Nie będzie to typowa recenzja/test sprzętu w moim wykonaniu, jakie zazwyczaj możecie znaleźć na łamach instalki.pl. Celowo w tekście nie opisuję szczegółowo kwestii związanych z system Android TV, poszczególnych ustawień w menu, wrażeń z pierwszej konfiguracji, gdyż one wyglądają analogicznie do modelu OLED 805, który kilkanaście tygodni temu testowaliśmy w naszej redakcji. Uznałem jednak, że Philips OLED+ 935 jest bardzo ciekawym telewizorem, obok którego nie da się przejść obojętnie, dlatego postanowiłem podzielić się z Wami wrażeniami z użytkowania sprzętu.
Zapewne wielu z was zapyta, co sprawia, że OLED+ 935 jest tak nietuzinkowym produktem. W mojej ocenie jest to jeden z najlepszych odbiorników z 2020 r., oferujący bardzo dobry obraz, świetną jakość dźwięku, ładny design oraz Ambilight. Zdaję sobie sprawę, że w niektórych kategoriach np. efekt HDR, czy upscaling, można na rynku znaleźć trochę lepsze TV, lecz żaden telewizor w ujęciu tzw. urządzenia kompletnego (połączenie składowych: obraz, dźwięk, dodatkowe rozwiązania) nie jest w stanie konkurować z bohaterem tego artykułu.
Telewizory z dźwiękiem Bowers & Wilkins
W 2018 r. TP Vision, właściciel marki Philips, zaprosił do współpracy high-endowego producenta sprzętu audio – Bowers & Wilkins. Pierwszym wspólnym projektem był OLED 903/12 (pod ekranem została zlokalizowana tzw. listwa dźwiękowa), w którym za dźwięk byli odpowiedzialni inżynierowie B&W. Rok później na rynku zadebiutowały OLED+ 984 i OLED+ 934, dysponujące wbudowanym soundbarem. W 2020 r. Philips postanowił kontynuować serię OLED+ modelem 935 z nieco zmodyfikowanym systemem dźwiękowym w porównaniu do 934 oraz wprowadził dwa egzemplarze LCD LED: PUS9435, PUS9225 z soundbarem sygnowanym przez Bowers & Wilkins.
Trzeba postawić sprawę jasno: dzięki systemowi audio B&W, znajdującym się w telewizorach Philips, odbiorniki tego producenta zyskały na atrakcyjności.
Zastosowanie materiałów oraz wykonanie pilota jest atrakcyjne dla oka. Na spodzie został on powleczony skórą, a podświetlane przyciski znajdujące się na przednim panelu otrzymały lekko matową (można zaryzykować stwierdzenie – antypoślizgową) powłokę.
Niestety jak to zwykle bywa z produktami premium, nie należą one do najtańszych. W przypadku 65” OLED+935 musimy liczyć się z wydatkiem rzędu 13 500 zł, a za przekątna 55” – 10 000 zł. Wielu zapewne zastanawia się nad zasadnością wydawania, tak dużych pieniędzy na TV. Warto jednak pamiętać, że istnieje pewna grupa klientów, poszukujących w urządzeniach czegoś więcej niż zwykłych funkcjonalności. Idealny produkt dla nich powinien być prestiżowy, elitarny, niepowtarzalny.
TV to nie tylko ekran do wyświetlania obrazów
Ekran został osadzony na solidnie wykonanej jednoelementowej podstawie, do której wykończenia użyto srebrnego połyskującego metalu (chrom). Przód podstawy natomiast stanowi soundbar pokryty m.in. tkaniną Kvadrat. W przypadku umieszczenia TV na ścianie, do zestawu zostało dołączone dłuższe chromowane mocowanie, łączące ekran z soundbarem. Bryła odbiornika i materiały użyte do jego wykończenia sprawiają, że recenzowany egzemplarz może stanowić świetne uzupełnienie nowoczesnego wnętrza. Jakość wykonania ewidentnie sygnalizuje, że mamy do czynienia z produktem „top of the top”.
Model OLED+ 935 został wyposażony w czterostronną wersję Ambilight (co wyróżnia go od swojego poprzednika – OLED+ 934, dysponującego trójstronną wersją). Działanie systemu oraz dostępne funkcje są identyczne, jak w przypadku OLED 805. Wszystkim malkontentom, narzekającym na instalowanie Ambilight w odbiornikach z matrycą organiczną (oferujących przecież świetną reprodukcję ciemnych barw) przypomnę, że system w każdej chwili można wyłączyć i tym samym cieszyć się do woli perfekcyjną czernią. Prywatnie, bardzo lubię powracać do telewizorów Philips właśnie ze względu na Ambilight, gdyż zapewnia on ciekawe wrażenia w trakcie emisji wydarzeń sportowych, koncertów, filmów animowanych (bajki), czy programów rozrywkowych.
Prawdziwa moc obrazu i dźwięku
Odnoszę wrażenie, że w kwestii obrazu producent w OLED+ 935 w porównaniu z poprzednim modelem nie wprowadził wielkich zmian. Inaczej wygląda sytuacja w temacie dźwięku, ale po kolei.
