Czy dysponowanie samolotami o niskiej wykrywalności może mieć jakieś wady? Może. Jak bowiem znaleźć taki samolot, gdy się… zgubi? Z tym problemem na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu godzin musiało się zmagać amerykańskie wojsko, które zgubiło ponaddźwiękowego F-35.
Amerykański F-35, który przepadł jak kamień w wodę
Amerykańskie wojsko zgubiło myśliwca F-35 (F-35B Lightning II) w niedzielę, w wyniku niefortunnego wypadku, do którego doszło podczas szkolenia. Pilot samolotu katapultował się z jego pokładu i około godziny 14:00 czasu lokalnego bezpiecznie wylądował z użyciem spadochronu w pobliżu miasta Charleston w Karolinie Południowej.
Pilot w stabilnym stanie trafił do lokalnego szpitala, a co stało się z samym samolotem? O tym przez długi czas nikt nie miał pojęcia. Gdy pilot z niego wyskoczył, myśliwiec znajdował się w trybie autopilota. Mógł więc długo znajdować się w przestworzach.
W poszukiwania samolotu zaangażowano szereg instytucji. Korpus Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych, do którego należał myśliwiec, sięgnął po pomoc stacji lotniczej piechoty morskiej w Beafort, Federalnej Administracji Lotnictwa (FAA), lokalnych władz i nie tylko. Co jednak najciekawsze, o pomoc w poszukiwaniach poproszono też zwykłych obywateli, a zrobiono to za pomocą mediów społecznościowych takich jak Facebook i Twitter (X).
Sytuacja trochę śmieszna, trochę straszna
Oczywiście informacja o tym, że amerykańskie wojsko zgubiło myśliwca i że poprosiło o pomoc w znalezieniu go Internet, wiele osób zwyczajnie rozbawiło. Trudno się temu dziwić. Chyba nie było to przejawem wysokich kompetencji i poważnego podejścia do bezpieczeństwa narodowego USA.
Oczywiście o ile całe zajście poprawiło internautom humor, tak wywołało oburzenie wśród amerykańskich polityków. Zirytowana wieścią o nim posłanka Nancy Mace z Karoliny Południowej napisała na X posta, o treści:
„Jak do cholery można zgubić F-35? Dlaczego nie ma urządzenia śledzącego i dlaczego prosimy społeczeństwo o znalezienie odrzutowca i zwrócenie go wojsku?”
Zguba odnaleziona – tak jakby
Dobra wiadomość jest taka, że ostatecznie samolot znaleziono, a raczej to, co z niego zostało. Znaleziono go w poniedziałek wieczorem (czasu lokalnego). Jego szczątki leżały na północny-wschód od stacji lotniczej piechoty morskiej w Beafort. Szczegółów na temat lokalizacji nie podano. Wiadomo jedynie, że stację lotniczą i pozostałości myśliwca dzieliły dwie godziny drogi.
W tej chwili trwa dochodzenie, które ma wyjaśnić, dlaczego pilot musiał katapultować się z omawianego egzemplarza F-35. Cóż, przynajmniej dobrze wiedzieć, że F-35 sprawdza się jako samolot o niskiej wykrywalności. W końcu, Polska podpisała umowę na zakup kilkudziesięciu egzemplarzy F-35.
Źródło: NBC News, fot. tyt. Wikimedia Commons/Departament Obrony Stanów Zjednoczonych