Huawei przygotowuje sobie kolejną deskę ratunkową, która ma pozwolić chińskiemu producentowi na powrót do świata urządzeń mobilnych. Od 2019 roku Huawei boryka się z problemami, które rozpoczęły się od wpisania wspomnianego producenta na czarną listę amerykańskiego Departamentu Handlu.
Najnowsze informacje wskazują na to, iż Huawei będzie chciało stworzyć własną fabrykę procesorów w chińskim Wuhan. Celem, jak to zwykło już bywać w przypadku tej firmy jest zwiększenie jej niezależności od amerykańskich technologii.
Huawei chce zbudować własną fabrykę procesorów
Zmiana zasad eksportu związana z sankcjami nałożonymi przez USA na Huawei pozbawiła Chińczyków możliwości wykorzystania mocy przerobowych tajwańskiego TSMC. To właśnie ta firma była odpowiedzialna za dostarczanie układów Kirin tworzonych w technologii 5 nanometrów. Huawei projektowało procesory, ale ich odlewaniem zajmował się kto inny. To normalna sytuacja na rynku technologicznym. Podobnie robi chociażby Apple, które również wykorzystuje TSMC do produkcji swoich układów do iPhone’ów.
Huawei wciska więc swoisty przycisk “start” związany z większą niezależnością. Od miesięcy widzimy, jak marka promuje swoje oprogramowanie HarmonyOS i postawiła na nie wszystkie ze swoich kart. Kolejnym elementem ma być własna fabryka prcesorów i innych układów. Oczekuje się, że sprawnie działająca produkcja zacznie się w okolicach połowy 2022 roku. Huawei ma już doświadczenie związane z projektowaniem procesorów oraz inne elementy tak zwanego know-how. Jeśli budowa fabryki oraz procesy jakościowe zostaną przeprowadzone odpowiednio szybko, wtedy też Huawei będzie mogło powrócić na stare tory.
fot. instalki.pl
Niestety produkcja zaawansowanych układów scalonych wymaga nakładu ogromnych środków finansowych oraz wiedzy, a także odpowiedniego ustawienia linii produkcyjnych. To wszystko może być utrudnione, szczególnie w obecnych czasach, kiedy cały świat boryka się z problemami z dostępem do półprzewodników.
Czy własna fabryka procesorów w Wuhan będzie remedium dla Huawei i czymś więcej niż tylko “plastrem na ranę”? Przekonamy się wraz z czasem.
Źródło: DigiTimes / fot. Ryan – Unsplash