Wydawać by się mogło, że wszystko ułożyło się dobrze dla Nintendo i po raz pierwszy od czasów konsoli Super Nintendo jest na topie. Konkurencja jednak nie zamierzała pozostać z tyłu i tak na horyzoncie pojawiły się kontrolery ruchowe w postaci PS Move od Sony oraz Kinect od Microsoftu. Efekt? Sprzedaż Wii zaczęła stopniowo spadać i choć w tej generacji już raczej nic nie zagrozi jej pozycji na podium, to jednak konkurenci zaliczyli kilkunastoprocentowy wzrost sprzedaży swoich produktów.
Powyższa analiza jest o tyle istotna, iż pokazuje w jakim kierunku idzie obecnie rozwój branży elektronicznej rozrywki. Ósmą generację rozpocznie tym razem Nintendo ze swoim najnowszym dzieckiem Wii U. Powodów do analizy błędów specjalnie w firmie nie widać, jednak do zmartwień już jak najbardziej. Zacznijmy od tego, że kontrolery ruchu nie robią już na nikim takiego wrażenia i jest to absolutna podstawa do tego, by przekonać wciąż niezdecydowanych do tej formy zabawy. Kolejna sprawa, to umiejętność ich przystosowania do gier w taki sposób, aby bawiły zarówno wymagających, jak i amatorów. Do tego dochodzi ostatni czynnik w postaci podpisania jak największej ilości umów z third party developers, czyli zewnętrznymi zespołami, które produkują gry na kilka platform. W przypadku Nintendo jest to o tyle ważne posunięcie, że dotychczas firma znana była z produkcji gier skierowanych do młodszych graczy oraz tworzonych w większości przez swoje wewnętrzne zespoły. Teraz ma to się zmienić, co widać już po zapowiedziach w trakcie niedawno zakończonych targów E3 nadchodzących hitów. Tutaj jednak pojawia się zasadnicze pytanie.
Czy Nintendo dobrze robi rozpoczynając kolejną generację tak szybko? Ciężko odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie, jednak co do kilku aspektów możemy być pewni już dziś. Oszczędzę sobie zabawę w parametry techniczne, ale od razu muszę zaznaczyć, że rewolucji w kwestii oprawy graficznej nie uświadczymy. Prezentowane na targach E3 najgorętsze tytuły będą porównywalne do obecnych możliwości PS3 i X360. Mało tego, duża część gier jak choćby Batman: Arkham City, Rayman Legends czy Assassin’s Creed III są lub pojawią się równolegle w czytnikach konkurencji. Czy zatem wejście w nową generację poprzez dopasowanie się do poprzedniej ma sens w przypadku Nintendo?
Konsola Wii U
I tak, i nie. Z jednej strony wiemy, że technologia posuwa się w ostatnich latach wolniej i tak naprawdę nawet jeśli nowe konsole od Sony i Microsoftu będą miały potężniejsze bebechy, to nie uświadczymy już takiego skoku jak choćby między PS One a PS2. Z drugiej na pewno wśród pewnej grupy odbiorców (zwłaszcza obytych z branżą) może pojawić się zawód. No bo po co mi nowa konsola skoro nie nacieszę się nowymi możliwościami technicznymi. I tutaj właśnie dochodzimy do wielkiej niewiadomej, jaką będzie sposób prezentacji gier na Wii U. Po raz kolejny „niespotykane dotąd doznania” mają się wiązać nie tyle z grami, co kontrolerem. To może być z jednej strony mała rewolucja lub równie dobrze niewypał, jednak widać wyraźnie, że Nintendo próbuje atakować kolejny, zaniedbywany dotąd pod kątem „poważnych produkcji” rynek gier.
Zostańmy chwilę przy samym kontrolerze. Już na pierwszy rzut oka widać, że Nintendo chce wkupić się w łaski użytkowników tabletów. Posiada bowiem ekran dotykowy o wymiarach 6,2 cala, działający jednak w rozdzielczości 16:9, co może zawieść miłośników HD. Ponadto posiada wbudowany akcelerometr, akumulatory, żyroskop, kamerę, mikrofon i głośniki stereo. Z ciekawszych funkcji warto wspomnieć jeszcze o systemie wstrząsów, co jednak posiada już Dual Shock w PS3 oraz rysik za pomocą którego będziemy sterowali ekranem. Standardowo wyposażony będzie także w 2 gałki analogowe, 4 boczne przyciski, 4 kolejne z prawej strony, a także dodatkowe w postaci Start, Select, Home oraz TVControl. To jednak możliwości związane z ekranem mają grać tutaj kluczową rolę.
