Na YouTube prawo właśnie zadziałało wstecz. Influencerzy są wściekli

Maksym SłomskiSkomentuj
Na YouTube prawo właśnie zadziałało wstecz. Influencerzy są wściekli
Jedna z podstawowych zasad stanowionego prawa mówi, że prawo nie działa wstecz. Stosowali się do niej już starożytni Rzymianie (łac. lex retro non agit). Większość osób nie wie jednak o tym, że o ile z zasady prawo nie działa wstecz, to od tej zasady są wyjątki. Taka retroaktywna zmiana miała właśnie miejsce w obrębie serwisu YouTube. Rozwścieczyła ona twórców, zwłaszcza tych posługujących się dość wulgarnym językiem.

YouTube demonetyzuje filmy z przekleństwami

YouTube w ostatnim czasie podejmuje pewne działania mające na celu rozprawienie się z przekleństwami na platformie. Cel jest prosty: platforma wideo ma być miejscem przyjaznym i wolnym od nienawiści. Zasady wprowadzone w listopadzie zeszłego roku demonetyzują filmy, w których pojawiają się wulgaryzmy w tytule, miniaturze, pierwszych siedmiu sekundach lub „konsekwentnie przez cały film”… cokolwiek to znaczy. Zadziałało to wstecznie na całą masę nagrań umieszczonych na platformie przed wdrożeniem tych wytycznych o czym dopiero teraz boleśnie przekonują się niektórzy twórcy.

Co ciekawe, YouTube traktuje w zasadzie wszystkie przekleństwa jako zasadniczo równoważne. „K**wa” traktowana jest tak samo jak „d*pek”. Na szczęście filmy zawierające obelgi takie jak „motyla noga” i „a niech to dunder świśnie” nie są piętnowane. Nie można być jednak pewnym tego, co zdemonetyzuje algorytm, więc na wszelki wypadek lepiej po prostu ograniczyć się do tradycyjnych znaków przestankowych i nie sięgać po słowa mogące być zaklasyfikowane jako obelżywe.

Nowe zasady YouTube są niejasne

Na swoim kanale o nazwie ProZD aktor głosowy i YouTuber SungWon Cho przeprowadził eskperyment. W filmie o prowokacyjnym tytule „YouTube jest zarządzany przez głupców” Cho wyjaśnił nowe wytyczne, unikając przekleństw przez pierwsze 15 sekund swojego filmu, po czym zaczął przeklinać cztery razy później.

Pomimo faktu, że wulgaryzmy Cho pojawiły się po pierwszych 15 sekundach jego filmu i stanowiły niewielki procent całego scenariusza, wideo zostało zdemonizowane po dwóch dniach, co youtuber tłumaczy w kolejnym filmie.

Wytyczne na YouTube są egzekwowane w tej kwestii najwyraźniej zgodnie z kaprysami algorytmów i poszczególnych moderatorów. Twórcy mogą po prostu nie używać przekleństw, ale YouTube powinno stworzyć jasny i przejrzysty regulamin, który da pewność prawa obowiązującego w ramach usługi Google.

Źródło: Google

Udostępnij

Maksym SłomskiZ dziennikarstwem technologicznym związany od 2009 roku, z nowymi technologiami od dzieciństwa. Pamięta pakiety internetowe TP i granie z kumplami w kafejkach internetowych. Obecnie newsman, tester oraz "ten od TikToka". Miłośnik ulepszania swojego desktopa, czochrania kotów, Mazdy MX-5 i aktywnego uprawiania sportu. Wyznawca filozofii xD.