W pudełku ze smartfonem brak zasilacza lub chcecie kupić dodatkowy? Dobrze sprawdźcie parametry
Oczywiście najlepiej byłoby używać przewodów i zasilaczy dołączonych do zestawu wraz z urządzeniem. W teorii to najprostsze rozwiązanie, które powinno zapewnić maksimum możliwości. Tylko po części, bo wszystko zależy od konkretnego przypadku. Przecież zdarzają się sytuacje, gdy producenci oszczędzają i zaopatrują nas domyślnie w wolniejszą ładowarkę niż wynikałoby to z parametrów smartfonów. Coraz częściej też w wyższych modelach wcale ich nie dołączają w pudełku tłumacząc się ekologią. Z kabelkami jest oczywiście łatwiej, bo zawsze powinny być w zestawie i raczej nie ma przypadku, żeby potrzeba było czegoś więcej, bo telefon na nich za wolno otrzymuje prąd. Schody zaczynają się dopiero w sytuacji, kiedy chcemy mieć kilka dodatkowych ładowarek i przewodów (np. do samochodu, podróżny) lub po prostu przerzucamy się w pełni na dokupione akcesoria (chociażby w przypadku, kiedy mając kilka sprzętów, nie chcemy wtykać wielu ładowarek, a wolimy jedną z kilkoma wyjściami USB).
Nie będziemy się teraz zajmowali mocno zasilaczami, bo nie są one głównym tematem tekstu, więc napiszę tylko podstawowe prawidła. Moc ładowarki może być wyższa niż maksymalna dla telefonu, urządzenia powinny wybrać z automatu najwyższą wspólnie kompatybilną. Istnieje wiele standardów ładowania i nie wszystkie są zawsze wspierane, jednak najpowszechniej kompatybilne wydają się te z rodziny Quick Charge i USB Power Delivery. Aby cieszyć się jak największą mocą, zarówno smartfon jak i ładowarka powinny zapewniać ten sam standard szybkiego ładowania (wbrew pewnemu mitowi, nie muszą być nawet z tej samej firmy). Najlepiej dobrze sprawdzić metryczkę telefonu, przed wyborem zasilacza, aby nie zaniżał parametrów podawanego prądu.
Kable USB to nie tylko USB 2.0 czy 3.0, mamy też wersje z różną mocą ładowania
Jeśli nie śledzicie nieco mocniej technologicznych tematów, to możecie się zdziwić z powodu standardów przewodów USB. I nie chodzi mi o szybkość danych typu USB 2.0, USB 3.2 Gen 2 i tak dalej, ani też o rodzaj wtyczki jak USB-C czy microUSB. Istnieją dwa najpopularniejsze standardy (choć też dodatkowe) związane z mocą ładowania. Przede wszystkim dzielimy przewody na zwykłe do 60W, które nie muszą mieć zamontowanego E-markera (specjalny chip informujący urządzenia o parametrach kabla) i szybsze do 100W z obowiązkowym E-makrerem.
Pierwsze z nich pracują maksymalnie z parametrami do 3A 20V, a wydajniejsze mają do 5A 20V. Po prostym pomnożeniu natężenia i napięcia wychodzi właśnie 60W i 100W. Istnieją też specjalne kable USB EPR (Extended Power Range) nawet do 240 W (do 5A i 48V), ale zazwyczaj będzie w pełni wystarczył wam wariant 100W (no chyba, że macie np. realme GT Neo 3 z ładowaniem 150W). W teorii kable powinny być też wstecznie kompatybilne.
Waty to za mało, sprawdźcie też ile amperów potrzebuje wasz telefon do uzyskania pełni ładowania
Na pozór można pomyśleć, że mając smartfon np. o ładowaniu do 18W (czyli zgodnie z Quick Charge 3.0) powinniśmy móc użyć każdego przewodu, podobnie jak taki z ładowaniem do 45W. Dopiero modele urządzeń np. ze szczytową mocą 65W lub 80W, a tym bardziej 100W, musiałyby mieć zastosowane przewody 100W lub nawet mocniejsze w przypadku jeszcze bardziej zaawansowanych rozwiązań powyżej 100W. Niestety nie jest tak łatwo.
Zdarzają się przypadki, kiedy i tak musimy mieć przewody wyższej klasy mimo nieprzekraczania sumarycznej mocy niższego standardu. Wynika to z różnych metod uzyskania pełnej mocy wyrażanej w Watach. Za przykład niech posłuży Samsung Galaxy S22 Ultra, który obsługuje ładowanie 45W. Na pierwszy rzut oka każdy przewód się nadaje, w końcu nawet najniższy standard powinien przewodzić do 60W, których nie przekraczamy. Tak, ale Samsung mimo pobierania wyłącznie 45W, potrzebuje prądu o większym natężeniu niż 3A, które są limitem dla podstawowych kabli 60W. Nawet producent w swojej dokumentacji podkreśla, że pełne możliwości uzyskamy „w przypadku superszybkiego ładowania 2.0 przy użyciu ładowarki sieciowej 45W i kabla 5A C – C.” 5A, czyli już wariant 100W.
USB miało zapewnić świetną kompatybilność, ale w praktyce bywa bardzo różnie
Podobne przypadki mogą, choć nie muszą, zdarzać się z innymi markami i modelami oraz standardami szybkiego ładowania. Nie zawsze można bazować tylko na czystej maksymalnej mocy, z którą poradzą sobie przewody. Dodatkowym kuriozum jest czasem występujący brak wstecznej kompatybilności. Dla przykładu zwykłe Samsungi Galaxy S (nie warianty Plus czy Ultra) obsługujące do 25W, nie mają żadnych problemów po sparowaniu z zasilaczami 65W zgodnymi z PowerDelivery i przewodami 100W.
