Plastikowa obudowa, ale flagowe wykonanie
Niemal wszyscy producenci sprzętu mobilnego, z samym Xiaomi na czele, na siłę próbują przekonać klientów, że obudowa wykonana z obu stron ze szkła jest czymś, co bezwzględnie musi mieć flagowy smartfon. W efekcie, na rynku nie ma obecnie żadnego sprzętu z najwyższej półki, którego tylny panel byłby wykonany z materiału innego niż szkło.
Poco, najpewniej głównie z oszczędności, postawiło w standardowej wersji na tworzywo sztuczne i moim zdaniem jest to bardzo dobry wybór. Materiał jest przyjemny w dotyku i nie wygląda tanio. Oczywiście, zawsze lepiej i bardziej prestiżowo byłoby zastosować metal, jednak powiedzmy sobie szczerze, na czymś trzeba było zaoszczędzić.
Poza tym, spasowanie wszystkich elementów stoi na najwyższym poziomie. Smartfon jest sztywny, nie ugina się, a przyciski boczne mają bardzo wyraźny skok i są solidnie osadzone na swoich miejscach. Na duży plus trzeba zaliczyć moduł aparatu, który tylko minimalnie wystaje ponad powierzchnię tylnej ściany. Zwolennicy tradycyjnych rozwiązań z pewnością ucieszą się także z obecności gniazda jack 3,5 mm.
Wygląd Pocophone’a nie jest spektakularny, ale urządzenie nie ma się czego wstydzić. Jest ładnie zaprojektowane i w każdym kolorze (do wyboru: czarny, niebieski i czerwony) wygląda po prostu ładnie. Charakterystycznym smaczkiem stylistycznym są czerwone ramki w okół obiektywów tylnych aparatów, które dodają odrobinę drapieżności obudowie. Zdecydowanie najbardziej efektownie wygląda wersja wykonana z Kevlaru, która ma na pleckach chakrakterystyczną fakturę.
Ekran i aparat bez rozczarowań
Przed oficjalną premierą F1 pojawiały się głosy, ze producent ma zamiar zaoszczędzić na ekranie, który będzie miał dużą rozdzielczość, ale jakość nieporównywalnie gorszą od konkurencji. Okazuje się jednak, że ta teoria się nie sprawdziła, Ponad 6-calowy panel IPS bez kompleksów może stawać do walki z konkurencją – kolory wyglądają ładne, kąty widzenia są szerokie, a widoczność w słońcu jest w pełni akceptowalna.
Jeśli chodzi o aparaty, przedstawiciele Poco nie ukrywają, że polegali w tej kwestii na rozwiązaniach od Xiaomi. Tym sposobem, w modelu F1 mamy jednostki, które były już stosowane we flagowych modelach chińskiego giganta.
Zdążyłem zrobić kilka zdjęć tylnym aparatem i już na pierwszy rzut oka widać, że 12-megapikseli f/1.9 od Sony, współpracujące z 5-megapikselami f/2.0 to udany układ, który może nie oferuje takiej jakości jak Galaxy S9+, czy iPhone X, ale też nie odstaje od czołówki, zarówno przy kadrach robionych w warunkach dziennych, jak i trudniejszych – przy małej ilości światłta. Przykładowe zdjęcia znajdziecie tutaj.
Znajomy software
W teorii, Pocophone F1 ma własną nakładkę, którą nazwano Poco Launcher (będzie dostępny do pobrania także dla użytkowników innych smartfonów). W praktyce, jest to jednak nieco zmodyfikowane MIUI 9 z Androidem 8.1. Software Pocophone’a wyróżnia między innymi obecność osobnego menu z aplikacjami, które można wyszukiwać między innymi po kolorach ikonki.
Jest też zainstalowany oryginalny pakiet ikonek, który różni się od tego stosowanego w smartfonach Xiaomi. W każdej chwili można jednak przełączyć na klasyczną stylistykę. Widać, że producentowi zależało przede wszystkim na szybkości działania – wszystkie okna i aplikacje otwierają się w mgnieniu oka i według zapewnień Poco, tak zostanie przez cały okres użytkowania smartfona.
Gdzie jest haczyk?
Będąc nauczonym, że okazji nie ma, a za każdą zbyt atrakcyjną ofertą idzie jakiś ukryty podstęp, przez ostatnie kilka godzin bardzo starałem się znaleźć w tym smartfonie jakąś poważną wadę, albo brak, który usprawiedliwiałby tak absurdalnie niską cenę.
Niestety, albo może na szczęście, jedyny mankament Pocophone’a F1 jaki na razie odkryłem to brak NFC. Wszystko wskazuje więc na to, że szykuje się nam absolutny hit, będący olbrzymim zagrożeniem dla wszystkich smartfonów, od średniej klasy po najwyższą półkę.