Rozstanie z Huawei P30 Pro i rozczarowanie OnePlus 9
Przez blisko trzy lata na co dzień korzystałem ze smartfona Huawei P30 Pro. Czy byłem z niego zadowolony? Niemal pod każdym względem. Płynna praca, szybkie ładowanie, no i usługi Google na pokładzie. Niestety, z czasem producent postanowił tak mocno pogorszyć oprogramowanie jego aparatu, że sprzęt stał się dla mnie nieużywalny. Robię na co dzień sporo zdjęć, więc było to dla mnie nie do zaakceptowania. Sprzedałem Huawei P30 Pro w idealnym stanie za naprawdę sensowne pieniądze (ok. 1100 złotych) i podjąłem decyzję o przesiadce na coś nowego.
Przez kilka tygodni użytkowałem użyczony mi smartfon OnePlus 9. Szybko polubiłem się z systemem OxygenOS, fizycznym przełącznikiem wyciszania telefonu i błyskawicznym ładowaniem Warp Charge 65T. Uzupełnianie stanu baterii od 0 do 100 procent w 30 minut? Bajka. Niestety, OnePlus 9 miał dwa poważne mankamenty. Za żadne skarby tego świata nie chciał współpracować z Android Auto w moim samochodzie (znany bug tego modelu), a jakość zdjęć w świetle żarowym i po zmroku wołała o pomstę do nieba (brak optycznej stabilizacji obrazu). Postanowiłem: kupię sobie smartfon, który uznam za najczęściej polecany w cenie do 2000 złotych.
Powiedzmy sobie szczerze: testuję przeróżne smartfony, ale nie absolutnie wszystkie. Zrobiłem szybki research i zauważyłem, że w cenie do 2000 złotych – a nie miałem zamiaru płacić więcej za nowy smartfon – powszechnie poleca się model Samsung Galaxy S20 FE 5G. Obejrzałem kilka testów na YouTube, przeczytałem garść recenzji, zobaczyłem przykładowe zdjęcia z aparatu i rozpocząłem poszukiwania.
Samsung Galaxy S20 FE 5G – czy warto?
No nie wiem.
Smartfon Samsung Galaxy S20 FE 5G kupiłem ostatecznie pod koniec kwietnia na jednej z wyprzedaży. 1837 złotych uznałem za całkiem atrakcyjną kwotę za smartfon z obsługą 5G, z wciąż niezłym procesorem Snapdragon 865 i dobrym aparatem, którego po prostu potrzebuję na co dzień. Stwierdziłem, że znam jego mocne i słabe strony. Przymknąłem oko na przeraźliwie wolne jak na dzisiejsze standardy ładowanie. Jakoś to będzie – pomyślałem.
Samsung Galaxy S20 FE 5G. | Źródło: Instalki.pl
Po doświadczeniach z Huawei P30 Pro z marca 2019 roku stwierdziłem, że flagowiec Samsunga z 4. kwartału 2020 roku – bo tak, Samsung Galaxy S20 FE 5G to flagowiec – nie może zapewniać gorszych doznań z użytkowania. Prawda? Prawda?!
Początkowo byłem pozytywnie zaskoczony smartfonem, choć po jednym z najlepszych smartfonów z końca 2020 roku nie spodziewałem się niczego innego. Okej, na samym początku może nieco zdziwiłem się, że płynność działania interfejsu po przerzuceniu wszystkich moich zdjęć i aplikacji jakby nieco się pogorszyła, ale machnąłem na to ręką. Wydałem 1837 złotych i uznałem, że nie powinienem wymagać doznań na miarę zapewnianych przez testowane na przestrzeni wcześniejszych tygodni flagowce z 2022 roku. W porządku, nie rozumiałem dlaczego sprzęt działa mniej płynnie niż obciążony w ten sam sposób ex-telefon, ale postanowiłem tego nie roztrząsać. Android Auto nareszcie działało perfekcyjnie, aparat sprawdzał się znakomicie. Uznałem, że wybór był dobry. Niestety, potem było tylko gorzej. Dlaczego?
Samsung Galaxy S20 FE 5G – czas pracy na baterii
Rozczarowanie. Gigantyczne rozczarowanie. Przy moim trybie użytkowania smartfonu bywały dni, kiedy smartfon musiałem ładować dwa razy dziennie. Bateria o pojemności 4500 mAh realnie przekłada się w moim przypadku na SOT na poziomie ok. 4,5-5 godzin. Gdy jechałem pociągiem z Sosnowca do Warszawy i przeglądałem internet wiedziałem, że jeśli nie podładuję w międzyczasie urządzenia lub pociąg powrotny nie będzie oferował podróżującym gniazdek, muszę oszczędzać baterię, aby móc pokazać bilet na smartfonie.
Samsung Galaxy S20 FE 5G wyposażono w ekran o odświeżaniu 120 Hz, który nie jest niestety adaptacyjny, czyli nie dostosowuje częstotliwości odświeżania do treści wyświetlanych na ekranie. Dokłada on swoją cegiełkę do szybszego wykorzystania baterii. Strach pomyśleć co by było, gdybym korzystał z sieci 5G. Wtedy rezultat byłby jeszcze gorszy. Jeśli do tego grałbym w gry mobilne… Uch.
