Zamiast tego wcielamy się w bezimienną (znacie to skądś?) małpę, pragnącą znaleźć sześć relikwii Wukonga, mogących przywrócić go do życia. Niestety, protagonista jest nudny, nic nie mówi i trudno się z nim jakkolwiek identyfikować.
Napisałem na początku, że Black Myth: Wukong, z czym niektórzy nie muszą się zgadzać. Nie ma tu wbrew pozorom otwartego świata gry. Są za to dość liniowe epizody. Podczas każdej z przygód da się do pewnego stopnia zboczyć z trasy związanej z głównym wątkiem gry. Nadal mamy do czynienia z produkcją typu action RPG, gdzie kluczowe są znajdźki i wymagające walki z mniejszymi i większymi ale zawsze świetnie zaprojektowanymi bossami. Klimat psują dość mocno niewidzialne ściany, dość często przypominające, że mamy do czynienia z korytarzówką. Bayonettę pamiętacie? Ja nierzadko czułem właśnie jej „vibe”. Świat gry jest gigantyczny, ale nie jest otwarty. To nadal korytarzówka – ot, korytarze mają czasem odnogi prowadzące do interesujących rzeczy.
Z głównej ścieżki warto zbaczać chociażby po to, aby lepiej poznawać „lore” gry. Poukrywane tu i tam sekretne przedmioty pomagają ułożyć całą historię w logiczną i spójną całość. Black Myth: Wukong to opowieść skrojona pod gracza z Chin i to właśnie gracze z Państwa Środka pomogli produkcji wykręcić imponujący rekord 2,4 miliona osób grających jednocześnie. Tym samym zdetronizowany został polski Cyberpunk 2077, który w dniu premiery… był jaki był. Black Myth: Wukong był od początku lepszy.
Piękno świata gry poraża, zwłaszcza na wydajnej karcie graficznej
Black Myth: Wukong to gra wymagająca i nie dziwi to chyba nikogo, kto widział potencjał zastosowanego tu silnika Unreal Engine 5 na którymś z publikowanych wcześniej dem technologicznych. Do swojego komputera z procesorem Intel Core i9-13900K postanowiłem włożyć tym razem kartę graficzną Gainward RTX 4070 SUPER Ghost i nie zrobiłem tego bez powodu. Po pierwsze jest to karta względnie przystępna cenowo, po drugie Black Myth: Wukong oferuje znacznie lepsze doznania z zabawy posiadaczom układów od NVIDIA.
W Black Myth: Wukong mamy do czynienia zarówno z pełnym ray tracingiem, jak i technologią DLSS 3.5, gwarantującą gwałtowny przyrost liczby klatek na sekundę. O te będą walczyć nawet użytkownicy naprawdę wydajnych pecetów. Path tracing, symulujący w realistyczny sposób właściwości światła emitowanego przez teoretycznie nieograniczoną ilość źródeł, zapewnia poprawne cienie, globalne oświetlenie i odbicia. Cena jest wysoka. Do zabawy w ultra detalach zalecany jest GeForce RTX 4080 SUPER, który w połączeniu z 32 GB RAM i DLSS 3.5 zapewni 60 klatek na sekundę w 4K.
Gainward RTX 4070 SUPER Ghost z kolei umożliwił mi komfortową zabawę w 1440p, z path tracingiem i DLSS 3.5 po lekkim zmniejszeniu ustawień graficznych. W ustawieniach filmowych i DLSS 100 mogłem liczyć na ok. 43 kl./s., a po włączeniu „wymaksowanego” path tracingu już tylko… 23 klatki na sekundę. Włączenie DLSS na 66 i generatora klatek pozwoliło mi cieszyć się ponad 63 klatkami na sekundę, co czyniło produkcję w pełni grywalną. Dodam, że DLSS w ustawieniu 66 nie przekładał się na jakoś bardzo zauważalnie gorszą rozdzielczość renderowania.
Wymagania sprzętowe Black Myth: Wukong są gigantyczne, ale jakość grafiki jest nieziemska. Path tracing daje bardzo dużo w kwestii realistycznego oświetlenia, choć wiele osób zdecyduje się je wyłączyć tylko dlatego, aby doświadczać płynniejszego obrazu. W mojej ocenie NVIDIA GeForce RTX 4070 to absolutne minimum do zabawy z ray tracingiem i DLSS 3.5 w rozdzielczości 1440p. W niższej i po obniżeniu detali RTX 4060, a nawet słabsze karty powinny również dawać radę.
Walka i rozwój postaci w Black Myth: Wukong budzą skrajne reakcje
Wiele osób pod adresem Black Myth: Wukong kieruje zarzuty o płytkości systemu walki. Coś w tym jest. W grze istnieją zasadniczo tylko dwa rodzaje ataków – szybki i mocny, ładowany. Jednocześnie sięgnąć można po trzy postawy: uderzenia, pchnięcia i filaru. Jest też magia, która w niezbyt rozbudowanym drzewku umiejętności otrzymała swoją własną kategorię. Dołączam się do grona osób twierdzących, że rozwój postaci mógł zostać nieco lepiej dopracowany… system walki także. Finalnie bawiłem się dobrze, ale rozumiem utyskiwania ukierunkowane w stronę jego przesadnej prostoty.
Nie tylko kombinacji ciosów nie ma tutaj zbyt wiele. Nie ma bloków oraz parowania. Jedyne rozwiązanie defensywne stanowią uniki. O tych niedostatkach pozwalają zapomnieć walki, które są całkiem wymagające i widowiskowe. Ich przegrywanie nie potęguje jednak frustracji rodem z Elden Ring, bowiem śmierć nie powoduje ani utraty ekwipunku, ani doświadczenia. Z jednej strony może to i dobrze dla większości niedzielnych graczy, ale z drugiej walki nie są takim wyzwaniem jak w Dark Souls.
Jak już wspomniałem bossowie są ciekawi, zróżnicowani i ładnie zaprojektowani. Co istotne: jest ich wielu. Nie wszyscy napsują Wam krwi, ale pokonanie niektórych zajmuje dłuższą chwilę. Wydaje mi się, że w Black Myth: Wukong bawiłem się dobrze właśnie przez to, że nie jest to gra aż tak hardcore’owa, jak inne podobne produkcje. No właśnie, to może jednak nie mamy tu do czynienia z dziełem typu soulslike?
40 godzin niezłej zabawy
Jak już wspomniałem, fanem gatunku soulslike’ów nie jestem. Jestem za to miłośnikiem poprawnie zrealizowanych gier typu action RPG z ładną oprawą graficzną. Tak już mam. Black Myth: Wukong w mojej ocenie taki właśnie jest: poprawny. Dla niektórych jest to wada, dla osób szukających czegoś do zabawy na kilka dni lub tygodni to interesująca propozycja. Black Myth: Wukong pozwala niedzielnym graczom uzmysłowić sobie, jak wiele zmieniło się w świecie gier od strony wizualnej. No i oczywiście to, jak wielkie możliwości dają dzisiejsze karty graficzne.