Nie tylko USB PD
USB Power Delivery (USB PD) to oficjalna specyfikacja szybkiego ładowania, opublikowana przez USB-IF w 2012 roku. Od 2020 roku USB PD stał się najczęściej obsługiwanym standardem szybkiego ładowania w branży smartfonów, a jest wykorzystywany także przy ładowaniu laptopów. Kilkoro producentów postanowiło mimo to podążać własną drogą, oferując jeszcze szybsze, ale zastrzeżone standardy. Problem polega na tym, że przez to nie każda ładowarka o dużej mocy jest w stanie naładować szybko każdy smartfon.
Podobnie jak wszystkie standardy szybkiego ładowania, USB PD implementuje określony protokół danych do komunikacji między ładowarką a telefonem. Ten z kolei negocjuje maksymalną tolerowaną moc dostarczania energii zarówno dla ładowarki, jak i samego urządzenia. Urządzeniami korzystającymi z tego protokołu są na przykład Google Pixel 5 i Apple iPhone 12.
Najnowszy standard USB PD zawiera również opcjonalną rewizję Programmable Power Supply (USB PD PPS), którą wykorzystują między innymi smartfony z serii Samsung Galaxy S21. Wprowadza ona bardziej elastyczną kontrolę napięcia w krokach co 20mV, dzięki czemu standard ten jest znacznie bardziej przydatny do optymalnego szybkiego ładowania.
Popularny Qualcomm Quick Charge w przypadku wersji 5.0 jest wstecznie kompatybilny ze wszystkimi poprzednimi wersjami Quick Charge oraz USB PD, przypominając w dużej mierze swoją zasadą działania USB PD PPS. Qualcomm rozszerza swój standard o możliwości identyfikacji ładowarek, a także protokoły ochrony napięcia, prądu i temperatury. Standard ten został zaprojektowany tak, aby był jeszcze bezpieczniejszy niż standard USB PD… a smartfon nie dawał się ładować z dużą mocą absolutnie każdej ładowarce – zwłaszcza tym potencjalnie niebezpiecznym.
Qualcomm Quick Charge 5 – od 0 do 50% baterii w 5 minut
Jeszcze szybsze, jeszcze droższe
Wyścig na prędkość ładowania trwa zwłaszcza wśród chińskich producentów. Oppo SuperVooc, OnePlus Warp Charge, Huawei SuperCharge, czy też nowe szybkie ładowanie Xiaomi HyperCharge o mocy 120 W – tutaj każdy producent wymaga swojej własnej dedykowanej ładowarki, a nawet kabla, aby dany sprzęt naładować z pełnią mocą.
Oficjalnie chodzi o kwestie związane z bezpieczeństwem oraz ochronę własnych technologii. Nieoficjalnie oczywiście o zwabienia konsumenta swoim superszybkim ładowaniem. OnePlus i Xiaomi uchyliły wprawdzie furtkę i coraz częściej zaczynają w wybranych smartfonach wspierać USB PD oprócz swoich własnych protokołów, ale nie oznacza to jeszcze pełnej kompatybilności na przestrzeni całej oferty.
Całe to zamieszanie powoduje, że konsumenci pragnący szybko ładować swój sprzęt są bardzo często skazani na drogie ładowarki, sprzedawane wyłącznie przez producentów ich smartfonów. Jeśli połączyć to z faktem, iż producenci telefonów coraz chętniej rezygnują z dodawania ładowarek w zestawie, po zakupie telefonu czasem trzeba będzie nastawić się na dość duży wydatek, oprócz rzecz jasna doktoryzowania się z przeróżnych technik uzupełniania energii w bateriach. Ambaras z różnymi technologiami już teraz jest duży, a sytuacja wcale nie zmieni się za kilka lat – problem raczej się tylko pogłębi. Nie jestem przekonany, czy taki stan rzeczy ma coś wspólnego z „ekologią”, o którą tak ochoczo „dbają” w ostatnim czasie korporacje.
Jedno jest pewne i co do tego nikt nie powinien mieć wątpliwości: tanie ładowarki o dużej mocy, bez odpowiednich zabezpieczeń, to tykająca bomba. Mogą okazać się szkodliwe i dla sprzętu i dla użytkownika.
Czy szybkie ładowanie szkodzi smartfonom?
W Internecie nie trudno spotkać się z opiniami, że szybkie ładowanie wpływa negatywnie na żywotność baterii. OPPO zapewnia na przykład w swoich materiałach prasowych, że baterie traktowane ładowaniem SuperVOOC 125 W charakteryzują się 80% pojemności po 800 cyklach ładowania. Ma to przełożyć się na dwa lata bardzo intensywnego użytkowania smartfonu. Podobno ładowanie SuperVOOC 65 W zużywa baterię w tym samym stopniu.
Ładowarka Warp Charge Wireless 50W od OnePlus
Rozwiązania producentów różnią się od siebie nie tylko mocą ładowania, ale także wpływem na żywotność baterii, czy nawet temperaturami, do jakich nagrzewają sprzęt w trakcie ładowania. Każdy producent uważa, że jego technologia jest tą najlepszą i… trudno spodziewać się, że poszczególne podmioty dojdą ze sobą w tej kwestii do ładu.
Źródło: mat. własny