Gdy w 2014 roku Blizzard wypuścił na rynek swoją cyfrową kolekcjonerską grę karcianą – Hearthstone – ta szybko stała się królową gatunku. Przez lata żadna inna produkcja tego typu nie zdołała przerwać jej dominacji – ani Gwint, ani Magic: The Gathering Arena, ani Artifact czy żadna inna. Niedawno pojawił się jednak nowy pretendent do jej tytułu – Legends of Runeterra od Riot Games, osadzone w uniwersum League of Legends. Ale czy Legends of Runeterra rzeczywiście ma szansę zdetronizować Hearthstone? Postanowiłam to sprawdzić.
Legends of Runeterra – o co w tej grze chodzi?
Legends of Runeterra to tak jak Hearthstone cyfrowa kolekcjonerska gra karciana bazująca na modelu biznesowym free-to-play. Gracze toczą w niej pojedynki z innymi graczami lub ze sztuczną inteligencją, z użyciem talii 40 kart. Celem, tak jak w League of Legends, jest zniszczenie Nexusa wroga. Nexus zawsze (z wyjątkiem samouczka) posiada 20 punktów życia.
Każdy mecz w LoR rozgrywa się na planszy podzielonej na dwie połowy przeznaczone dla każdego z graczy. Na obydwu połowach wyznaczone są zaś po dwie strefy. Do pierwszej zagrywamy jednostki, zaś do drugiej w odpowiednich momentach przenosimy te z zagranych jednostek, które w danej turze mają atakować lub blokować.
Spośród kart dostępnych w LoR wyróżniamy stronników, czyli jednostki podstawowe; bohaterów, czyli swoistych dowódców oraz zaklęcia. W każdej talii 6 miejsc jest zarezerwowanych dla bohaterów, natomiast pozostałe karty mogą być dowolne. Istotny jest fakt, że karty stronników i bohaterów są na podobnym poziomie, jednak bohaterowie posiadają dodatkowe specjalne efekty, a na dodatek po spełnieniu specjalnych warunków mogą awansować. Należy też wspomnieć, iż karty Legends of Runeterra podzielone są na regiony (takie jak w League of Legends), a w każdej talii mogą znaleźć się karty z maksymalnie dwóch regionów.
Jeśli chodzi o charakterystykę rozgrywki, ta plasuje się między tym, co gracze znają z Magic: The Gathering Arena a tym, z czym mamy do czynienia w Hearthstone. Z Hearthstone zaczerpnięta jest chociażby mechanika przyznawania kryształu many co turę. Zmodyfikowano ją jednak tak, że niewyczerpane w danej turze punkty many zamieniają się w punkty many magii (maksymalnie 3), które w kolejnej turze możemy wykorzystać wyłącznie do rzucania zaklęć.
Sam przebieg walki bardziej przypomina natomiast przebieg walki z Magic: The Gathering Arena. W kolejnych turach każdy z graczy naprzemiennie jest atakującym lub broniącym. Atakujący zawsze wybiera karty, którymi atakuje, a blokujący decyduje, którymi ze swoich kart blokuje ataki konkretnych kart przeciwnika. W Magicu można było jednak blokować każdego sługę wieloma kartami, zaś LoR pozwala na blokowanie tylko jedną kartą.
Elementy, które czynią LoR innym niż pozostałe karcianki
Rzecz jasna, w LoRze można znaleźć znacznie więcej elementów zaciągniętych z innych karcianek. Niemniej, posiada on też cechy, które odróżniają go od konkurencji. Pierwszą z nich jest to, że w Legends of Runeterra nie ma możliwości bezpośredniego atakowania stronników własnymi stronnikami. Gdy przeciwnik nie wystawia swojego sługi do ataku czy obrony, jedyną szansą na zniszczenie go są zaklęcia. Jeżeli akurat w danym pojedynku nie dysponujemy odpowiednim zaklęciem, które by na to pozwoliło, cóż, z reguły mamy przechlapane.
LoR wybija się również podejściem do tego, kiedy i jak gracz może kontrować ruchy przeciwka. Otóż, w każdej z tur w Legends of Runeterra gracze wykonują ruchy naprzemiennie. W skrócie przekłada się to na to, że na każde Wasze posunięcie przeciwnik może odpowiedzieć. Zanim zostanie zapoczątkowana faza ataku i obrony, gracze jeden po drugim używają swoich kart, umieszczając na polu bitwy sługi, bądź rzucając te zaklęcia, na które można odpowiedzieć lub też nie (w zależności od ich rodzaju). Podobnie, już w fazie ataku broniący może zdecydować, którymi postaciami się broni, a obydwaj gracze dodatkowo rzucić wybrane zaklęcia. Wszystko to, obok dużej liczby mechanik kart, na naukę których trzeba poświęcić sporo czasu, sprawia, że rozgrywka w LoR jest bardziej dynamiczna, ale jednocześnie bardziej skomplikowana niż ta w Hearthstone.
