Sonic at the Olympic Games – Tokyo 2020 to – jak nazwa wskazuje – gra zręcznościowa z udziałem Sonica i jego przyjaciół, nawiązująca do letnich igrzysk olimpijskich. W Japonii postać niebieskiego jeża jest mocno rozpoznawalna i lubiana, więc wybór akurat tego bohatera na maskotkę wydaje się zrozumiały (rolę tę będzie zresztą dzielił z Mario, gdyż Nintendo również jest promotorem imprezy).
{reklama-artykul}Gra podzielona jest na dwie części. Tryb fabularny przedstawia Sonica i jego kolegę Talesa, którzy na początku przygody trafiają do Tokio. Pomiędzy kolejnymi misjami bohaterowie mogą eksplorować określony odcinek miasta, wdając się w rozmaite rozmowy, które popychają niezbyt ambitną fabułę do przodu. Samo zwiedzanie udostępnionych zakątków pozwala wybrać aktualnie dostępne misje, ale też stanowi swego rodzaju hub gry – możemy tu zapraszać znajomych do wspólnej rywalizacji, sprawdzać i pobijać wyniki punktowe kolegów lub innych graczy online.
Druga część to już możliwość uczestniczenia w wybranych dyscyplinach sportowych. Mamy tu do dyspozycji m.in. bieg przez płotki, bieg na 100 lub 400 metrów, strzelanie do celu, zaś w kolejnych misjach skoki do wody przy jednoczesnym zebraniu jak największej liczby złotych monet, ścianki wspinaczkowe czy misje bonusowe – np. podczas zwiedzania Tokio możemy wdrapać się na szczyt wieżowca. Wówczas zostajemy przeniesieni na odrębną planszę, gdzie odbijając się od chmur porozmieszczanych na mapie musimy w jak najkrótszym czasie wspiąć się na sam szczyt. Tego rodzaju misje są jednocześnie najciekawsze pod względem sterowania, gdyż musimy szybko wciskać przycisk na ekranie smartfona, jednocześnie przesuwając palcem w wybranym kierunku w taki sposób, aby nie spaść w przepaść.
Skoro już o sterowaniu mowa, to jest zróżnicowane i w zależności od dyscypliny sportowej musimy inaczej kierować bohaterem. Standardowy bieg na 100 metrów wymaga szybkiego wciskania określonego miejsca na ekranie w jak najszybszym czasie. Bieg przez płotki jest podobny, ale w momencie omijania przeszkód musimy jednocześnie nacisnąć palcem ekran, a następnie powtórzyć operację tuż przy lądowaniu – jeśli złapiemy idealny timing to Sonic zamieni się w kulkę (znak rozpoznawczy serii) i dostanie przyspieszenia, dzięki któremu skutecznie przegoni rywali.
Zupełnie inaczej wygląda skok do wody, gdzie należy ustawić postać pod odpowiednim kątem i po wyznaczeniu toru, przesunąć palcem według określonej linii, a następnie będąc już w powietrzu ponownie wcisnąć przycisk, aby Sonic efektownie skoczył na główkę do wody. Z opisu może wydawać się to nieco skomplikowane, w praktyce rzeczywiście wymaga treningu, ale z czasem, po opanowaniu wszystkich meandrów systemu, zaczyna sprawiać ogromną frajdę – jak na typowo casualową produkcję jest to godne odnotowania.
Po przejściu kilku misji i zdobyciu złotych medali fabuła w końcu nabiera tempa. Pojawia się znany z serii Doctor Eggman, który postanawia przejąć miasto i nie dopuścić do rozpoczęcia imprezy. Sonic postanawia wyzwać go na pojedynek i w rezultacie gracz będzie musiał przechodzić kolejne misje z nowymi konkurencjami. Grafika zasługuje na spore uznanie – Sega dopracowała zarówno głównego bohatera, poszczególne lokacje, jak również miasto, po którym się poruszamy. Kolejne dyscypliny naprawdę wciągają do zabawy, niestety po ok 30-40 minutach wychodzi na jaw ogromny minus tej pozycji.
Sonic at the Olympic Games – Tokyo 2020 od początku promowana była jako darmowa gra na Androida. Zaznaczono przy tym, że możliwe będą mikrotransakcje, jednak jak się okazuje, po przejściu pierwszych ośmiu misji chcąc popchnąć fabułę do przodu i odblokować kolejne dyscypliny, musimy sięgnąć do portfela.
Do dyspozycji mamy 2 pakiety – możemy zakupić dostęp do dwóch światów (ponad 20 misji) w cenie 18,99 zł, natomiast za pełnoprawny produkt (50 misji) przyjdzie nam zapłacić 47,99 zł. Osobiście nie mam nic do takiego modelu. Szkoda tylko, że Sega nie poinformowała o tym graczy już na wstępie zabawy. Niesmak pozostaje tym bardziej, że produkcja jak na teoretycznie prostą grę zręcznościową jest naprawdę solidnie wykonana i bardzo grywalna. Osobiście nie kontynuowałem zabawy wyłącznie z powodu takiego podejścia do klienta. Mimo wszystko polecam dać jej szansę i samemu zdecydować, czy warto później zainwestować w kompletną edycję.
Czytaj również: Strike Force- 1945 War. Recenzja kultowego shootera na Androida
Foto. wł. / screeny z gry