Premiera nowego iPhone’a SE zmusiła mnie już po raz n-ty do pewnej refleksji, którą chciałbym się z Wami podzielić. Być może po prostu się starzeję, a może producenci smartfonów poczuli w pewnym momencie, że osiągnęli perfekcję w kwestii designu i postanowili osiąść na laurach. No bo jak inaczej wytłumaczyć to, że iPhone SE wygląda w zasadzie identycznie jak iPhone 6 z 2014 roku? Gwarantuję, że przeciętny konsument nie będzie w stanie odróżnić od siebie kilku różnych modeli smartfonów patrząc tylko na ich przedni panel – o ile tylko nie będzie widniało na nim żadne logo. Wszystkie telefony wyglądają tak samo. Różnią się jedynie nic nie znaczącymi detalami. Dlaczego nie może być znowu jak kiedyś?
Punkt wyjścia, czyli boom na telefony
Pamiętam doskonale, gdy rozpoczynałem gimnazjum. Moim pierwszym telefonem był Alcatel OT 501 i byłem z niego bardzo dumny. Wyróżniał się na tle innych urządzeń chociażby wystającą z korpusu obudowy antenką, cieszył możliwością nagrywania notatek głosowych oraz irytował przeglądarką WAP. Wielu z moich rówieśników dysponowało już wtedy uznawaną dziś za klasyka Nokią 3310 i zagrywało się w kultowego „węża”. Czasy gimnazjum i liceum właśnie wspominam jako czasy, w których telefon wyrażać potrafił „osobowość” użytkownika.
Po lewej: Alcatel OT 501, po prawej: Nokia 3310. Wyrafinowane? No, nie do końca.
Po Alcatelu przyszedł czas na telefon od… znanego producenta samochodów. Wyobraźcie sobie, że na polskim rynku był obecny telefon Mitsubishi Trium Aria – cieszył się mizerną popularnością i nietuzinkowym wyglądem, w związku z czym stwierdziłem, że muszę go mieć. Producenci zaczęli wtedy powoli kombinować, chcąc w jakiś sposób wyróżnić swoje sprzęty na tle rozwiązań konkurencji.
Pamiętam, że telefon reklamował Przemysław Saleta, zachwalający jego zalety w ofercie Idea POP. Jak? Zobaczcie. Klawiaturę tego telefonu odsłaniało się odkrywając klapkę. Była to ciekawa odmiana od aparatów o klasycznej budowie.
Uwielbiałem nowinki technologiczne, więc telefony zmieniałem jak rękawiczki. Moją trzecią „słuchawką” była Nokia 5510. Jeśli pamiętacie jaką furorę robił ten telefon, to możecie się domyślać, że byłem z niego dumny jak paw. Rozpoznawany po dziś dzień sprzęt szokował nietypową obudową z klawiaturą QWERTY i ekranem umieszczonym… centralnie! Był to pierwszy telefon firmy Nokia z wbudowanym odtwarzaczem MP3 i 64 MB pamięci. Wiecie co to oznaczało w tamtych czasach?
Nokia 5510 – prawdziwy graal dla miłośników muzyki.
Zakup każdego telefonu był dla mnie niemałym wydarzeniem. Finansowałem je z własnych, ograniczonych funduszy, które pozyskiwałem często… sprzedając urządzenie w cenie nieco wyższej niż ta, w której je kupiłem! Tak, tak się dało. Dokładałem później „kilka złotych” i ciach – miałem nowy telefon. Urządzeniami tymi „jarali” się wszyscy, a im dziwniejszy sprzęt ktoś posiadał, tym większe emocje budził.
Czasy telefonów dziwnych i nietuzinkowych
Z czasem producenci telefonów puścili wodze fantazji w zakresie projektowania swoich rozwiązań. Pozwolił im na to rozwój technologii i wymusiła na nich sytuacja rynkowa. Aby podbić serca konsumentów trzeba było zaprezentować coś „wow”, coś o czym wszyscy będą mówić. To właśnie dzięki temu powstało mnóstwo urządzeń, które pamiętamy do dziś. Przykładów nie trzeba szukać daleko.
Dziś gamingowe smartfony są „gamingowe”, bo jakiś PRowiec tak je określił. A kiedyś? Graczom w 2003 roku zaproponowano na przykład telefon Nokia N-Gage, który przypominał bardziej konsolę do gier. Otrzymał procesor ARM9 o taktowaniu 104 MHz, system Symbian 6.1 (można było na nim zainstalować np. Gadu-Gadu) i wyświetlacz o rozdzielczości 176×208 pikseli. Bazujący na konstrukcji Nokii 7650/3650 telefon nie odniósł sukcesu komercyjnego (sprzedano ok. 3 mln urządzeń) i nie był uznawany za wybitnie przemyślany, ale zostanie na pewno zapamiętany po wsze czasy. Pamiętacie Samsunga Galaxy J5 2015 DUOS? Nazwę, być może, ale to jak wyglądał? No właśnie, ja też nie.
