DuckDuckGo jednak niczego nie cenzuruje?
Z końcem ubiegłego tygodnia z wyników wyszukiwania DuckDuckGo zniknęły nie tylko treści umieszczane na znanych pirackich stronach internetowych, takich jak The Pirate Bay, 1337x i Fmovies, ale nawet odnośniki do pobierania programów pokroju popularnego youtube-dl. Fani wyszukiwarki nie kryli rozczarowania, a firma nie poprawiała wcale swojej sytuacji, nabierając wody w usta i nie udzielając komentarzy mediom opisującym sprawę. W końcu z pewnym opóźnieniem zareagował założyciel i dyrektor generalny DuckDuckGo, Gabriel Weinberg, za pośrednictwem swojego konta na Twitterze.
Według Weinberga wyszukiwarka… nigdy niczego nie usuwała. Problemy były związane bezpośrednio z operatorem wyszukiwania „site:”, pozwalającym zawęzić wyszukiwanie do danej strony internetowej. Ten najwyraźniej przestał działać poprawnie.
„Mamy nadzieję, że wyjaśnię wszelkie nieporozumienia dotyczące naszej wyszukiwarki.
Po pierwsze, w weekend pojawiły się całkowicie nieprawdziwe nagłówek. Nie „czyścimy” żadnych mediów z wyników wyszukiwania. Każdy może to zweryfikować, szukając mediów i zobaczyć, jak pojawiają się w wynikach.
Podobnie nie cenzurujemy youTube-dl ani treści z The Pirate Bay i są one nadal dostępne w wynikach wyszukiwania, jeśli szukasz ich po nazwie (co robi większość ludzi). Problemy ma operator site: (z którego prawie nikt nie korzysta) i już nad tym pracujemy” – czytamy.
Similarly, we are not „purging” YouTube-dl or The Pirate Bay and they both have actually been continuously available in our results if you search for them by name (which most people do). Our site: operator (which hardly anyone uses) is having issues which we are looking into.
— Gabriel Weinberg (@yegg) April 17, 2022
Problem polega na tym, że problem nie tkwił jedynie w omawianym operatorze – z wynikami wyszukiwania było ewidentnie coś nie tak, co potwierdziło wielu internautów oraz dziennikarzy. Dopiero po publikacji tweeta CEO wyniki wyszukiwania zaczęły powracać do DuckDuckGo. Nie wszystkie jednak wróciły.
Dziennikarze Torrent Freak podśmiewają się, że gdy tylko w ich kolejnych artykułach i ich aktualizacjach pojawiały się wzmianki dotyczące problemów z wyszukaniem treści z konkretnych źródeł, te w „magiczny” sposób były przywracane. Szybko okazało się (podobno), że winny był (podobno) Bing.
Źródło problemów
Podobnie jak wiele innych mniejszych wyszukiwarek, DuckDuckGo korzysta z różnych źródeł danych, a jednym z nich jest Bing należący do Microsoftu. Rzecznik DuckDuckGo ostatecznie skapitulował i poinformował przedstawicieli Torrent Freak, że usterki faktycznie miały miejsce, a winowajcą była wyszukiwarka Microsoftu.
„Tak, jest to związane z wykorzystaniem przez nas danych z Bing” – powiedziała Allison Goodman, starszy menedżer ds. komunikacji w DuckDuckGo.
DuckDuckGo nie był zadowolone z tego, w jaki sposób media komentowały sprawę, ale… faktem jest, że opisywana sytuacja miała miejsce. Źródłem problemów nie była po prostu polityka DuckDuckGo. Jako że kłopoty przyniósł Bing, dotknęły one również innych wyszukiwarek, które opierają się na danych z tego źródła.
„Ponieważ zdarzenia te miały swój początek w Bing, zostały one przekazane naszym wynikom, a także innym partnerom konsorcjum Bing” – wyjaśniła Goodman.
W przypadku DuckDuckGo rozwiązanie problemu na stałe może okazać się trudne tak długo, jak będzie on polegał na Bing. Poza potencjalnymi konsekwencjami prawnymi aktywnego ręcznego przywracania pirackich witryn, istnieją dziesiątki, jeśli nie setki innych domen, których wciąż nie można znaleźć.
Właściciele wyszukiwarek internetowych coraz częściej muszą usuwać wyniki wyszukiwania z powodów związanych z prawami autorskimi i żądaniami wysuwanymi przez ich prawowitych właścicieli.
Źródło: Torrent Freak