Żebyśmy mieli jasność: testowany egzemplarz ma wszystkie dostępne atrybuty, aby spełnić oczekiwania wymagającego kinomaniaka. Mowa tu o: szerokiej palecie barw, ewidentnie widocznym efekcie HDR, obsłudze HDR10+ oraz Dolby Vision i Atmos, bardzo dobrej reprodukcji kolorów, perfekcyjnej czerni, ładnymi przejściami tonalnymi, bardzo dobrym kącie widzenia (braku degradacji kolorów). Dodatkowo mamy do dyspozycji kilka ustawień, które realnie wpływają na poprawę jakości obrazu. „Perfect Natural Reality” to algorytm podbijający materiał źródłowy w SDR i nadający mu cechy HDR.
W przypadku treści w szerokim zakresie dynamiki, w niektórych trybach obrazu np. film w trakcie emisji ciemnych scen telewizor czasem gubi detale w tzw. cieniach (powodem jest zbyt ciemny obraz). Dzięki opcji „HDR Perfect” użytkownik ma możliwość dokonać korekty (tj.: minimum, średni, maksimum, automatyczny) podczas odtwarzania filmów/seriali w standardzie HDR. Opcja ta wpływa na poziom kontrastu i jasności obrazu. Ważna uwaga: ustawienia tej funkcji są niedostępne dla formatu Dolby Vision.
Wysoka jakość dźwięku to jeden z największych atutów recenzowanego modelu. W porównaniu do zeszłorocznego egzemplarza (OLED+934) Philips wraz z Bowers&Wilkins wprowadzili kilka istotnych zmian. System audio jest zbudowany w konfiguracji 3.1.2 o łącznej mocy 70 W (RMS). W soundbarze zainstalowano dziesięć przetworników, a na górze w chromowanej obudowie znalazł się głośnik Tweeter-on-TOP, który konstrukcją nawiązuje do słynnej serii 800 Diamond B&W. Za reprodukcję niskiego pasma jest odpowiedzialny jeden 20 W subwoofer, ulokowany z tyłu soundbara (technologia Flowport – identyczne rozwiązanie pojawiło się w OLED+934). Na marginesie, szkoda, że inżynierowie nie zdecydowali się na zamontowanie ciut mocniejszej jednostki obsługującej dolne pasmo. Telewizor jest wyposażony w złącze do podłączenia zewnętrznego subwoofera.
W menu TV znajdziemy kilka trybów dźwięku oraz ustawiania pozwalające regulować, według własnych preferencji, poziom głośności subwoofera i głośnika środkowego wbudowanego w podstawę/soundbar.
Kilka słów o jakości dźwięku: ewidentnie słychać przyjemną harmonię pomiędzy trzema pasmami, bardzo ładnie prezentuje się tzw. scena muzyczna w trakcie emisji. W przypadku filmów, w których pojawiają się efekty specjalne (wybuchy, strzały, odgłosy samochodów, helikopterów) są one bardzo ładnie umiejscowione w tzw. przestrzeni. Można byłoby się pokusić o stwierdzenie, że niektóre dźwięki, odgłosy reprodukowane przez system audio są wręcz namacalne. TV dobrze spisuje się w trakcie odtwarzania materiałów w Dolby Atmos, choć efekt nie powala na kolana. Urządzenie potrafi generować naprawdę głośny dźwięk i, co ważne, nie jest on zniekształcony lub przytłumiony w niektórych rejestrach.
Do idealnego TV jeszcze trochę brakuje
W odbiorniku zainstalowano Android TV 9. generacji ze stanem aktualizacji zabezpieczeń z dnia 5 grudnia 2020 r. Sam system działa poprawnie, nie natrafiłem na poważne problemy.
Włączenie sprzętu z opcji stand-by trawa około 9 sekund – trochę zbyt długo. Miejmy nadzieję, że Philips w przyszłości przy pomocy aktualizacji skróci ten czas. Podobnie wygląda sytuacja (też może kiedyś pojawi się update) w przypadku braku obsługi kodeka MJPEG w kontenerze AVI. Rzecz łatwa do wykonania, ale producent musi chcieć to zrobić. Tymczasem jest to w mojej ocenie kolejna niedogodność w użytkowaniu sprzętu. Ostatnim minusem jest brak podglądu obecnie wyświetlanego kanału w przewodniku programowym (zarówno w zakresie obrazu, jak i fonii). Po dłuższym zastanowieniu stwierdzam jednak, że w przypadku OLED+ 935 nie jest to istotny problem. Ilu bowiem potencjalnych klientów, kupując TV za 13 000 zł oferujący obraz i dźwięk na najwyższym poziomie, przeznaczony do konsumpcji treści UHD/HDR, będzie zależało na oglądaniu tradycyjnej telewizji w SDR? Ocenę pozwalam sobie pozostawić Wam.
Kilka słów na koniec
Mogę śmiało stwierdzić, że w porównaniu do OLED+ 934 (2019 r.) Philips jeszcze wyżej ustawił poprzeczkę w tegorocznym modelu (OLED+ 935) – zarówno w kwestii dźwięku, systemu Ambilight, czy obrazu. Jak już wspominałem, w obu tych modelach mamy do czynienia z tzw. urządzeniem kompletnym. W najnowszym egzemplarzu jest zauważalny pewien progres w kwestii ogólnej jakości produktu. Ważne, że producent nie spoczął na laurach, choć do ideału jeszcze trochę brakuje. TP Vision podjęło decyzję, że odbiornik pozostanie nadal w sprzedaży. Tym samym jest on najwyżej pozycjonowanym egzemplarzem Philips z oferty na 2021 r.