Edge of Eternity, cyberpunkowy The Ascent, świetne i nietypowe Twelve Minutes. Byliśmy na ID@Xbox

Jan DomańskiSkomentuj
Edge of Eternity, cyberpunkowy The Ascent, świetne i nietypowe Twelve Minutes. Byliśmy na ID@Xbox

{reklama-artykul}Na pokazie ID@Xbox, w którym miałem przyjemność brać udział, można było zobaczyć rozgrywkę i trailery z trzech zbliżających się gier mocno promowanych przez Microsoft. Wszystkie powinny pojawić się w sklepach czy dystrybucji cyfrowej jeszcze w 2021 roku. Są to też tytuły stworzone przez niezależne studia współpracujące z Microsoftem, a nie dosłownie wewnętrzne działy firmy. Po krótkich pokazach materiałów wideo, o swoich tytułach opowiadali też ich autorzy i odpowiadali na pytania dziennikarzy.

Edge of Ethernity – JRPG rodem z Francji

Jeśli graliście już w Edge of Ethernity, a widzicie tutaj informacje o zbliżającej się premierze i jesteście skonfundowani, to nie ma w tym nic dziwnego. Gra już wyszła, ale tylko częściowo. Na razie tylko we wczesnym dostępie na PC, gdzie planowo ma pojawić się w finalnej wersji 8 czerwca. Studio Dear Villagers pracuje także nad wersją dostępną na konsole starszej i nowszej generacji Microsoftu (Xbox One, Series S i Series X) i Sony. Choć w tym przypadku należy się spodziewać debiutu w ostatnim kwartale 2021 roku. Produkcja będzie też wchodzić w skład Xbox Game Pass.

W Edge of Ethernity kierujemy naszymi bohaterami (główną postacią jest Daryon) w widoku trzecioosobowym. Podczas zwykłego przemierzania świata i eksploracji czas biegnie normalnie. Jednak wchodząc w potyczkę, rozgrywka znacznie się zmienia i przeradza się w turowy system. Mimo tworzenia przez europejskiego dewelopera, Edge of Eternity faktycznie dobrze wpisuje się w estetykę jRPG i w zasadzie wygląda jak produkcje tego typu z azjatyckim rodowodem. Pewnym minusem może być brak polskiej (nawet kinowej) wersji językowej.

The Ascent, czyli cyberpunkowy shooter – RPG akcji niczym Diablo

Co prawda Neon Giant jest nowym studiem i The Ascent jest debiutancką produkcją, ale firma składa się z doświadczonej ekipy. Ich pierwsza gra jest brutalną strzelanką z elementami RPG akcji, którą można nieco porównać do cyberpunkowego Diablo. Wspólny jest chociażby rzut izometryczny czy system uczestników rozgrywki – można przemierzać świat samemu lub jeszcze lepiej (na co kładą nacisk twórcy) w kooperacji. Tworzymy przy tym swoistą drużynę z innymi graczami (maksymalnie do 4 osób lokalnie lub przez Internet).

The AscentZ oddali grafika może wydawać się zwyczajna, ale przybliżenie widoku ujawnia wiele świetnych szczegółów / Foto: Microsoft – ID@Xbox

Jednak nasza postać jest w pełni podatna na zmiany i początkowy etap tworzenia zgodnie z naszymi intencjami. Nie zastosowano klas, a płynne rozdysponowanie umiejętności i sprzętu. Podczas wymiany ognia ważne będzie też kucanie i używanie elementów otoczenia jako osłon. Duże otwarte miasto, które normalnie jest jedną wielką planszą bez wczytywania (poza darmową szybką podróżą miejską koleją i płatną taxi) roi się od zwykłych postaci niezależnych, ale pomiędzy nimi wciąż natrafiamy na oponentów.

Z elementów RPG mamy chociażby różne cyberpunkowe elementy wyposażenia, bronie umiejętności. Cyberpunkowe miasto, które przemierzamy w The Ascent wydaje się o wiele bardziej mroczne i brudne niż to, co widzieliśmy np. w Cyberpunku 2077. Oczywiście jest masa neonowych elementów, ale ciężar oprawy graficznej zdaje się o wiele większy niż w produkcji CD Projekt RED.

The AscentKlimatyczna główna grafika promująca The Ascent / Foto: Microsoft – ID@Xbox

Twórcy czerpali inspiracje z wielu dzieł kultury w klimatach sci-fi i cyberpunk, nie mieli jednej głównej inspiracji. Ale mimo charakteru nakierowanego na akcję, znajdziemy rozbudowaną fabułę, liczne przerywniki filmowe na silniku gry czy poważniejsze wątki związane chociażby z transhumanizmem. The Ascent należy się spodziewać na PC, Xbox One oraz Xbox Series S i Series X jeszcze w tym roku, choć nie podano konkretnej daty premiery.

