We wpisie blogowym opublikowanym przez firmę można znaleźć krótki fragment tłumaczący nowe zasady. Czytamy w nim, że korporacja nie chce, by przewidywania dotyczące fraz były interpretowane jako element faworyzujący jednego lub drugiego kandydata ani żadnej partii politycznej.
Kolejny absurd?
Zasady mają także dotyczyć samego procesu wyborczego. I tutaj pojawia się smaczek podawany przez samą korporację jako przykład. W imię nowych zasad Google nie wyświetli zdań takich jak “możesz zagłosować przez telefon” czy “nie możesz zagłosować przez telefon”. Sprawa może budzić kontrowersje, bo przecież drugie zdanie jest prawdziwe i nie ma zbyt wiele wspólnego z tzw. neutralnością.
Google po wyborach z 2016 oskarżane było o brak neutralności | Źródło: Pexels
Google w wypowiedzi udzielonej portalowi The Verge zaznacza, że zautomatyzowany proces autouzupełniania odpowiada za blokowanie sugerowanych fraz niezgodnych z nowymi zasadami. Natomiast, jeżeli pomimo rzeczonej “blokady” użytkownikom wyświetli się jakaś niedozwolona autosugestia – zajmie się nią zespół zaufania oraz bezpieczeństwa.
Taka ostrożność ze strony Google jest następstwem wyborów z 2016 roku, kiedy to korporacja z Mountain View była oskarżana o usuwanie nieprzychylnych dla Hillary Clinton fraz autouzupełniania.
Źródło: The Verge, Google, Foto: Unspash, Pexels