Wedle zgromadzonych danych podejrzane strony oraz fałszywe konta użytkowników powiązane z rosyjskimi „fabrykami trolli” wydały około 100 tys. dolarów na 3 tys. reklam ads, które odnosiły się do wyborów w USA. Oczywiście, można podejrzewać, że jest to jedynie czubek góry lodowej, ale warto pamiętać, że bardzo ciężko nakreślić ramy i zakres propagandy w sieci.
Co ciekawe, reklamy nie koncentrowały się na poparciu dla wybranego kandydata – wspierały zarówno Donalda Trumpa jak i Hilary Clinton. W bardzo wielu przypadkach poruszały jednak kontrowersyjne tematy jak kontrola dostępu do broni, zakaz aborcji czy też prawa środowiska LGBTQ.
Część specjalistów uważa, że celem rosyjskiej propagandy nie było wpłynięcie na wynik wyborów, ale sztuczne podgrzewanie sporów i dzielenie amerykańskiego społeczeństwa. Śledztwo dotyczące zaangażowania Kremla w kampanię w USA trwa dalej.
Źródło: The Next Web