Najlepszy aparat fotograficzny to ten, który masz akurat przy sobie – z pewnością znacie to powiedzenie? Jednoznacznie wynika z niego, że najlepszym sprzętem do robienia fotografii są smartfony, bo te stały się nieodłącznym elementem życia niemal każdego z nas. Dziś nawet średniopółkowe telefony są w stanie robić niezłe zdjęcia, ale dopiero flagowce dysponujące pełną gamą obiektywów spisują się uniwersalnie dobrze. Takim flagowcem jest Xiaomi 14 Ultra, uznawany przez niektórych za króla mobilnej fotografii. Czy faktycznie nim jest?
Tak się składa, że nie testowałem Xiaomi 14 Ultra tuż po jego marcowej premierze w Polsce, ale teraz nadarzyła się taka okazja. Dzięki uprzejmości firmy Xiaomi mogłem sprawdzić jego możliwości fotograficzne w krainie Lofotów, Norwegii. Nie zastanawiałem się długo – spakowałem walizkę, do kieszeni włożyłem smartfon i udałem się do Bergen. Drugie co do wielkości norweskie miasto okazało się przepiękne i każdemu polecam je uwiecznić nie tylko w obiektywie, ale i swojej głowie.
Wyjazd do Norwegii został zorganizowany przez firmę Xiaomi, która użyczyła smartfon Xiaomi 14 Ultra na czas trwania testów. Producent nie miał wpływu na formę i treść tego tekstu. Niech zdjęcia przemówią same za siebie.
Czy Xiaomi 14 Ultra paruje?
Miejmy to za sobą, bo każdy pamięta zamieszanie ze smartfonami Xiaomi 14, które sam przecież opisywałem. Nie, Xiaomi 14 Ultra nie paruje. Najlepszym na to dowodem niechaj będzie to, że takich tendencji nie wykazywał żaden z kilkunastu egzemplarzy smartfona, jakie pojechały z nami do Norwegii. Oczywiście przeprowadziliśmy stosowne testy, bo nie chcieliśmy zaufać producentowi na słowo.
- Sprawdź też: Samsung może wskrzesić przedziwnego smartfona od LG
Pierwszy z testów odbył się już pierwszego, dnia podczas podejścia na górę Ulriken. Obyło się bez potrzeby aklimatyzacji, zakładania obozów, pomocy szerpów i butli z tlenem, ale godzinny spacer zdążył dowieść odporności na parowanie. Smartfon przebywał w kieszeni długich spodni i był wyjmowany cyklicznie na czas robienia zdjęć. Rozgrzane ciało i stosunkowo niska temperatura zewnętrzna spowodowały, że w momencie dotarcia na najwyższy szczyt pasma De syv fjell, smartfon był dosłownie mokry. Mokry, ale jego obiektyw nie zaparował.
Drugi z testów miał miejsce w saunie, czyli miejscu naprawdę wymagającym i wykraczającym poza normę IP68, jaką Xiaomi 14 Ultra spełnia. 80 stopni i 65 procent wilgotności powietrza nie zrobiły na urządzeniu wrażenia, co nie znaczy jednak, ze zachęcam do użytkowania telefonów w ten sposób. Wręcz przeciwnie, odradzam.
Jakie zdjęcia robi Xiaomi 14 Ultra?
Ładne, dziękuję za uwagę. Koniec mistrzostw, do widzenia. Obejrzyjcie galerię. W zasadzie mógłbym tak zakończyć ten wpis i prawie wszyscy byliby zadowoleni. Postrzeganie jakości zdjęć różni się w zależności od odbiorcy, co doskonale pokazują ślepe testy. Pozwolę sobie na parę słów komentarza.
Najważniejsze jest to, że Xiaomi 14 Ultra oferuje kompletny wachlarza aparatów, na które składają się aż cztery moduły. I to jakie! Każdy z sensorów ma rozdzielczość 50 megapikseli, ale nie to jest oczywiście emocjonujące. Każdy z aparatów jest na swój sposób wyjątkowy i nie ma w tym cienia przesady. Do pomiaru głębi tła służy dodatkowy sensor TOD 3D.
