Nikt nie zaprzecza, że gra studia Niantic odniósła spektakularny i przeogromny sukces. Wystarczy przypomnieć o skoku cen akcji wydawcy gry, firmy Nintendo, która zanotowała wzrost o 120 procent, co przekłada się na astronomiczną wartość spółki, która oscyluje blisko 23 miliardów dolarów.
Dodajmy do tego ponad 20 milionów użytkowników, którzy grają w Pokemon GO każdego dnia (za SurveyMonkey) i ponad 100 milionów pobrań gry z Play Store. Te liczby przytłaczają.
Ale tymczasem pojawiły się pierwsze zwiastuny przegrzania tematu. Liczba aktywnych użytkowników cały czas rosła i jeszcze niedawno wynosiła 45 milionów. Dość niespodziewanie zaczęła jednak spadać, tracąc w pewnym momencie aż 15 milionów osób, którym odechciało się łapać kumpli Pikachu.
Aktualnie graczy pozostało 30 milionów. Oczywiście to nadal szalona liczba, ale tak szybka utrata wielomilionowej społeczności jest niepokojąca. Jeśli spadek będzie się utrzymywał to za miesiąc pozostaje „tylko” 20 milionów biegających z komórkami łapaczy Pokemonów. Zastanawiające jest również to, że przecież gra została niedawno odpalona w kolejnych krajach i regionach, czyli chętnych do wykluwania pokemonowych jaj powinno być co raz więcej, a nie jest.
Problemy Niantic nie biorą się znikąd. Kłopoty z przeciążeniem serwerów, wyłączenie systemu śledzenia pokemonów i olbrzymia rzesza graczy korzystających z nielegalnych rozwiązań, np. z wykorzystaniem fałszywego GPS, psuje zabawę. Na dodatek wdrażanie nowych funkcji nie idzie tak sprawnie, a bez nich gra dość szybko staje się nudna.
Czy Niantic i Nintendo udławią się własnym sukcesem, a za rok nikt już nie będzie pamiętał o Pokemon GO? Ten scenariusz się raczej nie sprawdzi, ale jeśli twórcy gry nie powstrzymają odpływu graczy, może zrobić się nieciekawie.
Źródło: bbc.com