W przypadku najnowszej serii S20 Samsung również zdecydował się na zaprojektowanie tańszego wariantu. Tym jednak razem obrał nieco inną strategię, a owoc tego pomysłu mogłem podziwiać w… Muzeum Selfie w Warszawie. Nie jest to wybór przypadkowy. Najpierw zacznijmy jednak od specyfikacji.
FE =/= Lite
Samsung mocno podkreślał na prezentacji, że S20 FE jest pełnoprawnym flagowcem, a nie żadną „lajtową” wersją. Ma o tym świadczyć m.in. ekran AMOLED 6,5 cala z wysokim odświeżaniem 120 Hz, flagowy procesor oraz pamięci (6 GB LPDDR5 i 128 GB UFS 3.0). Potencjalni klienci się ucieszą – producent przewidział opcję ze Snapdragonem 865 (wersja 5G), które w ogólnym rozrachunku wypadają dużo lepiej. Dostępna ma być także wersja z Exynosem 990, jednak nie obsłuży ona standardu 5G.
Kolory smartfonów idealnie zgrywały się z charakterem miejsca. / Foto: Patryk Korzeniecki
„Flagowość” Samsunga Galaxy S20 FE widać także po obecności Samsung DeX. Dzięki niej możliwe jest podłączenie smartfona do komputera i używanie systemu w wersji dostosowanej do wygodnej obsługi myszką i klawiaturą na dużym ekranie. Warto wspomnieć jeszcze o głośnikach stereo z Dolby Atmos, ładowaniu zwrotnym i certyfikacie IP68.
Samsung Galaxy S20 FE mnie zaskoczył
Samsung Galaxy S20 FE mimo swojej natury nie jest smartfonem tanim i rozumiem sceptycyzm niektórych osób jeśli chodzi o kwestię zastosowanych materiałów. Wprawdzie boki telefonu wykonano z błyszczącego aluminium, jednak tył postanowiono wykonać z… plastiku. Czy to źle? Cóż, nie do końca.
Smartfon delikatnie mieni się pod odpowiednim kątem. / Foto: Patryk Korzeniecki
Zastosowany poliwęglan nie jest byle jaki. Matowe tworzywo jest bardzo przyjemne w dotyku i mimo wszystko ciężko mi było na nie narzekać. Może nie jest tak luksusowe jak szkło czy metal, jednak mimo wszystko miało w sobie coś z segmentu premium. Moim zdaniem zastosowanie poliwęglanu niczemu temu smartfonowi nie ujmuje. Zwłaszcza, że Samsung zatroszczył się także o porządne spasowanie materiałów. Nic nie skrzypi i nie odstaje.
Samsung Galaxy S20 FE bardzo przyjemnie leży w dłoni i nie wyślizguje się dzięki plastikowym pleckom. Nie jest jednak tak zgrabny jak S20 i inne wyższe modele, a wszystko to przez niezaokrąglony, płaski ekran. Wydawał mi się trochę cięższy niż S20, chociaż do masywnych smartfonów bym go nie zaliczył.
Plastik, ale nie fantastik. / Foto: Patryk Korzeniecki
Samsung przewidział 6 odcieni, od neutralnego białego przez pastelowy brzoskwiniowy po mocny, ciemny granat. Marka miała w zamyśle stworzenie uniwersalnego flagowca, który będzie się wyróżniał. Miejmy na uwadze, że plastik łatwiej łapie rysy i szybciej się zużywa niż szkło. Obowiązkowe jest wyposażenie telefonu w etui.
Samsung Galaxy S20 FE dostępny jest w szerokiej gamie kolorystycznej. / Foto: Patryk Korzeniecki
Moduł fotograficzny Samsunga Galaxy S20 FE jest tradycyjnie pokryty szkłem, jednak muszę pochwalić powłoki. Mam wrażenie, że ciężko było go zapalcować – mimo wielokrotnego (i nieświadomego) dotykania wysepki palcami dzielnie broniła się przed odciskami. Wygląda na to, że Samsung nie zaoszczędził na tym elemencie. I dobrze. Podobnie sprawa wygląda z wyświetlaczem. Warto wspomnieć, że zostało pokryte szkłem Gorilla Glass 5.
Samsung Galaxy S20 FE dzięki flagowemu procesorowi i pamięciom działa płynnie i sprawnie, pod względem szybkości nie miałem żadnych zastrzeżeń. Ekran AMOLED z odświeżaniem 120 Hz robi robotę – taka płynność jest wręcz uzależniająca. Czuć, że producent nie oszczędził na tych podzespołach.
