Podczas konferencji Google oficjalnie zaprezentowało Pixel Slate – pierwszy tablet z doczepianą klawiaturą tej firmy, bazujący na systemie Chrome OS. To sprzęt mający rywalizować chociażby z urządzeniami z linii Surface od Microsoftu, ale czas pokaże, czy będzie on w stanie równorzędnie walczyć na tym polu.
Jednego nie można sprzętowi koncernu z Mountain View odmówić – to bardzo ładne, elegancko zaprojektowane urządzenie, oferujące 12,3-calowy ekran o rozdzielczości 3000×2000 pikseli. Na wyposażeniu tabletu znajdziemy procesory z niskonapięciowej rodziny Amber Lake-Y, począwszy od Celerona 3965Y, na Intel Core i7-8500Y skończywszy. Na wyposażeniu urządzenia znajdzie się od 4 do 16 GB pamięci RAM oraz od 32 do 256 GB pamięci wewnętrznej na pliki.
Zestaw portów nie jest zbyt rozbudowany – to dwa porty USB typu C, brak niestety złącza słuchawkowego, choć na wyposażeniu jest specjalna przełączka pozwalająca na podłączenie klasycznych słuchawek do portu USB. Czytnik linii papilarnych został zintegrowany z przyciskiem włączającym tablet, ponadto Pixel Slate został wyposażony w dwa obiektywy o rozdzielczości 8 megapikseli, umieszczone zarówno z tyłu, jak i z przodu urządzenia.
Google chwali się wysokiej jakości głośnikami oraz obsługą rysika wraz z technologią kreślarską od Wacom. Niestety, obsługiwany przez tablet stylus Pixelbook Pen trzeba sobie dokupić i kosztuje on 99 dolarów. Podobnie opcjonalnym akcesorium jest Pixel Slate Keyboard, bez której trudno wyobrazić sobie sprzęt – za 199 dolarów dostaniemy ładnie wykończoną, podświetlaną klawiaturę z okrągłymi przyciskami, ale cóż, jest drogo, po prostu.
Bateria zastosowana w tym modelu ma wystarczyć na 10 godzin pracy urządzenia – ogniwo zostało wyposażone w technologię szybkiego ładowania, ale czas 2 godzin i 15 minut ciężko uznać za rewelacyjny. Podobnie zresztą jak i ceny – najtańsza wersja z Celeronem 3965Y, 4 GB RAM i 32 GB miejsca na dane kosztuje 599 dolarów, z kolei topowa, z Core i7-8500U, 256 GB miejsca na dane i 16 GB RAM – aż 1599 dolców. Google mocno poszarżowało z cenami, a czy ten sprzęt jest wart tych pieniędzy, dowiemy się pod koniec roku, o ile zdecydujemy się sprowadzić ten sprzęt z USA.
źródło: Google