Amerykanie monitorują 90 procent ruchu internetowego
Wiele różnych gałęzi armii amerykańskiej miało wykupić dostęp do potężnego narzędzia do monitorowania Internetu, którego twórcy chwalą się, że dzięki niemu da się śledzić 93 procent światowego ruchu internetowego. W niektórych przypadkach ma zapewniać ono dostęp do danych e-mail, historii przeglądania i informacji takich jak internetowe pliki cookie i inne wrażliwe dane. Dostęp do owianego sekretem kontraktu oraz jego szczegółowej dokumentacji pozyskali dziennikarze serwisu Motherboard należącego do Vice.
Augury stworzone przez firmę Team Cymru w sektorze prywatnym wykorzystywane jest do przeciwdziałania cyberatakom i monitorowania poczynań hakerów. Państwa rzekomo wykorzystują je do podobnych celów, choć w przypadku US Army sytuacja wygląda nieco inaczej. Augury każdego dnia ma dostarczać 100 miliardów nowych wpisów z ponad 550 punktów rozsianych na całym świecie. W rejestrze zamówień publicznych Stanów Zjednoczonych widnieje komunikat, że Augury gwarantuje dostęp do petabajtów danych, również historycznych.
Dane pozwalają wykryć konkretne urządzenie, potencjalnie zezwalając na kontakt z taką osobą. W podobny sposób Citizen Lab wykryło aferę dotyczącą wykorzystania systemu Pegasus w Polsce. Eksperci wykorzystali dane od Team Cymru, aby identyfikować zainfekowane komputery oraz ich właścicieli.
Kaczyński potwierdza, że Polska ma Pegasusa.
Woś: nie wiem, co to jest Pegasus.
Można wierzyć polskiej władzy, co nie?https://t.co/H5Ex75oPgS przez @OnetWiadomosci
— Marcin Wyrwał (@Wyrwal) January 7, 2022
Opłacalna umowa
Możliwość korzystania z Augury miała kosztować podmioty z USA zaledwie 3,5 miliona dolarów (ok. 17,1 mln złotych). To niewielka cena za dostęp do informacji pozwalających przechylać szalę zwycięstwa w bitwach, a nawet całych wojnach. Dostęp do Augury mają podobno United States Navy (marynarka wojenna Stanów Zjednoczonych), United States Army (wojska lądowe Stanów Zjednoczonych), U.S. Cyber Command (amerykańskie wojska cybernetyczne) oraz Defense Counterintelligence and Security Agency (kontrwywiad).
Co ważne, dane pobierane są najprawdopodobniej bez zgody użytkowników Internetu przez Team Cymru, co potwierdza źródło Motherboard. W zamian za dane netflow od dostawców usług internetowych (ISP) firma ma analizować bezpłatnie zagrożenia stojące przed nimi.
Nie jest wiadomym, skąd dokładnie Team Cymru uzyskuje PCAP (dane pakietowe z sieci) i inne bardziej wrażliwe informacje – czy pochodzą one od dostawców usług internetowych, czy też są czerpane w inny sposób.
Źródło: Vice