iPad 10. generacji to cała masa zmian
Do oferty Apple trafił iPad 10. generacji w aż czterech kolorach. Smutne barwy znane z poprzednika w dużej mierze odeszły w niepamięć, a kupujący mogą wybierać pomiędzy wariantem srebrnym oraz znacznie ciekawszymi niebieskim, różowym i żółtym. Ja testuję żółty model i wydaje mi się on najpiękniejszy – a wiedzcie, że widziałem wszystkie na żywo.
Ceny iPada 10. generacji startują z poziomu 2899 złotych za model z 64 GB pamięci i łącznością Wi-Fi. Ta cena to poważny problem dla Apple. Zaraz przekonacie się dlaczego.
10. generacja podstawowego tabletu Apple zawiera bardzo dużo zmian względem poprzednika. Przede wszystkim urządzenie ma teraz płaskie brzegi i wygląda jak iPad Pro i nowe smartfony iPhone. Tablet Apple przeszedł kurację odchudzającą i jego smukła obudowa ma teraz tylko 7 mm grubości (wcześniej 7,5 mm), a masa urządzenia spadła z 487 i 498 gramów (wersje Wi-Fi/Cellular) do odpowiednio 477 i 481 gramów. iPad 10. generacji jest lekki i fajnie leży w dłoniach.
W oczy z miejsca rzucają się szerokie ramki wkoło nowego 10,9-calowego ekranu Liquid Retina o rozdzielczości 2360×1640 pikseli i jasności 500 nitów. Okej, dzięki nim łatwiej jest trzymać urządzenie, ale wciąż… ten design trąci myszką. Nie jest to niestety ekran laminowany, nie ma powłoki antyrefleksyjnej i prezentuje się po prostu gorzej od tego w iPad Air, który u autoryzowanych resellerów Apple w Polsce kosztuje… 3099 złotych. Na stronie Apple różnica w cenie jest większa, bo Apple chce 3799 złotych za ten sprzęt, ale to nijak nie ratuje sytuacji. Ponadto, ekran w iPad Air wspiera przestrzeń barwową P3.
Szczerze? Wyświetlacz Liquid Retina jest rewelacyjny i nie sądzę żeby ktokolwiek na niego miał narzekać, ale powiedzcie mi proszę: dlaczego ktoś miałby nie dopłacić 200 złotych więcej za niemal pod każdym względem lepsze urządzenie?
Miłośnicy podziwiania treści multimedialnych na ekranie tabletu docenia nowy system głośników w trybie panoramicznym, który wcześniej pojawił się w tablecie iPad Air.
Bycie super to… za mało?!
Nowy chip A14 Bionic zastąpił A13 Bionic z iPada 9. generacji. Nie jest to najnowszy czip Apple, ale nadal szalenie wydajny. Liczba rdzeni CPU i GPU pozostała bez zmian (6/4), ale iPad 10. generacji ma 16 rdzeni Neural Engine, podczas gdy poprzednik miał ich tylko 8. Ponownie, iPad Air dysponuje o wiele wydajniejszym czipem Apple M1 z 8 rdzeniami CPU, 8 GPU i 16 rdzeniami Neural Engine. Czy te kwestie są de facto wadami iPada 10. generacji? Sprzęt działa niezwykle wydajnie, żadna gra nie stanowi dla niego wyzwania, przełączanie się pomiędzy apkami jest bardzo płynne i nie spodziewam się, aby którykolwiek jego użytkownik miał odczuć, że najnowszy tablet spisuje się gorzej od iPada Air. Tu ponownie jednak wraca temat niewielkiej dopłaty do lepszego urządzenia.
Gdyby iPad 10. generacji nie miał konkurencji, mógłbym podejść doń nieco bardziej krytycznie, ale tak? Co więcej, iPad 9. generacji w oficjalnym sklepie Apple kosztuje 2199 złotych. Czy działa odczuwalnie gorzej od obecnej wersji tabletu? Powiem tak: przesiadka nie ma najmniejszego sensu. Właściciele starszych generacji iPadów mogą być nią zainteresowani. Oczywiście różnic względem iPada 9. generacji jest więcej.
Apple iPad 10. generacji nareszcie dysponuje złączem USB-C, które zastąpiło port Lightning. Prowadzi to do kuriozalnej sytuacji związanej z rysikiem Apple Pencil. W przeciwieństwie do iPad Air urządzenie wspiera tylko Apple Pencil 1. generacji, ładowany poprzez port Lightning. Aby z niego korzystać należy dokupić nie tylko rysik, ale też kosztującą 55 złotych przejściówkę ze złącza Lightning do USB-C. Niestety, rysik nie jest magnetyczny, a tablet nie ma nań miejsca. Możecie sobie go wsadzić… do kieszeni, czy coś.
Zniknął przycisk Home, w miejsce którego pojawił się przycisk zasilania z Touch ID, usytuowany w górnej części ramki urządzenia. Działa wzorcowo, jak przystało na biometrię Apple. W nowej lokacji znalazła się też przednia kamerka 12 Mpix – jest umieszczona centralnie w trybie poziomym, zamiast portretowym. To doskonała zmiana. Większość znanych mi osób ze mną samym na czele prowadzi wideorozmowy trzymając tablet w orientacji poziomej.
Novum jest aparat główny o rozdzielczości 12 Mpix (wcześniej 8 Mpix), który może nagrywać filmy 4K w 60 klatkach na sekundę, jest wspomagany diodą LED oraz obsługuje Smart HDR 3 w przypadku zdjęć. Ba, jest nawet tryb super slow motion 240 klatek na sekundę w rozdzielczości 1080p.
Przewagą nad poprzednikiem jest też łączność 5G, o ile zechcecie dopłacić za nią 1000 złotych (!). Tyle właśnie życzy sobie Apple za wariant z dodatkowym gniazdem na kartę SIM. Czy warto? Oceńcie sami.
Czas pracy na baterii wynosi ok. 9 godzin przeglądania sieci na danych pakietowych. Dużo to, czy mało? Tyle samo, co w przypadku poprzedniej generacji urządzenia.
Jak widzicie, największym problemem są inne tablety Apple
Nie będę ukrywał, że jako osoba nie posiadająca żadnego tabletu, doceniam to, jaki jest iPad 10. generacji. Ba, jestem nim zauroczony, bo wygląda i działa świetnie. Nie mogę jednak udawać, że nie ma dla niego alternatyw zważywszy na fakt, że nowość Apple wcale nie jest tania. Podstawowa wersja to wydatek rzędu 2899 złotych. Testowany model kosztuje już jednak 4899 złotych, a dołączonego do niego akcesoria kolejne kilka tysięcy; Apple Pencil – 599 złotych, Przejściówka z USB-C na Apple Pencil – 55 złotych, a klawiatura Magic Keyboard Folio aż 1499 złotych. Jasne, nie trzeba tego wszystkiego kupować, ale są to akcesoria mocno poprawiające funkcjonalność urządzenia.
Swoją drogą, klawiatura nie pasuje do żadnego innego tabletu Apple. Pomimo że iPad Air również ma ekran o przekątnej 10,9-cala, sprzedawana do niego klawiatura nie zadziała z iPadem 10. generacji.
Sam nie wiem, co o tym wszystkim myśleć, ale finalnymi przemyśleniami z pewnością podzielę się w recenzji.
Źródło: mat. własny