Genialny pomysł. Twelve Minutes z pętlą czasu niczym Dzień Świstaka

Nietypowe artystyczne doświadczenie. Mimo najmniejszego rozmachu produkcji, zdecydowanie najmocniej przykuło moją uwagę. Wszystko widzimy dokładnie prosto z góry. Nie jest to rzut izometryczny pod pewnym kątem z boku, a tak zwany lot ptaka. Z racji takiej prezentacji akcji nie widzimy nawet dobrze twarzy postaci. Teoretycznie mamy do czynienia z przygodówką point-n-click. Możemy przeprowadzać dialogi, używać przedmiotów, ale to tylko podstawowa mechanika. Genezą jest o wiele bardziej zaawansowany pomysł.

Twelve MinutesTo zapewne będzie bardzo szybki koniec jednego z powtórzeń pętli / Foto: Microsoft – ID@Xbox

Czas biegnie nieubłaganie i nie powinniśmy stać w miejscu, długo główkować nad kolejnymi poczynaniami. Blisko początku rozgrywki widzimy intruza wchodzącego do naszego mieszkania, który obezwładnia naszą żonę, a później zabiera się za nas. To, co zrobimy do pory wtargnięcia zależy od gracza, ale mamy na to tylko określony czas. Zapewne pierwsze spotkanie z tajemniczą postacią doprowadzi do naszej śmierci, tak jak na pokazie, ale gra biegnie dalej i wcale nie sterujemy duchem. Co w takim razie się dzieje?

Nasz bohater jest uwięziony w pętli czasu odgrywając wciąż ten sam dzień i nie traci pamięci. Podobny motyw można spotkać chociażby w filmie Dzień Świstaka z Billem Murrayem czy w nieco odmiennej formie akcji sci-fi w pokazanym kilka lat temu Na Skraju Jutra. Twelve Minutes jest jednak bliższy Dniu Świstaka. Doborowa obsada jeszcze mocniej ulepsza całe doświadczenie. Jako aktorzy głosowi występują James McAvoy (nasz bohater), Daisy Ridley (żona głównej postaci) i Willem Dafoe (wspominany intruz). W formie tekstowej przygotowano także polską wersję.

Twelve MinutesMamy dostęp do całego mieszkania naszego bohatera / Foto: Microsoft – ID@Xbox

Czemu gra ma tytuł mówiący właśnie o dwunastu minutach? Twórca produkcji Luis Antonio (współtworzył np. The Witness) stwierdził, że oddaje to czas kolejnych pętli. Te są raczej dość krótkie, nie będziemy wiele godzin tkwić w jednym powtórzeniu dnia, a raczej odgrywać go na nowo kilka lub kilkanaście minut, co nie znaczy, że to tytuł na godzinę czy pół. Oczywiście wraz z kolejnym przeżywaniem tych samych lub podobnych wydarzeń, my osobiście jak i nasz bohater (postać jest świadoma pętli, może np. wybierać inne dialogi odnoszące się do tego faktu) mamy coraz więcej wiedzy i pomysłów na nasze działania

Zobacz również: Chmura gier Xbox Game Pass xCould oficjalnie na PC w przeglądarce. Dostęp beta także w Polsce

O dziwo, nie ma jako takiego definitywnego zakończenia gry. Luis Antonio stwierdził, że raczej to sam gracz zadecyduje, w którym momencie może postawić na najlepsze według niego zakończenie, ale rozgrywka tak czy inaczej będzie odgrywana dalej w pętli, a najbardziej optymalne wyjście nie oznacza jakiegoś zasygnalizowania tego faktu ze strony gry. Podobno nawet nie jest to do końca gra tylko interaktywny nietypowy thriller. Tak czy inaczej, Twelve Minutes zapowiada się naprawdę ciekawie. Nie znamy dokładnej daty premiery, ale podobno prace zostały już w zasadzie zakończone i możemy spodziewać się Twelve Minutes już wkrótce na PC i konsolach z rodziny Microsoft Xbox.

Zobacz również: Chmura do grania Microsoft Xbox xCould działa na PC. Pobierz testową aplikację dzięki pewnej luce

Źródło i foto: własne / Microsoft – ID@Xbox

Udostępnij

Jan DomańskiDziennikarz publikujący w największych polskich mediach traktujących o nowych technologiach. Skupia się głównie na tematyce związanej ze sprzętem komputerowym i grami wideo.