Oczywiście, zasady gry w LoR nie są tak zawiłe, jak zasady Magica, ale obawiam się, że są one na tyle trudne, że odrzucą tych graczy, którzy dotychczas mieli okazję wypróbować jedynie Hearthstone. Uważam, że to właśnie między innymi niebywałej prostocie HS zawdzięcza swoją ogromną popularność, więc jego miłośników do Legends of Runeterra może nie przekonać nawet całkiem ładna oprawa wizualna produkcji Riotu, ani klimatyczna muzyka, dzięki którym widać, że LoR to gra z uniwersum LoLa. Jedyna nadzieja dla gry może leżeć w tym, jaki model biznesowy oferuje. To powiedziawszy, cieszy mnie, że rozgrywka w LoR przypomina rzeczywistą konwersację między graczami, a nie proces wysyłania sobie wzajemnie listów.
Prawdziwe free-to-play
Legends of Runeterra bazuje na modelu free-to-play, czyli przecież na pierwszy rzut oka takim samym, jak Hearthstone czy Magic: The Gathering Arena. Niemniej, aby być w stanie zbudować naprawdę dobrą talię w dwóch starszych grach, trzeba wydać niemałe pieniądze, chociażby na boostery. Ba, te pieniądze trzeba wydawać regularnie, bo przecież HS i Magic co chwila otrzymują nowe dodatki, więc ich meta się stale zmienia. Coś takiego nie powinno mieć miejsca w przypadku LoR. Dlaczego?
Ano dlatego, że w LoR daje naprawdę mnóstwo okazji do zdobywania kart zupełnie za darmo. Skrzynie zawierające karty i zestawy kart można otrzymywać za samo logowanie się do gry dzień po dniu, wykonywanie dziennych zadań, a także za zdobywanie doświadczenia, między innymi poprzez specjalny skarbiec, który stopniowo wypełnia się skrzyniami z kartami, a który możemy otworzyć raz na tydzień. W tych skrzyniach można znaleźć też tak zwane dzikie karty (zwykłe, rzadkie i epickie), które możemy wymienić na inną dowolną kartę, której jeszcze nie posiadamy, ale o tej samej kategorii rzadkości. Co więcej, zduplikowane karty automatycznie zamieniają się w odłamki pozwalające na wytwarzanie nowych kart.
Za sprawą powyższych systemów wystarczy naprawdę kilkadziesiąt dni, aby zdobyć pełną kolekcję kart w LoR. Rzecz jasna, niecierpliwi mogą też kupić za rzeczywiste pieniądze Monety, wewnętrzną walutę gry, a za nią wybrane dzikie karty w sklepie. Tak, zamiast boosterów znanych z innych karcianek w sklepie możecie kupić dzikie karty i zamienić je na takie karty, jakie sobie życzycie.
Dodatkową okazją na zdobycie nagród są tak zwane Ekspedycje, czyli jeden z trybów rozgrywki w LoR, stworzony na wzór Areny w Hearthstone. Aby wziąć w nich udział, należy wydać 200 Monet lub 2000 odłamków lub Token Ekspedycji. Jak zatem widać, nawet w tym przypadku wydawanie prawdziwych pieniędzy nie jest konieczne.
Tryby rozgrywki
Skoro mowa o trybach rozgrywki, warto wspomnieć co w tej kwestii LoR oferuje. Poza Ekspedycjami mamy tu do dyspozycji mecze przeciw SI, klasyczne mecze przeciw innym graczom (zwykłe i rankingowe) oraz tak zwane wyzwania. Wyzwania niczym liczne bitwy w Wojnie Krwi CD Projektu Red polegają tak w zasadzie na rozwiązywaniu zagadek. Biorąc w nich udział naszym zadaniem nie zawsze jest bowiem zniszczenie wrogiego Nexusa, a spełnienie specjalnych warunków.
Jak widać, póki co LoR nie oferuje zbyt wiele trybów zabawy. Niemniej, deweloperzy gry już zapowiedzieli, że trwają prace nad kolejnymi. Z niecierpliwością czekam na szczegóły na ich temat.