Aparat Samsunga Galaxy S20 FE jest świetny
Smartfon wyposażone w potrójny moduł fotograficzny podobny do tych z Samsunga Galaxy Note’a 20 czy Samsunga Galaxy Z Folda 2. Na pokładzie znalazły się trzy aparaty: główny 12 MP z optyczną stabilizacją obrazu, teleobiektyw 8 MP z powiększeniem optycznym 3x (również ze stabilizacją) oraz moduł ultraszerokokątny o rozdzielczości 8 MP.
Samsung Galaxy S20 FE może wypadać dosyć blado na tle konkurencji z modułami 48, 64 czy 108 MP. Pamiętajmy jednak, że rozdzielczość to nie wszystko – większą rolę pełnią takie czynniki jak wielkość matrycy, jakość algorytmów i zastosowana optyka.
Czas na aparat. / Foto: Patryk Korzeniecki
Jak pisałem na początku, urządzenie miałem okazję przetestować w Muzeum Selfie zlokalizowanego przy ulicy Grzybowskiej 80/82 w Warszawie. Składa się z kilkunastu pokoi, z których każdy jest w zasadzie zupełnie innym światem. Mamy do dyspozycji basen z piłeczkami i poduszkami, kosmiczny gabinet pełen luster czy… jednorożca w otoczeniu cukierków i różowych chmurek. Warto wspomnieć też o pomieszczeniach, w których wyposażenie znajduje się na… ścianie albo suficie. Muzeum jest inspirujące i pełne świetnych tematów do zdjęć. Okazało się idealnym miejscem do przetestowania aparatów.
Wbrew pozorom zdjęcie ma dobrą orientację / Foto: Patryk Korzeniecki
Trzeba przyznać, że Samsung Galaxy S20 FE robi świetne zdjęcia. I nie ma w tym nic dziwnego – główny sensor został zapożyczony z wyższego modelu S20. Smartfon świetnie dobiera balans bieli i kolory, bez względu na warunki oświetleniowe. Są przy tym szczegółowe i dobrze wyglądają nawet przy powiększeniu. Doceniam Samsunga za naturalność i wierność fotografii. Nie są przeostrzone ani przesycone pod względem kolorystycznym. Jakość nieco spada przy naprawdę skąpym świetle, zwłaszcza przy użyciu aparatu z teleobiektywem lub szerokim kątem. Nie jest to jednak nic niezwykłego.
To chyba najefektowniejszy gabinet w całym Muzeum Selfie / Foto: Patryk Korzeniecki
W przypadku aparatu głównego i z teleobiektywem Samsung Galaxy S20 FE wykorzystuje autofokus fazowy. Nie miałem większych zastrzeżeń co do jego pracy, przynajmniej jak na tak krótki test. Doceniam także płynność przełączania się między poszczególnymi stopniami powiększenia oraz spójność obrazu przy przechodzeniu z jednego aparatu na drugi. To jest to, czego oczekuje się od flagowca.
Aparat ultraszerokokątny / Foto: Patryk Korzeniecki
Aparat główny / Foto: Patryk Korzeniecki
Aparat z teleobiektywem 3x / Foto: Patryk Korzeniecki
Powiększenie 30x wspomagane jest przez sztuczną inteligencję / Foto: Patryk Korzeniecki
Charakter miejsca wprost zachęcał do przetestowania jednej z funkcji Live Focus. Chodzi mianowicie o możliwość zmiany kształtu rozmycia. Smartfon umożliwia zamianę standardowych „kółek” m.in. na kwiatki, gwiazdki a nawet samoloty. Efekt przetestowałem w sali pełnej światełek, która była idealnym miejscem do tego testu.
Live Focus z funkcją zmiany kształtu rozmycia / Foto: Patryk Korzeniecki
Efektów Live Focus jest więcej. / Foto: Patryk Korzeniecki
Galaxy S20 FE jest znacznie tańszy od innych smartfonów serii
Samsung Galaxy S20 FE kosztuje dużo mniej w porównaniu z resztą smartfonów serii, których ceny w momencie premiery wahały się od 3949 do 5999 złotych. Omawiany telefon został wyceniony na 2899 zł (wersja 4G z Exynosem 990) i 3399 złotych (wersja 5G ze Snapdragonem 865). Mimo wszystko liczyłem na nieco niższe ceny.
Samsung Galaxy S20 FE w pełnej okazałości. / Foto: Patryk Korzeniecki
Przypomnę, że przedsprzedaż potrwa do jutra – 1 października 2020 roku. Klienci będą mogli wybrać jeden z gratisów – opaskę Galaxy Fit2 oraz zestaw gracza składający się z kontrolera oraz kodu do usługi Xbox Game Pass Ultimate dającego dostęp na 3 miesiące.
Zobacz również: Seria Samsung Galaxy S20 zaprezentowana. Zdumiewający zoom, wideo 8K i znośne ceny