Najnowsze badania przeprowadzone na Uniwersytecie w Birmingham w Wielkiej Brytanii udowodniły, że jeśli pobieramy popularny plik przy założeniu, że w tym samym momencie udostępniają i pobierają go tysiące innych Internautów, to średnio nasze poczynania śledzone są przez 10 różnych podmiotów. Wbrew pozorom nie chodzi tu wyłącznie o władze państwowe. Najczęściej są to firmy z branży bezpieczeństwa, zajmujące się monitoringiem i wyszukiwaniem złośliwego oprogramowania oraz nowych wirusów. W gronie tym znajdują się także firmy śledzące popularne pliki pod kątem naruszania praw autorskich i zgłaszania ich prawowitym właścicielom. Nie zabrakło tutaj również badaczy zajmujących się rozwojem torrentów, marketingowców, a także hakerów, którzy w ten sposób próbują znaleźć dziury w systemach zabezpieczeń. Jak się okazuje, dopiero na samym końcu znajdują się podmioty władz państwowych, które ewentualnie mogą zareagować namierzając odpowiednie osoby.
Powyższe badania nie mogą dziwić, biorąc pod uwagę wciąż niską skuteczność w zapobieganiu rozprzestrzeniania się Torrentów, które na rynku prym wiodą od kilku lat i prędko nie zanosi się na wyeliminowanie nielegalnych materiałów rozprowadzanych tą drogą. Wszystko dlatego, że użytkownicy w wielu przypadkach nie posiadają pełnych materiałów, a wyłącznie danej części, która w zależności od kraju może być odpowiednio usprawiedliwiona od strony prawnej. Warto jednak mieć świadomość, że z czasem walka z piractwem będzie w tym sektorze bardziej wzmożona.
Źródło: Mobile Geeks