Za to już niektóre nieco starsze modele innych firm z 18W, pokazują niekompatybilny zasilacz i aktywację wolnego ładowania. Jednak po zamianie przewodu na zwykły 60W, wszystko wraca do normy i przez kabel przepływa pełne 18W. W teorii zawsze niezależnie od przewodu i ładowarki, urządzenia powinny wybrać wspólne najwyższe parametry (no chyba, że chodzi o wysokie moce i specyficzne standardy, jednak 18W nie powinno sprawiać problemu), ale nie zawsze tak się dzieje. Kapryśne są chociażby smartfony Google Pixel. Część starszych lub tanich sprzętów z bardzo niskimi mocami ładowania (albo np. zegarki i opaski) również nie dogaduje się z mocniejszymi ładowarkami. USB miało być sposobem na dobrą standaryzację, niestety w praktyce pod kątem ładowania nie jest tak różowo.
Zgodna ładowarka i zbyt słaby przewód, jaką to robi różnicę dla Samsunga Galaxy S22 Ultra?
Dla lepszego zobrazowania możecie poniżej sprawdzić zestawienie szybkości ładowania dla Samsunga Galaxy S22 Ultra z różnymi ładowarkami i przewodami. Smartfon obsługuje maksymalnie tak zwane superszybkie ładowanie 2.0 z 45W (na przewodach 100W) i szybkie ładowanie bezprzewodowe 15W. Dodatkowo podałem wyniki dla superszybkiego ładowania (25W kiedy wepniemy przewód 60W) i szybkiego ładowania (18W – wolniejsza ładowarka zgodna z Qucik Charge 3.0), a nawet zwykłego bezprzewodowego. Za 100 proc. w każdym przypadku uznałem czas dostarczania energii dla maksymalnej mocy.
Możecie się nieco zdziwić, czemu wyniki opracowane są dla wartości od 20 proc. do 85 proc. i od 20 proc. do 100 proc., a nie od 1 proc. lub wręcz 0 proc. Przyjąłem zalecane użytkowanie smartfonów pod kątem ładownia. Wykorzystywane w nich akumulatory nie lubią ani bardzo niskich stanów ani przeładowania. W teorii najlepiej nie schodzić właśnie poniżej 20 proc. i nie przekraczać 80-85 proc. Sam tak staram się robić. Niektóre modele smartfonów (w tym Samsungi Galaxy S) mają nawet specjalne tryby ochrony baterii, w którym dalsze ładowanie jest odcinane po osiągnięciu wspominanych wartości.
Dla przewodów Lightning jest mniej zabawy, w zasadzie wystarczy zgodność z MFI
Chęć opisania kwestii standardów przewodów USB kiełkowała u mnie już od pewnego czasu. Inspiracją były dla mnie materiały Rafała Bielawskiego, który prowadzi serwis elektroniki iFixThis (specjalizuje się w iPhonach) i kanał na YouTube po prostu pod nazwą Rafał Bielawski. W serii filmów poruszył temat jakości kabli Lightning. Za to ja jak mogliście przeczytać, postanowiłem opisać USB pod kątem zgodności z ładowaniem. Wracając jednak do Lightning, o ile przy USB chip nie jest niezbędny dla części przewodów, tak dla Lightning jest koniecznym elementem. Pełną zgodność i lepsze parametry zapewnia certyfikat MFI (Made For iPhone). Niestety wpływa też w pewnym stopniu na cenę, ale wbrew pozorom da się znaleźć także nieprzesadnie drogie przewody MFI. Trzeba tylko poszukać.
Podobnie jak w przypadku USB, także przy Lightning jakość ma ogromne znaczenie dla utrzymania odpowiednich parametrów i minimalizacji wystąpienia usterek. Tanie kable bez MFI a w dodatku kiepsko wykonane, mogą nawet doprowadzić do uszkodzenia iPhona. Oczywiście nie muszą, ale ryzyko jest o wiele większe niż w przypadku dobrze wykonanych przewodów, a tym bardziej certyfikowanych. Analogicznie sprawa ma się dla USB, choć naturalnie z pominięciem kwestii MFI.
Posiadacze iPhonów mają mniej zmartwień przy ładowaniu, USB ma więcej zmiennych i nie zawsze zachowuje kompatybilność
I tutaj wychodzi też pewna różnica w skomplikowaniu tematu dostarczania energii. O ile dla iPhonów wystarczy w zasadzie dowolny przewód z MFI, tak w przypadku USB musimy pamiętać o różnych standardach ładowania, ale nie zawsze wszystkie parametry są tak oczywiste. Co więcej, czasem można spotkać się z brakiem pełnej wstecznej kompatybilności mimo takich teoretycznych właściwości. Jeśli jesteście zainteresowani pierwszymi filmami Rafała Bielawskiego na temat przewodów Lightning, to powyżej zagnieździłem w artykule dwa pierwsze materiały z jego serii o kablach do smartfonów Apple. Temat został naprawdę solidnie omówiony, warto sięgnąć też po pozostałe materiały o Lightning z jego kanału.
Źródło: własne / Foto tytułowe: Pixabay – własne