Aparat główny ma obiektyw z ruchomą optyką LEICA VARIO-SUMMILUX o regulowanej jasności f/1.6-4.0, co docenią miłośnicy ręcznych ustawień w trybie profesjonalnym. Ma laserowy autofokus i wielokierunkowy PDAF, ma optyczną stabilizację obrazu i duże piksele 1.6 µm. Zrobisz nim dobre zdjęcia w każdych warunkach oświetleniowych i… o to właśnie chodzi we flagowcach. To jedna z ich realnych przewag nad smartfonami ze średniej półki cenowej.
Xiaomi 14 Ultra to także aż dwa teleobiektywy, przy czym polubiłem się bardziej tylko z jednym z nich. Pierwszy ma jasność f/1.8, ekwiwalent ogniskowej 75 mm na pełnej klatce, 3,2-krotny zoom optyczny i OIS. Ostrzy z 10 centymetrów i pełni rolę obiektywu do makrofotografii. Kolejny obiektyw, peryskopowy, jest ciemniejszy (f/2.5), ma OIS i aż 5-krotny zoom optyczny. Jakość fotografii z niego podobała mi się ociupinkę mniej ze względu na bardziej sprane kolory. Ostrzy z 30 centymetrów.
Wreszcie, jest sensor 50 Mpix z obiektywem ultraszerokim o jasności f/1.8. Ogniskowa 12 mm sprawia, że obejmuje naprawdę sporą przestrzeni, a fotografie wyglądają ładnie niezależnie od pory dnia. Tak, ustępuje nieco modułowi głównemu, ale jest to jeden z lepszych aparatów tego typu, jakie spotkać można w smartfonach. Brakło tu OIS, a szkoda. To za pomocą tego czujnika da się robić zdjęcia makro z 5 centymetrów.
Leica maczała tu palce
W oprogramowaniu smartfona Xiaomi 14 Ultra da się włączyć znaki wodne z logo Leica. Włączyłem je po to, abyście mieli świadomość parametrów każdego ze zdjęć. Dodatkowo użytkownik smartfona może wybrać tryb kolorów – Leica Vibrant lub Leica Authentic. Pierwszy teoretycznie podbija nieco kolory, a drugi czyni je wierniejszymi tym faktycznym. Na podstawie moich doświadczeń z wyjazdu stwierdzam, że w wielu sytuacjach było… na odwrót. Leica Authentic jakby na siłę zdejmował odrobinę saturacji. Co kto lubi.
Dodam jeszcze, że aparat w Xiaomi 14 Ultra oferuje 120-krotny zoom cyfrowy, ale to rzecz jasna przede wszystkim ciekawostka. Zobaczcie na przykład, jak wygląda fotografia zrobiona na 20-krotnym zoomie. Całkiem niezła, prawda? To prawda. W dobrych warunkach duże zbliżenie jest używalne, ale nie 120-krotne.
Są też nagrania wideo w 8K i 30 klatkach na sekundę lub 4K w 120 klatkach na sekundę. Jeżeli macie zamiar sprawić sobie smartfon, który na wakacjach zastąpi i aparat i kamerę, ten na pewno warto wziąć pod uwagę i porównać z innymi modelami, którymi jesteście zainteresowani.
Lubisz robisz zdjęcia, pokochasz ten smarfon
Nie skłamię pisząc, że Xiaomi 14 Ultra po wyjeździe do Norwegii stał się moim ulubionym fotosmartfonem. Na co dzień korzystam z iPhone 15 Pro Max, więc Xiaomi rywalizowało z urządzeniem z naprawdę wysokiej półki. Flagowa propozycja chińskiego producenta jest po prostu kompletnym rozwiązaniem dla miłośników fotografii mobilnej. Zestaw kamer spisuje się bardzo dobrze niezależnie od warunków, oprogramowanie aparatów jest intuicyjne w obsłudze, a wydajność telefonu na tyle wysoka, aby użytkownik zdążył sprawnie uwiecznić dowolną scenę.
Jedynym, czego zabrakło mi w Xiaomi 14 Ultra w Norwegii był… brak obsługi kart eSIM. To szalenie przydatna sprawa dla osób, które dużo podróżują. Od strony fotograficznej jednak jest tak, jak sami widzicie. Wiecie już jakie zdjęcia robi Xiaomi 14 Ultra. Jak je oceniacie?
Źródło: mat. własny