Niezwykle rzadko zdarza się, żeby tytuły wychodzące pierwotnie eksluzywnie na konsole Sony PlayStation debiutowały później na komputerach osobistych. Death Stranding wyszło poza schemat i w niecały rok po premierze na PlayStation 4 i PlayStation 4 Pro pojawiło się także na pecetach. I dobrze się stało. Death Stranding jest doświadczeniem dalece wykraczającym ponad wydawać by się mogło pogardliwy epitet „symulatora kuriera”, który… dość dobrze obrazuje powierzchowną istotę rozgrywki. Hideo Kojima spisał się na medal, a użytkownicy blaszaków dostali w swe ręce prawdopodobnie jedną z najlepiej zrealizowanych gier w historii.
Death Stranding – symulator kuriera w świecie, w którym nie chcielibyście żyć
Dzieło autorstwa Kojima Productions jest osadzone w świecie, który bezapelacyjnie zasługuje na kinową ekranizację. Niedaleka przyszłość okazała się wyjątkowo brutalna dla mieszkańców Ziemi. Seria tajemniczych wybuchów spowodowała pojawienie się różnorakich anomalii, które zmusiły ludzkość do schowania się pod powierzchnią Ziemi. Jedną z groźniejszych stanowi opad temporalny (Timefall), który niemalże natychmiast postarza wszystko, na co tylko spadnie. Podczas tego śmiercionośnego deszczu planetę przemierzają Wynurzeni (BT – Beached Things) – niewidzialne stworzenia mające chrapkę na ludzi.
W tym właśnie świecie egzystuje główny bohater gry Death Stranding, Sam Porter, którego poczynaniami kieruje gracz. Ten milczący i raczej stroniący od ludzi członek organizacji Bridges ma dar do wyczuwania Wynurzonych, pozwalający mu skutecznie unikać zagrożeń w trakcie swojej pracy kuriera. Kurierzy w tym ponurym świecie są z oczywistych względów cenieni choćby przez to, że narażają się na śmiertelne niebezpieczeństwo, przenosząc różnego rodzaju towary pomiędzy osadami ludzkimi.
Ach, czy wspomniałem już, że śmierć dowolnej osoby kończy się spektakularnym wybuchem, pozostawiającym w powierzchni ziemi ogromny krater, jeśli tylko dana osoba nie zostanie w odpowiednim czasie umieszczona w spalarce? Doprawdy, pesymistyczna wizja niedalekiej przyszłości…
Jeden z najpiękniejszych i najlepiej zaprojektowanych sandboxów w historii
Początek gry stanowią głównie scenki przerywnikowe, wprowadzające doskonale w klimat tej nietuzinkowej opowieści. Jeśli lubicie filmowe produkcje, będziecie zachwyceni. W innym razie szybko zaczniecie się zastanawiać ile tak naprawdę jest gry… w tej grze. Otwarty świat prezentuje się obłędnie dobrze, a wrzucenie doń gracza w rytm pięknej muzyki Low Roar było strzałem w dziesiątkę. Akcja tytułu Kojima Productions toczy się na terenach Stanów Zjednoczonych, ale zapierające dech w piersiach krajobrazy wraz z warstwą dźwiękową sprawiają, że czułem się tak, jakbym przemierzał bezdroża Islandii. Towarzyszyło temu poczucie zupełnego wyobcowania i samotności.
Nie chciałbym zdradzać Wam fabuły, ale zapewne ciekawi jesteście co tak naprawdę robi się w Death Stranding poza przemierzaniem tras z punktu A do B. Otóż ambitnym zadaniem postawionym przed graczami jest połączenie osad ludzkości pomiędzy wschodnim a zachodnim wybrzeżem Stanów Zjednoczonych siecią, która pozwoli im się zjednoczyć i odnaleźć w nieprzyjaznej rzeczywistości. Jak to wygląda w praktyce? Ano, polega na przemierzaniu tras z punktu A do B. Gdyby ta gra była filmem, to byłaby filmem drogi. Nikogo w obliczu tego nie powinno dziwić to, że Kojima Productions dopieściło takie elementy jak choćby… cóż, chodzenie.
Sam Porter, w rolę którego wciela się tu Norman Reedus (aktor znany m.in. z serii The Walking Dead), nosi paczki na swoich plecach i w obu dłoniach, a z czasem „ciągnie” je za sobą także na nowoczesnych saniach. Jak przystało na istotę żywą, Sam ma określony udźwig. Przeciążony łatwiej traci równowagę – zwłaszcza, jeśli paczki nie są dobrze i symetrycznie rozłożone. Death Stranding to gra, w której można poślizgnąć się na błocie lub upaść na kamieniu. Zadaniem jest doniesienie paczek w jednym kawałku, a każdy upadek zmniejsza ich wytrzymałość. Wytrzymałość narusza oczywiście opad temporalny, ale także przeciwnicy w postaci monstrów oraz innych ludzi (MULEs), którzy mają na nie chrapkę. Przesyłki dostarczone w dobrym stanie gwarantują większy przyrost szacunku wśród ludzi – to coś, co w Death Stranding gra istotną rolę. „Lajki” za pomyślne dostarczenie pudełeczek umożliwiają w końcu rozwój postaci, która z czasem jest skuteczniejsza w swojej pracy.
