Kłótnia azjatyckich influencerów zakończyła się tragedią
Wydawać by się mogło, że świat blogów kulinarnych pozbawiony jest kłótni i zazdrości, a raczej przepełniony czystą miłością do jedzenia i dokumentowania podróży, prawda? No cóż, najwidoczniej w każdym środowisku mamy do czynienia ze skrajnymi sytuacjami oraz znajomościami, które mogą skończyć się w naprawdę tragiczny sposób. Dowodem na to jest tytułowe zdarzenie.
Doszło do niego dokładnie 4 grudnia w Katmandu, stolicy Nepalu. Dosyć znany bloger kulinarny (publikujący treści jako Fatty Goes To Africa, którego obserwowało blisko 5 milionów osób) wybrał się do tego miasta, by przedstawić swoim odbiorcom lokalną kuchnię i samemu zaznajomić się ze specyfiką tego azjatyckiego miejsca. W pewnym momencie twórca postanowił poprowadzić transmisję na żywo, by widzowie mogli w czasie rzeczywistym obserwować jego poczynania.
Źródło: NYP
Podczas nagrywania zatłoczonego marketu Indra Chowk doszło jednak do makabrycznego wydarzenia. Bloger został napadnięty przez obywatela Chin – jak się okazało, Feng Zhengyung był rywalem ofiary i najwidoczniej chciał się go pozbyć z internetowej przestrzeni. Udało mu się to, gdyż zadane nożem ciosy w okolice brzucha i klatki piersiowej influencera poskutkowały uszkodzeniem narządów wewnętrznych i utratą sporej ilości krwi.
Po pewnym czasie twórca został zabrany do szpitala, lecz niestety nie udało się go uratować. Sprawca został dosyć szybko aresztowany przez lokalne służby i obecnie przebywa w więzieniu. Całe zdarzenie zostało zarejestrowane podczas transmisji na żywo i wygląda ono naprawdę przerażająco.
Źródło: NYP
Zwłaszcza ujęcie, na którym Fatty Goes To Africa leży na ziemi i krzyczy coś po chińsku, a ludzie wokół tylko się temu przyglądają. Co ciekawe, osoba towarzysząca blogerowi także została dźgnięta, lecz nie wiadomo czy przeżyła. Okej, ale dlaczego ktoś chciałby zabić kulinarnego influencera?
Cóż, w tej kwestii pozostaje wiele niewiadomych. Podobno poszło o wiele niezbyt sprecyzowanych sporów oraz długów. Szczegóły raczej już nigdy nie zostaną ujawnione – nie ma to chyba już większego znaczenia.
Źródło: New York Post