Google odpowie za zaniedbanie własnego systemu nawigacyjnego. Okazuje się, że informacja o zawaleniu jednego z mostów nie została uwzględniona w aplikacji, co miało przyczynić się do śmiertelnego wypadku w ubiegłym roku. Mężczyzna kierując się wskazówkami wyświetlanymi na ekranie wjechał na obiekt i spadł do rzeki. Niestety nie udało się go uratować – rodzina zażądała od koncernu wysokiego odszkodowania. Kto wygra sprawę?
Mapy Google winne śmierci kierowcy?
Sytuacja miała miejsce we wrześniu ubiegłego roku. Philip Paxson wracał wtedy do domu z dziewiątych urodzin swojej córki. Nie był zaznajomiony z okolicą, więc Mapy Google wydały mu się niezbędnym kompanem w podróży. System nawigacyjny poprowadził go jednak przez pewien most, który na ekranie smartfona wydawał się w porządku. Jak się jednak okazało, od dziewięciu lat był zawalony i tak naprawdę nieprzejezdny. Aplikacja nie zawierała o tym wzmianki.
Dlatego też niczego niepodejrzewający mężczyzna wjechał na most i chwilę potem wylądował w rzece Snow Creek – pomoc niestety nie nadeszła i Philip utonął. Jego ciało znaleziono w przewróconej i częściowo zanurzonej ciężarówce. Co jednak w tym wszystkim najgorsze – wzdłuż jezdni prowadzącej do zawalonego obiektu nie znajdowały się żadne bariery ani znaki ostrzegawcze.
Lokalne służby umywają ręce i stwierdzają, że to nie one utrzymywały most. Firma deweloperska za niego odpowiedzialna od dłuższego czasu natomiast nie działa. Dlatego też tak naprawdę trudno wskazać podmiot odpowiedzialny za ewentualną naprawę terenu. Mimo wszystko pozew złożony przez rodzinę zawiera wzmianki o kilku prywatnych firmach zarządzających nieruchomościami.
Poza nimi na liście znalazło się także Google. Użytkownicy wielokrotnie informowali firmę o zawaleniu się mostu. Proszono ją o wprowadzenie stosownych zmian. Jak jednak widać – lata mijały, a Mapy Google wciąż wskazywały, że z obiektem wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Historia, która nie powinna się przytrafić
Wiadomości zaczęto kierować do korporacji już w 2020 roku i potwierdziła ona, że raport został zarejestrowany. Nie podjęto jednak żadnych dalszych działań. Rzecznik firmy złożył najszczersze wyrazy współczucia rodzinie i stwierdził, że „naszym celem jest dostarczanie dokładnych informacji o trasach w aplikacji Mapy Google”.
Trwa analiza pozwu i niewykluczone, iż Google zapłaci bliskim ofiary stosowne odszkodowanie. Oczywiście żadne pieniądze nie przywrócą życia ojcu i mężowi. Istnieje jednak szansa, że koncern zacznie nieco poważniej podchodzić do takich incydentów oraz błędów na trasach.
Nie jest to pewne, ale istnieje ogromne prawdopodobieństwo na to, że szybsze zaznaczenie zawalonego mostu pozwoliłoby uniknąć śmierci mężczyzny.
Źródło: AP / Zdjęcie otwierające: unsplash.com (@ommorbey)