Coś dla graczy w ruchu
Tak jak wiele innych karcianek, Legends of Runeterra jest dostępne nie tylko na komputerach osobistych, ale również na urządzeniach mobilnych z Androidem i iOS. Chociaż ja grałam w LoRa głównie na pececie, nie mogłam nie wypróbować go i na smartfonie. Muszę przyznać, że jego mobilna wersja działa wręcz bardzo dobrze – nie zacina się ani nie klatkuje. Chociaż niektórym kartom trzeba się dobrze przyjrzeć, aby odczytać ich zawartość, wszystkie elementy interfejsu są na tyle duże, że korzystanie z nich nie jest niewygodne. To dobra wiadomość dla wszystkich tych, którzy często podróżują i lubią grać w karcianki na telefonach.
Sorry, ale to w LoRze po prostu nie gra
O ile ogólnie rzecz biorąc LoR jest całkiem niezłą produkcją, posiada on pewne bolączki, obok których ciężko jest przejść obojętnie. Pierwszą z nich zdecydowanie są opisy kart. Te niejednokrotnie są sformułowane w sposób niejasny, niezależnie od wersji językowej gry. Czasem trzeba naprawdę mocno zastanowić się nad tym, chociażby jakie warunki bohater musi spełnić, aby awansować.
Jeżeli chodzi o wersję językowe, to muszę przyznać, że polska lokalizacja, która pojawiła się w LoRze niedawno, jest przeciętna. Niektóre tłumaczenia kart są po prostu nietrafne. Weźmy za przykład słowo kluczowe, dzięki któremu dana karta przyznaje jej właścicielowi token ataku, jeśli ten akurat go nie posiada. W języku angielskim to słowo kluczowe brzmi „Rally”, zaś w polskiej wersji gry przetłumaczono je na „Zjednocz siły”. Według mnie zdecydowanie lepszymi opcjami byłyby takie wyrażenia jak „Zryw”, czy „Do boju!”.
Mnie osobiście w grze przeszkadzają też animacje, które towarzyszą awansom bohaterów. Są one naprawdę, naprawdę przepiękne, ale jako że nie można ich przewijać, te z czasem przestają urzekać, a zaczynają przeszkadzać. Całe szczęście, że kilka miesięcy temu Riot Games i tak je nieco przyspieszyło.
Ostatnią z wad LoRa, która przychodzi mi na myśl, jest brak trybu obserwatora, który pozwalałby na oglądanie pojedynków znajomych. Dzięki niemu nie dość, że łatwiejsze byłoby wzajemne ocenianie przez graczy swoich umiejętności i wytykanie popełnianych błędów, których eliminacja mogła by być potrzebna do awansu do wyższej ranki, to możliwe stałoby się organizowanie nieoficjalnych turniejów.
Legends of Runeterra – nowy król karcianek?
Uważam, że Legends of Runeterra to gra ze sporym potencjałem, ale czy jest ona w stanie zyskać i utrzymać przez lata taką samą popularność, co Hearthstone? W tej kwestii mam pewne wątpliwości. Po pierwsze dlatego, że renesans karcianek już dawno minął – te już po prostu nie cieszą się takim zainteresowaniem jak kiedyś, a po drugie dlatego, że jak wspomniałam, LoR jest od Hearthstone wyraźnie bardziej skomplikowany.
Skoro LoR nie może przyciągnąć graczy HS’a swoją prostotą, musi zrobić to innymi swoimi cechami, a sama obietnica możliwości zdobycia wszystkich kart w kilkadziesiąt dni za darmo nie wystarczy. Zapewne znajdą się gracze dla których LoR to karcianka idealna, zwłaszcza że ta wykorzystuje wiele znanych formuł, ale jeżeli Riot chce utrzymać w niej naprawdę sporą bazę użytkowników, musi mocno się postarać, zaczynając od eliminacji jej wad.
Legends of Runeterra za darmo pobierzecie za pośrednictwem naszej bazy plików.
Mocne strony:
+ prawdziwe „free-to-play”
+ ładna i schludna oprawa wizualna
+ klimatyczna muzyka
+ widać, że LoR to gra z uniwersum LoLa
+ możliwość gry na urządzeniach mobilnych
+ dynamiczna rozgrywka
+ świetne animacje awansu bohaterów, które…
Słabe strony:
– …z czasem mogą irytować
– przeciętna polska lokalizacja
– niejasne opisy kart
– brak trybu obserwatora
– szkoda, że nie powstała kilka lat wcześniej
– dla wielu może być nieco zbyt skomplikowana
Ocena ogólna: 6,5/10
Foto. tyt. Riot Games