Nokia N-Gage – kiepska konsola do gier, przeciętny telefon.
Nokia przodowała w zwariowanych konstrukcjach, zalewając rynek sprzętami pokroju telefonów Nokia 7600 (2003 rok), Nokia 3250 (2006 roku), czy też zwariowanej Nokii 7280 (2004 rok).
Trio ciekawych telefonów marki Nokia. Od lewej: Nokia 7600, Nokia 3250, Nokia 7280.
Samsung prezentował hybrydę komórki i telefonu stacjonarnego w postaci Samsung Serene, Motorola pokazała swiatu Motorolę RIZR Z10, a Siemens oszalał i zaprezentował serię telefonów Siemens Xelibri, które wyglądały jak… jak… kurczę, no sami powiedzcie jak.
Rodzina telefonów Siemens Xelibri. Co miał na myśli projektant?
W zasadzie każdy rok przynosił jakieś zwariowane projekty, ciekawe innowacje i lepsze lub gorsze funkcje. A potem nastał czas smartfonów i wszystko stanęło na głowie.
Era nudnych smartfonów
W porządku, pierwszy historycznie smartfon został stworzony już w 1992 roku. Urządzenie IBM Simon zostało nawet wprowadzone na rynek w 1993 roku, ale wtedy określane było mianem palmtopa lub palmofonu. Skupmy się na czasach, które uznajemy za powolny koniec ery klasycznych telefonów i rozkwit smartfonów. Modę na smartfony z ekranem dotykowym zapoczątkował dopiero iPhone.
2007 rok to czasy, w których firma Apple dyktowała trendy, przynajmniej na tym rynku. Początkowo producenci smartfonów wzorem firmy z Cupertino usuwali fizyczne klawiatury i zastępowali je czułymi na dotyk ekranami jedynie w najdroższych smartfonach. W tym samym roku co iPhone zadebiutowała między innymi przedziwna Nokia N93i. Smartfon wyglądał jak skrzyżowanie kamery, klasycznego telefonu i smartfonu. Zupełnie jakby fiński producent połączył kilka różnych projektów w całość. Sprzęt reklamowano jako potrafiący „nagrywać wideo w rozdzielczości DVD”, łączący się z Internetem poprzez sieci WLAN i 3G, a także obsługujący mobilną telewizję transmitowaną strumieniowo. Urządzenie z systemem Symbian OS S60 3rd Edition kosztowało, bagatela, 600 euro. Można je śmiało traktować jako łabędzi śpiew Nokii.
Trochę telefon, trochę smartfon, trochę kamera, trochę nie wiadomo co. Nokia N93i.
Samsung odpowiedział na iPhone’a drogą Omnią, LG przygotował tani model Cookie. Rynkiem smartfonów w Polsce porządnie zatrząsł chyba dopiero Samsung Avila, który stał się synonimem smartfonu dla mas.
Samsung GT-S5230 Avila debiutował z końcem kwietnia 2009 roku i kosztował ok. 700-800 złotych. Dotykowy ekran o przekątnej 3 cali miał rozdzielczość 240×400 pikeli. Pamiętam doskonale moją pierwszą styczność z tym urządzeniem. Dotyk w wyświetlaczu telefonu mojej znajomej, będącej posiadaczką wzmiankowanej Avili, działał tak sobie, wydajność pozostawiała sporo do życzenia, ale sam smartfon prezentował się nowocześnie i intrygująco. Pomyślałem wtedy, że pisanie na tak małym i mało responsywnym ekranie musi być strasznie niewygodne i pozostałem na jakiś czas przy moim ulubionym Sony Ericssonie K750i z fizyczną klawiaturą i szpanerskim aparatem z „zasuwką” i lusterkiem do selfie.
