Microsoft nie posiada praw do zakończenia Minecrafta. Dlaczego?

Piotr MalinowskiSkomentuj
Microsoft nie posiada praw do zakończenia Minecrafta. Dlaczego?
Jeśli kiedykolwiek dotarliście do zakończenia gry Minecraft, to zapewne dostrzegliście intrygujący wiersz, który pojawia się tuż przed napisami zawierającymi nazwiska twórców. Okazuje się, że prawa do tego utworu nadal posiada jego oryginalny twórca, Julian Gough – swego czasu zdecydował się on na odmowę sprzedaży spisanych przez siebie słów Microsoftowi. Mamy więc do czynienia z naprawdę interesującą historią – przyjrzyjmy się więc jej szczegółom.

W sieci pojawiła się nietypowa historia związana z Minecraftem

Minecrafta – wbrew obiegowym opiniom – da się przejść, ale potem rzecz jasna nadal można kontynuować zabawę. Pokonanie końcowego przeciwnika pozwala na przeczytanie intrygującego poematu stanowiącego niejako uwielbienie gracza, któremu udało się zajść naprawdę daleko. Za to dzieło odpowiada Julian Gough (jest on obecny w napisach końcowych) – mężczyzna postanowił po latach podzielić się niezwykłą historią dotyczącą losów wiersza obecnego w kultowej grze.

Na Twitterze opublikował niezwykle obszerną serię wpisów, których lektura jest świetnym materiałem dla wszystkich fanów Minecrafta. Wszystko zaczęło się od rekrutacji autora przez samego Notcha, byłego szefa studia Mojang. Zażyczył on sobie, by produkcja otrzymała specjalny wiersz i fakt ten był wiadomy od dawna. Zaskoczeniem jest jednak to, że mężczyzna nie zdecydował się na sprzedaż praw do tego utworu literackiego w momencie zakupu Minecrafta przez molocha w postaci Microsoftu.

 
Gough stwierdził, że nigdy w życiu nie podpisał kontraktu – zarówno z firmą Mojang, jak i Microsoft. Przez blisko dekadę były podejmowane przeciw niemu środki prawne, w końcu więc twórca się zmotywował i zatrudnił prawnika, by skonsultować z nim całą sprawę. Okazało się, że Julian jest prawnym właścicielem wiersza i tak naprawdę może zrobić z nim cokolwiek. Wpadł więc on na pomysł, by… udostępnić go w domenie publicznej. Stało się to niespełna miesiąc temu.
Jak jednak dosyć trafnie zauważa Sean Hollister z The Verge, trudno zaufać tej historii w stu procentach. Autor wiersza stwierdził bowiem, iż międzynarodowe media nie informowały o sprawie z powodu… obawy o 1700-osobowy zespół prawny Microsoftu. Potwierdzenie słów Juliana bez zielonego światła od giganta z Redmond tak naprawdę nie pozwala do końca stwierdzić, że mężczyzna nie podpisał jakiegokolwiek kontraktu i uniknął realnych prawnych rewelacji z firmą.

Mamy więc do czynienia z szeregiem znaków zapytania, ale nawet pomijając je wszystkie nie da się ukryć, że historia brzmi naprawdę ciekawie. Jeśli więc jesteście fanami Minecrafta, to koniecznie zerknijcie na twitterową opowieść Juliana. Osobiście chciałbym, by Microsoft odniósł się do całej sprawy i potwierdził wersję mężczyzny – wtedy zapewne o historii zrobiłoby się jeszcze głośniej.

Źródło: Twitter, The Verge

Udostępnij

Piotr MalinowskiDziennikarz z pasji i wykształcenia. Jest związany z popularnymi serwisami branżowymi, gdzie od siedmiu lat publikuje treści o nowych technologiach, gamingu oraz „ludziach internetu”. Fascynuje go wpływ influencer marketingu na społeczeństwo oraz szeroko pojęte przyczyny i skutki nierówności społecznych. Prywatnie fan powieści/filmów grozy, gier studia Piranha Bytes, podcastów kryminalnych, dobrej kawy oraz rowerowych wycieczek.