Rejestrując się na portalu randkowym podajemy podstawowe dane o sobie, to co lubimy, czego nie lubimy, skąd jesteśmy. Na podstawie tego serwisy przydzielają nam osoby, które prawdopodobnie mają podobne preferencje, i z którymi dobrze się dogadamy. Ile jednak mogą znaczyć podane przez nas informacje w obliczu polubień, ulubionych wydarzeń, miejsc, w których przebywasz, czy nawet tematycznych grup społecznościowych?
Dzięki takiej górze danych Facebook jest w stanie dużo lepiej dopasowywać ludzi niż jakikolwiek inny portal. Ale jest jeszcze jeden element, którym gigant społecznościowy dominuje – kontrola.
Jak to działa? Użytkownik wyraża zgodę na usługę, która wbudowana jest w Facebooku (nie wymaga osobnej aplikacji). Następnie portal tworzy osobny profil, na którym podaje wiek, lokalizację i imię użytkownika. Zainteresowana osoba może sama dodać krótką notkę o sobie, miejsce pracy, informacje o wykształceniu, religii, płci, orientacji seksualnej (oczywiście te dwie ostatnie również w opcjach niebinarnych – ciekawe czemu nie dodali tego w ogłoszeniach o pracę). Następnie dodaje ona do 12 zdjęć, a także odpowiada na maksymalnie 20 pytań pokroju „Jak wygląda Twój idealny dzień?”.
Następnie wybieramy kryteria, które nas interesują – wiek, odległość, religia potencjalnego partnera, et cetera. Potem możemy już tradycyjnie przeglądać dopasowane profile. Jednak, żeby przeglądać kolejne dopasowania trzeba będzie zaznaczyć opcje „Nie interesuje mnie”, bądź napisać wiadomość związaną z pytaniem/zdjęciem z wybranego profilu.
Po wysłaniu wiadomości nie mamy więcej wglądu w profil naszego potencjalnego partnera (nie będziemy otrzymywać spamu od natrętów. O ile nie mają innych kont…), a on dostaje powiadomienie o nowej wiadomości w zakładce „Zainteresowani”. Jeśli ją akceptuje to rozmowa zostanie przeniesiona do zakładki konwersacji obu osób. Korzystając z czatu przez ten mechanizm, nie będziemy w stanie zobaczyć, czy ktoś odczytał wiadomość (da się to jakoś włączyć w zwykłym Messengerze…?), a także wysyłać zdjęć – zapewne domyślacie się czego nie muszą obawiać się kobiety.
Facebook nie planuje czerpać zysków z Dating. Póki co funkcja testowana jest w Kolumbii i nie wiadomo po jakim czasie zostanie wprowadzona w kolejnych regionach. Wybór akurat tego państwa firma argumentuje dużym zainteresowaniem randkami online i bardzo aktywną, rozrastającą się społecznością na Facebooku (w tej chwili jest to ponad 30 milionów użytkowników).
Czyżby Facebook Dating miało szansę wygryźć Tindera?
Źródło: TechCrunch