Debata publiczna na temat szkodliwości lootboksów w grach trwa od wielu miesięcy. Niektóre kraje sklasyfikowały lootboksy jako najzwyklejszy w świecie hazard i zabroniły wykorzystywania ich w grach komputerowych. Inne państwa wymagają, aby twórcy gier informowali o prawdopodobieństwie wygranej określonego przedmiotu. Tymczasem producenci gier bronią przynoszących im krociowe zyski skrzynek jak niepodległości.
Do debaty w Wielkiej Brytanii zaproszono przedstawicieli firm EA i Epic Games. Ci w trakcie swoich wypowiedziach nie korzystali ze słowa „lootbox”. Zastępowali je ochoczo pogodnym określeniem „niespodzianek” i twierdzili, że stosowanie ich w grach, do których mają dostęp nastoletnie (a często także młodsze) dzieci mianem „etycznych i budzących pozytywne emocje”.
Wiceprezes EA, Kerry Hopkins, mówił:
„Jeśli pójdziecie do sklepu, który sprzedaje wiele zabawek i poszukacie działu z zabawkami-niespodziankami, to szybko zorientujecie się, że takowe są dostępne w sprzedaży. Ludzie je lubią. Są one częścią rynku zabawek od zawsze – bez względu na to czy są to Kinder niespodzianki, Hatchimals, czy też zabawki LOL Surprise!. Uważamy, że udało nam się z powodzeniem przenieść tego rodzaju pożądane „zabawki” na grunt gier – stosowanie ich daje ludziom dużo radość. Jest w pełni etyczne i budzi pozytywne emocje”.
Hopkins zupełnie przypadkiem „zapomniał”, że w sklepach zabawki dzieciom kupują przeważnie rodzice i to oni decydują o tym, co jest dobre, a co nie. W grach to dzieci są dysponentami swoich (lub podkradanych rodzicom) środków.
Po chwili Hopkins dodał:
„Zgadzamy się z brytyjską i australijską komisją hazardową, że takie mechaniki w grach nie są hazardem. Nie zgadzamy się z tym, że mechaniki takie noszą jakiekolwiek znamiona hazardu. Zawierają po prostu element niespodzianki”.
W postawie Hopkinsa trudno jest nie dopatrzeć się cynizmu. Idąc tym tropem trudno uznać popularny automat o nazwie „jednoręki bandyta” za grę hazardową. To przecież tylko „zabawka z elementem niespodzianki”, prawda? Zasada działania jest podobna – można wygrać lub przegrać swoje pieniądze. Oczywiście w przypadku lootboksa, przynajmniej w teorii zawsze się „wygrywa” – nawet, gdy zamiast pożądanego przedmiotu w cennej skrzynce gracz znajdzie wyłącznie „śmieci”.
Co sądzicie o lootboksach w grach? Czy powinny one trafiać do gier przeznaczonych także dla najmłodszych graczy? Czy widzicie sens w ich istnieniu, czy może jest to tylko skok na portfele konsumentów? Może to nie państwo powinno dbać o najmłodszych obywateli, a ich rodzice?
Źródło: Parlament Wielkiej Brytanii, UK