Cyberpunk 2077 to najbardziej wyczekiwana gra 2020 roku. CD PROJEKT RED zapewne zdaje sobie sprawę z tego, że nie może zawieść swoich fanów i potencjalnych konsumentów. Dlatego też deweloper nie planuje schodzić z racjonalnej ścieżki obranej przy produkcji chociażby Wiedźmina 3. Mowa o podejściu do ewentualnych rozszerzeń.
Dodatki to dosyć grząski temat w branży gamingowej. CD PROJEKT RED nie chce na szczęście zmieniać swojej polityki w tej kwestii. W przypadku Wiedźmina 3, firma zdecydowała się na wydanie 16 pomniejszych i darmowych DLC (dodających elementy uzbrojenia, zlecenia czy alternatywne wyglądy postaci) oraz dwóch płatnych rozszerzeń (Serce z kamienia, a także Krew i wino).
Osobiście uważam te kroki marketingowe za świetne podejście. Darmowe DLC – umówmy się – to drobne elementy wycięte z podstawowej wersji gry. CD PROJEKT RED wiedział co robi i dzięki temu mógł bez problemu promować się na hojnego producenta, a gracze byli szczęśliwi, bo dostawali interesujące dodatki za 0 zł.
Równie dobrze oceniam decyzję o wypuszczeniu dwóch płatnych rozszerzeń. Serce z kamienia oraz Krew i wino to niesamodzielne dodatki poszerzające podstawową przygodę o kilkadziesiąt godzin. Przede wszystkim nie są zapychaczami – mamy do czynienia z osobnymi historiami, co chyba gracze docenili najbardziej. Dodatkowo są to po prostu świetne i przemyślane opowieści (aż chce się ponownie odwiedzić Toussaint).
Adam Kiciński, prezes CD PROJEKT, stwierdził w rozmowie z portalem VGC, że podobna strategia zostanie obrana przy Cyberpunku 2077. Wypowiedziane przez niego słowa – „gra otrzyma nie mniej dodatków niż Wiedźmin 3” – sugerują, iż spodziewać możemy się nawet większej liczby rozszerzeń.
Na razie jednak warto wstrzymać się z ekscytacją. Mimo że hype na Cyberpunka 2077 jest ogromny, to nie zapominajmy, że tak naprawdę nie wiemy, czy… gra będzie w ogóle dobra. Nie da się tego stwierdzić przed 17 września, czyli dniem planowanej premiery produkcji.
Źródło: VGC