Pytanie, czy ktoś faktycznie coś zrobi z tą sytuacją?
Loty kosmiczne zaczynają stawać się problemem
Badanie przeprowadzone przez naukowców miało na celu oszacować przybliżoną liczbę ofiar, które stracą życie w wyniku ponownego wejścia kosmicznych śmieci w atmosferę. Okazuje się, że najgorzej mają osoby zamieszkujące południowe części naszej planety. Tam ryzyko śmieci związane z uderzeniem przez kawałki spadającej rakiety jest największe. Michael Byers i jego zespół badawczy przeanalizowali dane z ostatnich 30 lat i wychodzi na to, że istnieje 10-procentowa szansa na to, że w przeciągu najbliższej dekady człowiek umrze przez niekontrolowane wejście rakiety w atmosferę Ziemi.
Podczas startów, boostery rakiet oraz inne z ich elementów spadają na Ziemię lub spalają się bezpośrednio w atmosferze naszej planety. Niektóre z nich “przeżywają” jednak wejście w atmosferę i rozpadają się na małe kawałki – spadając wokół głównego toru lotu całej konstrukcji. Badacze twierdzą, iż w najbliższej przyszłości trzeba będzie jeszcze bardziej uregulować kosmiczne starty, aby zapobiec potencjalnemu niebezpieczeństwu.
fot. SpaceX
Czytaj też: Elon Musk coraz bliżej Marsa. SpaceX dostało ważną zgodę
Naukowcy widzą również problem związany z bezpośrednim projektowaniem rakiety – bezpieczny powrót niektórych elementów na Ziemię często wymaga dodatkowych silników oraz planowania, a firmom… nie chce się inwestować w takie kwestie. Przedsiębiorstwa kosmiczne wolą po prostu spisać swój sprzęt na straty zamiast dokładać sobie kosztów. I w tym między innymi tkwi obecnie największy problem.
Obecnie nie ma żadnych przepisów, które wymagałyby od NASA oraz firm z kosmicznych konieczności zapewnienia dodatkowego bezpieczeństwa podczas swoich startów. Dla Byersa oraz autorów badania istnieje rozdźwięk pomiędzy zaawansowaniem technologicznym ludzkości, a zaniedbaniami podczas przeprowadzania konkretnych startów oraz misji.
No cóż – chyba w przyszłości trzeba będzie po prostu częściej patrzeć w górę.
Źródło: Vice / fot. SpaceX