Jakiś czas temu opisywaliśmy historię dwóch Niemców, którzy przyjechali nieco z przypadku samochodem elektrycznym Tesla Model Y do Polski i stwierdzili, że najpewniej już nigdy nie będą chcieli kierować tego rodzaju autem. Delegacja Polskiej Izby Rozwoju Elektromobilności (PIRE) z premedytacją wsiadła na pokład samochodu Volkswagen ID.4 i udała się z Zielonej Góry do Cannes we Francji. Jak zapewne się domyślacie, licząca ok. 3000 kilometrów w obie strony podróż była naprawdę długa.
Samochodem elektrycznym w daleką podróż
W Cannes odbywały się Międzynarodowe Targi Nieruchomości i inwestycji. To właśnie tam wybrała się kilkuosobowa delegacja PIRE. Polska delegacja postanowiła przemieszczać się bezemisyjnie, a przynajmniej przy założeniu, że prąd wytworzony do ładowania Volkswagena ID.4 w ładowarkach pochodził ze źródeł odnawialnych. Trasa trwała naprawdę długo.
Podróż rozpoczęła się w Zielonej Górze w niedzielę 12 marca, a 1500-kilometrowa przejażdżka do Cannes trwała 19 godzin. Tyleż samo trwał powrót, ale trzeba pamiętać o tym, że jest to wyłącznie czas jazdy, bez uwzględnienia czasu potrzebnego na ładowanie. Na przestrzeni całej trasy Volkswagen ID.4 musiał być podpinany do ładowarki łącznie aż 19 razy, a ładowanie trwało ok. 13 godzin. Łatwo policzyć, że na samą podróż przeznaczono ok. 51 godzin, czyli ponad dwie doby.
Przedstawiciele PIRE stwierdzili, że jazda samochodem elektrycznym po Europie jest łatwa, bo stacje ładowania są powszechnie dostępne.
Volkswagen ID.4 był ładowany co ok. 158 kilometrów. Zużycie energii wyniosło 22,8 kWh/100 km. Na miejscu zużycie spadło do 20 kWh/100 km. Jednocześnie nie pochwalono się kosztami ładowania auta, a ta z pewnością nie były niskie. Prąd na zachodzie Europy jest droższy niż w Polsce.
Internauci obśmiali wyprawę
Niektórzy internauci stwierdzili, że informacje dotyczące podróży to najlepsza antyreklama elektryków. Ktoś od razu wskazał, że 3000 kilometrów jazdy to 3-4 tankowania samochodu z silnikiem Diesla.
Ciekawy komentarz pod dyskusję na temat samochodów elektrycznych zamieścił jeden z internautów, Krzysztof Lewandowski (pisownia oryginalna):
„Trochę mi to przypomina dyskusję sprzed lat w sprawie telefonów. Miłośnicy NOKI 3310 przekonywali jak to długo im trzyma bateria jak to wspaniały telefon, po drugiej stronie sporu byli miłośnicy drogich nowych smartfonów. Warto teraz zobaczyć co każdy z nas ma w kieszeni, NOKIA lub telefon temu podobny leży w sklepach w cenie do 150 zł. Rankingi sprzedaży biją telefony w cenie po kilka tysięcy złotych. Te pierwsze można ładować raz na tydzień te droższe nie wytrzymają nawet jednego dnia użytkowania. Świat się zmienia i to co dzisiaj wydaje się śmieszne i bez sensu ( kilkunastu minutowe ładowanie co 200km) za kilka lat będzie normalnością. Wtedy ci sami ludzi którzy dzisiaj to wyśmiewają, będą wymyślać powody dlaczego wybrali ładowanie od tankowania.
A jeszcze wcześniej świat widział wiele podobnych dyskusji, większość radia nad telewizją, książki nad radiem, itd itd”
Przeciwnicy elektromobilności, odniesiecie się do powyższych słów? Jest w nich chyba ziarnko prawdy?
Źródło: PIRE