Eksploracja świata Death Stranding przypomina eksplorację prawdziwego świata. Z czasem uczymy się tego jakie miejsca omijać, jak planować swoje trasy, by przemierzać je najszybciej, z jakich gadżetów korzystać do sprawniejszego pokonywania określonych lokacji oraz tego, jak pomagać innym i wykorzystywać zostawiane przez nich „ułatwiacze”. Tak, nie spotkamy tutaj może innych graczy, ale znajdziemy pozostawione przez nich kładki usprawniające przeprawę przez rwącą rzekę lub liny pozwalające zdobyć niedostępne z pozoru szczyty.
Co wygląda lepiej: Death Stranding na PC czy PlayStation 4?
Odpowiedź na to pytanie… nie musi być oczywista. Wszystko zależy od tego, jakim sprzętem dysponujecie. Death Stranding na komputerach osobistych uruchamia się w ustawieniach domyślnych, w identycznej jakości jak na PlayStation 4. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby oprawę graficzną „wymaksować” i… i nie dostrzec niemal żadnych różnic. Specyficzny silnik Decima sprawia, że gra na konsolach i komputerach osobistych wygląda doprawdy bliźniaczo. Różnica pogłębia się jednak po zwiększeniu rozdzielczości oraz na komputerach, które są w stanie generować dużą liczbę klatek na sekundę.
Death Stranding uruchomić można bez problemu w rozdzielczości 4K, a limit klatek wyświetlanych w każdej sekundzie ustawić nawet na poziomie 240 klatek na sekundę. Do ogrywania produkcji wykorzystywałem komputer z procesorem Intel Core i5-9600K, układem graficznym Palit GeForce RTX 2080 Ti i 32 GB pamięci RAM. W rozdzielczości 2K, w maksymalnych ustawieniach graficznych generował on około 110-120 klatek na sekundę. Sporo! Liczbę tę łatwo jest jednak zwiększyć.
Death Stranding jest jedną z gier wykorzystujących technologię DLSS 2.0, której sporo miejsca poświęciłem przy okazji artykułu na temat technik NVIDIA w Wolfenstein: Youngblood. W telegraficznym skrócie, Deep Learning Super-Sampling to nowoczesna technologia wygładzania krawędzi, korzystająca z głębokiego uczenia. Dzięki pobieraniu relatywnie niewielkiej liczby próbek na piksel w porównaniu do klasycznego anti-aliasingu, nie obciąża znacząco układu graficznego. Sieć neuronowa tworzy aż 64 próbki na piksel z jednej tylko próbki na pikseli obrazu źródłowego. Dedykowane rdzenie Tensor obecne jedynie w kartach GeForce RTX wykonują wszystkie obliczenia, zwalniając jednocześnie z tego zadania Shadery, które mogą być oddelegowane do innych działań. Sieć neuronowa przetwarza następnie pobrane próbki i przetwarza je w taki sposób, by zagwarantować maksymalnie wysoką jakość obrazu. Działanie DLSS można nazwać bardzo zaawansowaną formą upscallingu, bowiem gra renderowana jest w niższej rozdzielczości, która następnie jest podnoszona. Jednym słowem: NVIDIA DLSS na podstawie obrazu o niskiej rozdzielczości tworzy obraz o wysokiej rozdzielczości o jakości zbliżonej maksymalnie do obrazu, który generowany byłby natywnie w wysokiej rozdzielczości. Co to daje? Jeszcze większą wydajność!
Death Stranding z DLSS 2.0 w trybie jakości to nawet ok. 40% klatek na sekundę więcej, niezależnie od rozdzielczości. Przejście w tryb wydajności, pogarszający jedynie nieznacznie wyrazistość tekstur przynosi skok liczby klatek nawet o ok. 70%. Sprawia to, że nawet posiadacze tańszych układów graficznych, pokroju NVIDIA RTX 2060, czy też GTX 1660, mogą cieszyć się jeszcze bardziej komfortową rozgrywką, w jeszcze wyższej rozdzielczości.
Death Stranding to coś, co powinniście przeżyć
Death Stranding zrealizowano z rozmachem godnym wysokiej klasy produkcji filmowej. Warstwa rozgrywki polegająca na transporcie przedmiotów z miejsca na miejsce może wydawać się powtarzalna, ale to tylko jedna z wielu rzeczy, które do zaoferowania graczom ma najnowsze dzieło Hideo Kojimy. Fenomenalnie wykreowany dystopijny świat obudowany rewelacyjną fabułą z udziałem prawdziwych aktorów sprawi, że z przyjemnością spędzicie w nim kilkadziesiąt godzin swojego życia.
Ocena ogólna: 9/10
Mocne strony:
+ najlepszy z symulatorów kuriera 😉
+ wciągająca fabuła
+ rozmach produkcji na miarę dobrego filmu
+ fantastyczna kreacja przedziwnych realiów, w których rozgrywa się akcja
+ fenomenalnie zaprojektowany otwarty świat
+ hipnotyzujące udźwiękowienie
+ dobra oprawa wizualna
+ bardzo dobra optymalizacja
+ wsparcie dla NVIDIA DLSS 2.0
+ limit klatek to aż 240 kl./s.
Słabe strony:
– polska wersja językowa jest taka sobie
– praca kuriera dla niektórych może być nużąca
– relatywnie mało akcji jak na grę akcji