Stamos nie jest pierwszą osobą, która wzywa do końca eksploatacji programu Adobe. Zapewne nie będzie też ostatnim. Adobe Flash przez niemal dwadzieścia lat był podstawą nowoczesnych stron internetowych i został zainstalowany na ponad 500 milionach urządzeń.
W ostatnich latach Flash wyraźnie dryfował donikąd, szczególnie od chwili, gdy Apple zrezygnowało ze wsparcia technologii w swoich urządzeniach, co zostało wytłumaczone niestabilnością Flash Playera, dużym obciążeniem procesora i podatnością na cyber ataki.
Przez lata, mimo uporczywego łatania plugina przez Adobe, problemy narastały. Tylko w ubiegłym tygodniu Hacking Team, włoska firma specjalizująca się w kwestiach bezpieczeństwa w cyberprzestrzeni i produkcji oprogramowania do elektronicznej inwigilacji, zaliczyła wyciek niemal 400 GB danych. Włosi sami zostali shakowani, a przy okazji okazało się, że w swoich działaniach bazowali na trzech lukach w programie Flash. Jak dotychczas, Adobe udało się załatać tylko jedną dziurę.
Stamos nie mówi, iż wtyczki powinny zostać wyłączone w ciągu jednego dnia. Bez tej technologii nie powstałaby choćby legenda Zyngi, jednak istnieje kilka alternatywnych rozwiązań, z najbardziej oczywistym, stosowanym już np. przez YouTube, HTML5. Nawet wspomniane Apple odeszło do Flasha, a sam Jobs mówił niegdyś, iż ta technologia nadaje się wyłącznie do wyświetlania wkurzających reklam.
Google także dawno już zrezygnowało z wtyczki Adobe w Google Cloud Apps, a Microsoft wywalił niegdysiejszego sprzymierzeńca z systemu Windows Phone. Ostoją Flasha pozostał tylko Android. Ale zielony robot też ucieka przed Flashem. Być może potrzeba właśnie kogoś takiego jak Stamos, który bez owijania mówi jak jest i zada coup de grâce niegdysiejszemu liderowi.
Źródło: ZDNet