Samsung Galaxy S20 FE 5G. | Źródło: Instalki.pl
Jasne, da się wyciągnąć odrobinę dłuższy SOT, ale jedynie w przypadku, gdy na smartfonie działa w tle co najwyżej kilka niezbyt zasobożernych aplikacji. Samsung Galaxy S20 FE 5G nie jest smartfonem dla maniaków multimediów. Udział w tym ma oczywiście ładowanie
Samsung Galaxy S20 FE 5G – ładowanie
Na wstępie napisałem, że przeżyję bez szybkiego ładowania. Myliłem się. Ładowanie na poziomie 15 W w 2022 roku to pomyłka. Sytuacji wcale nie poprawia akcesoryjna ładowarka 25 W. Jeżeli przyzwyczaisz się już do szybkiego ładowania – i mówię tu o szybkim ładowaniu, a nie „szybkim ładowaniu” Samsunga – nie rób kroku wstecz. Kiepski czas pracy na baterii i żenująca moc ładowania prowadzi tylko do frustracji.
Samsung Galaxy S20 FE 5G. | Źródło: Instalki.pl
Ładowanie baterii Samsung Galaxy S20 FE 5G do pełna za pomocą dołączonej w zestawie ładowarki 15 W trwa dwie godziny. To cztery razy dłużej niż w przypadku OnePlusa 9. Dość szybko kupiłem sobie ładowarkę 25 W, która czas ten skróciła do jednej godziny i 40 minut. Biorąc pod uwagę tempo, w jakim w większości przypadków rozładowywał się telefon, to fatalne wyniki. Nawet w smartfonie za te pieniądze.
Samsung Galaxy S20 FE 5G – ładowanie indukcyjne
Użytkując już na co dzień Samsung Galaxy S20 FE 5G wymieniłem samochód na nowy – taki z Android Auto oraz ładowarką indukcyjną. Ucieszyłem się, że będę mógł ładować smartfon bezprzewodowo, korzystając przy tym z bezprzewodowego Android Auto. Szkoda, że i tym razem czekała na mnie nieprzyjemna niespodzianka.
Mój samochód nie obsługuje bezprzewodowego Android Auto, ale ten niedostatek rozwiązałem za pomocą dongla Carsifi, którego recenzja ukaże się jutro na łamach naszego serwisu. Połączyłem smartfon z donglem, wsunąłem do ładowarki indukcyjnej (zacienionej, to ważne) i ruszyłem w trasę. Szybko okazało się, że Samsung Galaxy S20 FE 5G ma problem z ładowaniem. Ładowanie bezprzewodowe smartfona Samsung Galaxy S20 FE 5G w trakcie połączenia przez Bluetooth z Android Auto rozgrzewa go naprawdę mocno. Na tyle mocno, że urządzenie przestaje się ładować, o czym komunikat samochód wyświetla cyklicznie na ekranie systemu multimedialnego. Poszperałem w sieci i… problem występuje nie tylko u mnie.
Rozumiem, gdyby problem ten występował w trakcie upałów w telefonie ładowanym na podszybiu, ale w klimatyzowanym aucie, w zacienionym miejscu?! | Źródło: Canva Pro
Samsung Galaxy S20 FE 5G mocno nagrzewa się w trakcie pracy, czasem nawet podczas niedużego obciążenia. W połączeniu z ładowaniem bezprzewodowym jest po prostu fatalnie. W samochodzie pozostaje mi ładować telefon po kabelku. Dramat? Oczywiście, że nie. Kolejne rozczarowanie? Jak najbardziej.
Redaktorku, po co się żalisz?
Problemy pierwszego świata, wiem. Dlaczego miałbym ich jednak nie nagłośnić i nie uchronić w ten sposób kogoś przed rozczarowaniem? Samsung Galaxy S20 FE 5G nie jest tak idealny, na jakiego jest kreowany. Ładowanie przewodowe jest zatrważająco wolne, bezprzewodowe ładowanie w samochodzie po odpaleniu Map Google i Yanosika – w zasadzie niemożliwe, czas pracy na baterii – kiepski. Smartfon nie jest dla każdego i miejcie tego świadomość.
Samsung Galaxy S20 FE 5G ma liczne niepodważalne zalety: ładny design i kilka kolorów obudowy do wyboru, fajny ekran 120 Hz, przyzwoity aparat, 5G, głośniki stereo i wodoszczelną konstrukcję. Nie jest to po prostu tak uniwersalnie dobry telefon, jakiego oczekiwałem i na jakiego kreują go niektórzy.
Jakie wyciągnąłem wnioski? Nigdy więcej nie kupię smartfona z tak wolnym ładowaniem. Na przyszłość będę brał pod uwagę skrajnie niskie wartości SOT podawane w recenzjach. Najlepiej nastawić się na najgorsze. Wreszcie: będę unikał jak ognia smartfonów, które nagrzewają się z byle powodu.
PS i tak miałem niemałe szczęście, bo w moim egzemplarzu nie występował popularny błąd z brakiem reakcji ekranu na dotyk, przed którym ostrzegają niektórzy internauci.
Jaki smartfon kupić do 2000 złotych? Nie wiem, ale ja nie kupiłbym drugi raz Samsung Galaxy S20 FE 5G. Nie twierdzę, że to zły sprzęt. Po prostu telefon nie dla mnie.
Źródło: mat. własny