Tak duża popularność PUBG, w dodatku na urządzeniach mobilnych może nas dziwić. Spójrzmy jednak racjonalnie na kilka kwestii. Po pierwsze – jak wynika ze statystyk, prawie połowa pieniędzy na rynku gier pochodzi z segmentu gier mobilnych. Tytuły na smartfony są 25% więcej warte niż jeszcze rok temu. Trend ten nie przejawia się u nas, ale w takich Chinach, gdzie przez 14 lat nabycie konsoli do gier było nielegalne, granie na smartfonach stało się normą.
I to jest chyba jeden z istotniejszych powodów, przez które PUBG ma taką popularność. Jest to w tej chwili bowiem chyba najciekawszy shooter na smartfony, który w dodatku nie ma przesadnie dużych wymagań – odpowiednie ustawienia grafiki pozwalają go odpalić na urządzeniach za nawet 600 złotych (z chińskiej dystrybucji). Dla Chińczyków więc jest to naprawdę dobra, darmowa gra i to w dużej mierze oni napędzają jej sukces.
Jednak Europa też odgrywa tutaj jakąś rolę. I na Starym Kontynencie na korzyść PUBG przemawia to, że jest on dostępny w sklepie Google Play – znaczna część osób woli po prostu tam wejść i pobrać grę, niż szukać pliku .app w sieci. Kolejnym aspektem są właśnie wymagania. Najpopularniejszymi urządzeniami są te ze średniej półki cenowej. A na chyba większości z nich bez większego problemu uruchomimy PUBG po wybraniu niskiej jakości grafiki. Tytuł więc trafia do większości posiadaczy smartfonów.
Sam wielokrotnie uruchamiałem PUBG Mobile, chociażby, aby sprawdzić możliwości smartfona. I muszę przyznać, że ten darmowy tytuł potrafi dać sporo frajdy. Dobrze przygotowane sterowanie połączone z ciekawą rozgrywką i rywalizacją w battle royale to idealny sposób na spędzenie wolnego czasu, gdy nie ma się dostępu do konsoli czy PC.
Źródło: The Verge