Sony Ericsson K750i – jeden z najlepszych telefonów w historii. Nawet z tym nie polemizujcie! 😉
Producenci smartfonów przestali zwracać uwagę na design swoich urządzeń, a skupili się na zwiększaniu ergonomii i komfortu korzystania. W żadnym wypadku nie twierdzę, że źle się działo, bowiem pierwsze smartfony z ekranami oporowymi były tragiczne, niezbyt czułe na dotyk i psuły się na potęgę. Z czasem za element designu wyróżniający jedno urządzenie od drugiego zaczęto uznawać rozmiar ekranu. Tak po prostu. Później dopiero zaczęto zwracać na proporcjach rozmiaru matrycy do rozmiaru przedniego panelu. Wszystko zaczęło obracać się wkoło ekranów – większy, ładniejszy, o większej rozdzielczości…
Nokia 5800. Jej fatalny ekran oporowy czasami powraca do mnie w koszmarach.
Oczywiście nie stało się tak, że wraz z pojawieniem się smartfonów producenci od razu dali sobie spokój z ciekawymi pomysłami, oj nie. Pamiętam chociażby jak Sony Ericsson Xperia Play miał zawojować w 2011 roku serca miłośników wirtualnej rozgrywki. Spod dotykowego ekranu smartfonu ułożonego w orientacji poziomej wysuwała się klawiatura pełniąca funkcję kontrolera w grach. To było ciekawe!
Sony Ericsson Xperia Play, czyli kolejny niezwykły smartfon gamingowy.
Ustalmy jedną rzecz: dobrze się stało, że producenci zaczęli przedkładać realną użyteczność smartfonu ponad względy związane z designem. W urządzeniach tych stosuje się aparaty o coraz większych możliwościach i procesory, które mocą obliczeniową zawstydzają stare komputery. Wcale nie tęsknie za czasami, w których substytutami jednego urządzenia w postaci smartfonu był telefon, odtwarzacz MP3, kompaktowy aparat fotograficzny, laptop lub komputer, dyktafon, latarka i nie wiem co jeszcze. Przykro mi tylko trochę, że konsumenci zaczęli ekscytować się zupełnymi bzdurami patrząc na design urządzeń.
Dziurki, łezki, wysepki i inne bzdury
Spójrzcie na 20-30 smartfonów wyprodukowanych w latach 2015 – 2020. Najlepiej patrzcie na zdjęcia, na których smartfony te mają wyłączony ekran. Jakie różnice dostrzegacie? Zapewne niewielkie. Po włączeniu ekranu poszczególne sprzęty będą różniły się od siebie prawdopodobnie umieszczeniem obiektywu przedniego aparatu. Aż trudno w to uwierzyć, ale konsument ery smartfonów ekscytuje się tym, czy smartfon będzie miał „dziurkę” w ekranie, czy może „łezkę” w centralnym jego punkcie. Jakiś czas temu kolosalne emocje (prawdziwe OBURZENIE) budzić potrafił „notch”, czyli „wycięte” w ekranie miejsce na aparat przedni i towarzyszące mu często inne czujniki. Widoczność notcha można było w większości przypadków wyłączyć z poziomu oprogramowania, ale kto by się tym przejmował, prawda?
Czym na ogół różnią się od siebie nowoczesne smartfony w kwestii wizualnej? Grubością ramek wkoło ekranu. Umiejscowieniem aparatu głównego i tym, czy wysepka wystaje ponad obudowę. Kolorem i materiałem, z którego wykonano obudowę. Czy coś pominąłem? Zmierzam do tego, że wszystkie smartfony z grubsza wyglądają tak samo. Różnice są kosmetyczne. Smartfon stał się produktem wizualnie nudnym i nieciekawym. Jak chleb. Czy ktokolwiek ekscytuje się kształtem bochenka chleba i zastanawia jaki kształt będzie miał kolejny z zakupionych bochenków?
Znajdź 10 różnic:
Po lewej nowy iPhone SE 2020, po prawej iPhone 6 z 2014 roku.
Znajdź 10 różnic:
Z lewej Motorola RIZR Z10, po prawej: Samsung Serene.
Oczywiście trudno jest nie wspomnieć o smartfonach „nietypowych”. Wyposażone w składany ekran Huawei Mate X, Samsung Galaxy Fold, czy też Motorola Razr są jednak szalenie drogie, niezbyt praktyczne i stanowią niewielki promil urządzeń, będący zapewne ślepą uliczką w rozwoju smartfonów.
Jeśli pamiętacie jeszcze klasyczne telefony, to powiedzcie, czy nie tęsknicie odrobinę za czasami, w których projekty tych urządzeń diametralnie się od siebie różniły? Być może część czytelników serwisu Instalki.pl jest zbyt młoda, aby pamiętać czasy sprzed ery smartfonów, więc pytanie kierowane do nich brzmi: czy nie opatrzył i nie znudził Wam się jeszcze trend produkowania smartfonów podobnych do siebie jak dwie krople wody?