Przyzwyczailiśmy się do tego, że łodzie podwodne są znakomitym orężem w militarnych potyczkach i bronią, która nieraz pozwalała na zdobycie przewagi nad przeciwnikiem. Kto jednak pomyślałby, by użyć je do… przechowywania danych? Na ten pomysł wpadł Microsoft, który wprowadza w życie jeden ze swoich sztandarowych projektów dotyczących rozwoju infrastruktury sieciowej – Natick.
Jasne, łódź podwodna giganta z Redmond absolutnie nie przypomina sztandardowych U-Bootów z czasów II Wojny Światowej, ale wciąż jest to konstrukcja zatapiana w wodzie na dość sporej głębokości. W tym wypadku mamy jednak do czynienia z podwodnym centrum serwerowym.
Na pokładzie tego ogromnego „kontenerowca” znajdziemy aż 864 serwery, zasilanego przez dużych rozmiarów kabel prowadzony ze szkockiego archipelagu wysp o nazwie Orkady. Dlaczego właśnie tam Microsoft zdecydował się testować swój pomysł? Głównie ze względu na fakt, że tamtejsze przestrzenie są zasilane w energię pochodzącą z odnawialnych źródeł, a koncernowi zależy na promowaniu ekologii.
Pomysł na Project Natick powstał już w roku 2014 – idea zakładała stworzenie mobilnego centrum danych, które będzie możliwe do wzniesienia w ciągu 90 dni, podczas gdy budowa standardowego, naziemnego obiektu trwa około 1-2 lat. Testy tego podwodnego obiektu zostały przeprowadzone kilka miesięcy temu na wodach Zatoki Kalifornijskiej, gdzie przez 105 dni sprawdzano jego wydajność oraz – co najważniejsze – wodoodporność. Po pomyślnie zakończonych testach koncept przeniesiono w okolice wspomnianych już wysp Orkad.
Jak zapewnia Microsoft, bazy danych mogą wpłynąć na komfort i szybkość pracy internetu oraz obsłużyć użytkowników sieci mieszkających nawet do 120 mil od nabrzeża. Wedle statystyk w takim położeniu znajduje się połowa ziemskiej populacji, więc bez wątpienia „klientela” dla takiego rozwiązania jest naprawdę olbrzymia.
Oczywiście pojemność podwodnego centrum bazy danych nie jest na tyle wielka, by była w stanie zastąpić te tradycyjne, naziemne. 864 serwery według informacji przekazanych przez twórców tego rozwiązania wystarczą na przechowywanie 5 milionów filmów, co oczywiście nijak stoi z możliwościami naziemnych centrów wyposażonych zazwyczaj w około 80 000 serwerów.
Nie da się jednak ukryć, że to bardzo interesująca idea, która pozwoli na zapewnienie odpowiedniej przepustowości łącza tam, gdzie może być to potrzebne. Kapsuła z serwerami ma pracować u wybrzeży Szkocji przez najbliższe pięć lat – te długodystansowe testy mają odpowiedzieć na kilka pytań, które nurtują producentów.
To przede wszystkim fakt, czy morska woda wystarczy do schłodzenia takiej ilości urządzeń – cały schemat obniżania temperatury we wnętrzu jest bowiem oparty o ciecz okalającą całą konstrukcję. Obawy pojawiają się także w kontekście wpływu tej konstrukcji na podwodne, naturalne środowisko.
Nie da się ukryć, że skonstruowanie takiej mobilnej bazy danych nie jest tanie – do stworzenia tego modelu zaprzągnięto specajlistów z francuskiej firmy Naval Group zawodowo zajmującej się produkowaniem okrętów podwodnych, a cała operacja osadzenia bazy na dno wymaga zaangażowania dużej ilości sprzętu oraz badań pozwalających oszacować, czy wybrane miejsce pozwoli na skuteczną pracę „podwodnej serwerowni”.
Czas pokaże, czy takie rozwiązanie się przyjmie – na pewno w tym momencie jest to zbyt drogie, by Microsoft postawił na większą skalę tego przedsięwzięcia. Być może jednak za kilka lat takie konstrukcje pojawią się w odciętych od dostępu do szybkiego internetu miejscach, zapewniając łączność ze światem?
źródło: Microsoft