Dowiedzieliśmy się właśnie, że Google płaci grube miliardy dolarów, by stanowić domyślną wyszukiwarkę w przeglądarce Safari. Informacje te zostały udostępnione wraz z dokumentami sądowymi dotyczącymi sporu antymonopolowego prowadzonego na terenie Stanów Zjednoczonych. Tym samym konsumenci są w stanie dowiedzieć się nieznanych wcześniej szczegółów, które bez wątpienia mogą zadziałać na wyobraźnię.
Google chce być liderem i zapłaci za to każdą sumę pieniędzy
Google to bez wątpienia najpopularniejsza wyszukiwarka internetowa i trudno wyobrazić sobie, by ludzie przerzucili się na inną. Mimo wszystko korporacje próbują swoich sił jeśli chodzi o bycie groźną konkurencją. Najwięcej starań podejmuje oczywiście Microsoft regularnie rozwijający oraz promujący Bing poprzez m.in. dodawanie funkcji wykorzystujących zaawansowaną sztuczną inteligencję. Czy jednak takie starania odnoszą jakikolwiek skutek?
- Sprawdź również: Windows 11 traci na popularności. Użytkownicy wolą „dziesiątkę”
Od pewnego czasu prowadzona jest batalia sądowa mająca na celu udowodnić posiadanie przez Google monopolu na wyszukiwanie. Nic więc dziwnego, że regularnie mamy do czynienia z wyciekami istotnych i wcześniej nieznanych danych. Ubiegłoroczne doniesienia wskazywały, iż koncern płaci Apple 36% całkowitego przychodu uzyskanego z ruchu generowanego za pośrednictwem Safari. Teraz światło dzienne ujrzały kolejne intrygujące wiadomości rzucające na to wszystko nieco inne światło.
Mowa bowiem o 20 miliardach dolarów przelanych w 2022 roku, by być domyślną wyszukiwarką w przeglądarce Safari. Warto też od razu wspomnieć, że taki stan rzeczy utrzymuje się od 2002 roku i warunki umowy były przez podmioty bardzo pilnie strzeżone. Domyślano się jednak, iż w grę wchodzą astronomiczne sumy. Apple zresztą nie brało od uwagę innych usług, tę od Google uważa za najlepszą pod względem nie tylko skuteczności, ale i szybkości.
Oczywiście konsumenci mogą wybierać pomiędzy innymi wyszukiwarkami, nikt ich nie zmusza do stosowania tej najpopularniejszej. Jeśli chodzi o kraje członkowskie Unii Europejskiej to użytkownicy mają do dyspozycji pięć alternatyw – Yahoo, Bing, Yandex, DuckDuckGo, Ecosia. Ostatnio wprowadzone przepisy zwiększają natomiast swobodę w zakresie wskazania domyślnej przeglądarki – konsumenci robią to podczas konfigurowania smartfonu.
Rozwój wspomnianego sporu antymonopolowego może mieć ogromny wpływ na przyszłość sposobu przeglądania sieci. Przegranie sprawy przez Google doprowadzi do rozwiązania umowy zawartej kilkadziesiąt lat temu z Apple.
- Przeczytaj również: Arc Browser debiutuje na Windows 11. Pogromca Edge i Chrome?
Werdykt powinniśmy otrzymać maksymalnie za kilka miesięcy. Czas pokaże co z tego wszystkiego wyjdzie.
Źródło: MacRumors / Zdjęcie otwierające: materiał własny