Wszystko wskazuje na to, że Electronic Arts wreszcie znalazło jakże skuteczny model biznesowy w swoich produkcjach. Przygotujcie się na wysyp gier z otwartym światem wydawanych przez ten koncern – to właśnie na nich można najlepiej zarobić.
Były deweloper studia Bioware odpowiedzialnego za Mass Effect Andromeda przyznaje otwarcie – w EA jest niesamowite parcie na gry zrealizowane w konwencji sandboksa, bo to właśnie do nich najczęściej wracają gracze i oferują stosunkowo najprostsze możliwosci w kontekście umieszczenia w nich mikropłatności. Jako przykład pokazuje Mass Effect 3, w której wprowadzenie do gry kart spowodowało, że dość mizerne zyski ze sprzedaży tejże gry zostały zrekompensowane przez świetną sprzedaż kart. Jak mówi Manveer Heir, niektórzy potrafili na ten cel wydać nawet 15 tysięcy dolarów.
To właśnie sukcesowi tego rozwiązania zawdzięczamy moduł online w najnowszym Dragon Age – to właśnie do rozgrywki w sieci wracają bowiem gracze po ukończeniu kampanii dla pojedynczego gracza. Najczęściej schemat wygląda bowiem tradycyjnie – kończymy kampanię dla pojedynczego gracza i odkładamy grę na półkę (lub wirtualną półkę w Steam). EA chce, by gracze regularnie powracali do ich tytułów, czemu ma służyć otwarta, nieskończona struktura – to oczywiście pozwoli wycisnąć z klientów kolejne dolary czy złotówki.
A na to wszystko pozwalają właśnie gracze – i coś czuję, że ta sytuacja raczej się nie zmieni.
źródło: pcgamer