Kontroler Wii U GamePad (przód)
Kontroler Wii U GamePad (tył)
Druga kwestia to poważne potraktowanie usługi społecznościowej o nazwie Miiverse. Dotychczas Nintendo ze swoją usługą WiiWare stało z tyłu, zaniedbując zupełnie ten sektor. Teraz ma się to zmienić, zaś usługa oferować ma między innymi interakcję z konsolą Nintendo 3DS, tabletem, smaftfonem i komputerem. Jest to zatem kolejny krok mający przyciągnąć nową grupę docelową. Należy jednak pamiętać, że też nie jest to nic rewolucyjnego i obecne jest zarówno na X360 jak i PS3, a ponadto wsparte m.in. Facebookiem, od którego Nintendo już oficjalnie się odwróciło. Być może jednak klucz do sukcesu odnajdą po raz kolejny w niezależności, ale na to odpowiedź otrzymamy dopiero po premierze.
Mamy już rewolucyjny w zamyśle kontroler, wsparcie społecznościowe, podpisane umowy z zewnętrznymi deweloperami i świadomość prowadzenia w obecnej generacji pod względem ilości sprzedanych konsol. Czym jeszcze Nintendo będzie w stanie nas zaskoczyć? Tym, co do tej pory wychodziło firmie najlepiej – tworzeniem gier na wyłączność przez samo Nintendo i podległe mu zespoły oraz wsparcie i rozwój autorskich kontrolerów ruchu do poszczególnych gier. Najlepszym tego przykładem jest „święta trójca” w postaci Wii Sports, Wii Fit i Wii Play. Każdy z tych zestawów (łącznie z Wii Sports, które w niektórych regionach świata sprzedawane było osobno) znalazło ponad 40 milionów właścicieli. Wynik imponujący, a zatem po co zabijać kurę znoszącą złote jajko, skoro przy okazji Wii U można swój patent ulepszyć, dodając do tego wsparcie nowego kontrolera. Wii Sports to zestaw gier sportowych, na który składa się między innymi boks, tenis czy baseball. Wii Play to zestaw rozmaitych mini gier, których sterowanie jest ściśle związane z ruchami ciała. Najlepsze jednak wyniki osiągnęło Wii Fit, gra pozwalająca przy użyciu kontrolera na spalaniu kalorii przed telewizorem. O jej potędze niech świadczy ogromna popularność za Oceanem, gdzie zestaw znalazł zastosowanie na siłowniach, a nawet w domu starców! Nintendo już zapowiada rozwinięcie tego pomysłu, a dodając do tego takie gry jak Just Dance, gdzie przed ekranem uczymy się tańca, by następnie powtarzać zaprogramowane ruchy, możemy mieć pewność, że do sklepów pobiegną kolejne miliony amatorów aktywnego wypoczynku przed ekranem.
Na chwilę obecną ciężko powiedzieć coś więcej o możliwościach i faktycznym zainteresowaniu klientów nowym dzieckiem Nintendo. Możemy mieć pewność co do jednego: Nintendo Wii U nie wprowadzi rewolucji do świata elektronicznej rozrywki na szeroką skalę. Zdają sobie z tego sprawę zarówno gracze, jak i twórcy. Ci drudzy jednak widzą niewykorzystany dotąd na szeroką skalę sektor, którego mają nadzieję zapełnić. Biorąc pod uwagę powyższe składowe, mają ku temu sporą szansę. Konkurencja jednak nie spocznie na laurach, co zaowocować może jeszcze ciekawszą batalią, która na dobre rozpocznie się w przeciągu najbliższych dwóch lat. O tym kto ją wygra na pewno zadecyduje sporo czynników. Również odpowiedni marketing, który jest tak istotny dla przyciągnięcia nowych w temacie, będzie miał niemałe znaczenie. Jeszcze kilka lat wstecz nikt by nie przypuszczał, że reklamy gier czy sprzętu pojawią się z intensywnością porównywalną do reklam proszku do prania czy pasty do zębów. A trzeba zaznaczyć, że dotychczas Nintendo w tej materii stało na uboczu. Możemy mieć pewność jeszcze co do jednej kwestii: bez względu na to która z konsol zdominuje rynek, jak nigdy dotąd będzie to walka niemal o każdego klienta, co dotychczas również nie było domeną Nintendo. Pozostaje nam więc tylko czekać do premiery, która najprawdopodobniej będzie mieć miejsce w połowie listopada bieżącego roku, mając nadzieję na jak najlepszą jakość usług i czysty fun wynikający z rozgrywki. W tej ostatniej kwestii na szczęście Nintendo nigdy nie zawiodło.