O tym, że zautomatyzowane systemy moderowania treści są najgorszym, co mogło spotkać internautów w ostatnich latach pisałem jakiś czas temu w kontekście tego, jak działa moderacja na Facebooku. W skrócie: Facebook potrafi wspierać posty i reklamy publikowane przez oszustów, a bez ostrzeżenia kasować nawet całe budowane latami fanpage’e. Niestety, w podobną stronę zmierza Google i program Lokalni przewodnicy, który z entuzjazmem od lat wspierałem, publikując tam swoje opinie i zdjęcia. Wspierałem program, dopóki nie zostałem z niego wyrzucony, a wiele moich recenzji ukryto. Zobaczcie, czy Wasz głos na Mapach Google również nie jest cenzurowany.
Lokalni przewodnicy to świetna idea, ale…
Lokalni przewodnicy to program Google, w którym brałem udział od wielu lat, gdyż naprawdę spodobały mi się jego założenia. Firma z Mountain View nagradza internautów punktami za publikowanie opinii na temat miejsc użyteczności publicznej, a także zdjęć i drobnych podpowiedzi. Punkty te przekładają się na rangę w programie oraz ewentualne drobne benefity członkowskie. Powiedzmy sobie szczerze: symboliczne. Opinie w Google pisałem przeważnie po to, aby nagradzać firmy, z usług których byłem zadowolony, dzielić się z innymi internautami zdjęciami i pomagać na różne inne sposoby. Do czasu.
Google pisze, że lokalni przewodnicy poprzez udostępnianie opinii, zdjęć oraz informacji w Mapach Google wpływają na sposób, w jaki miliony ludzi poruszają się po świecie i odkrywają jego zakątki. Trudno się z tym nie zgodzić. Żyjemy w czasach, w których szukając restauracji w odwiedzanym mieście sugerujemy się przede wszystkim opiniami w Google. Mają one ogromne znaczenie dla być albo nie być lokalnych biznesów i dlatego powinny być moderowane. Google w tej kwestii idzie na łatwiznę.
…opinie w Google są cenzurowane, a odwołania nie istnieją
Każdego dnia w Mapach Google publikowane są zapewne setki tysięcy, jeśli nie miliony zdjęć i opinii. Ktoś musi nad nimi czuwać, a z racji skali muszą to robić algorytmy. A algorytmy jak zapewne wiecie, zawodzą. Skoro „sztuczna inteligencja” idealna nie jest, to nad jej decyzjami powinien czuwać człowiek. W Google nic takiego nie ma jednak miejsca.
Co najmniej rok temu odebrano mi status Lokalnego przewodnika poziomu 7. Zdziwiłem się, a nawet przez chwilę poczułem się lekko dotknięty, ale machnąłem na to ręką. Przywileje nie miały dla mnie znaczenia, podobnie jak niewielki obrazek przy zdjęciu profilowym, podkreślający moje zaangażowanie.
Dlaczego odebrano mi status członka? Nie wiedziałem i nie było sposobu na to, aby się tego dowiedzieć. Dalej pisałem swoje opinie, aż do teraz. Zerknąłem w listę swoich opinii w Google, aby z lekkim zdziwieniem ujrzeć, że kilkanaście zostało usuniętych. Mniej więcej 15 z 227 opublikowanych opinii. Tak po prostu.
Opinie opublikowane w programie Lokalni przewodnicy możesz sprawdzić, otwierając Mapy Google, a następnie klikając rozwijane menu w lewej górnej części ekranu (w przeglądarce internetowej) i wybierając „Twój wkład„. W aplikacji mobilnej należy tapnąć na zdjęcie profilowe w prawej górnej części ekranu i wybrać „Twój profil”. Być może Twoje opinie są kasowane, podobnie jak moje i nawet tego nie wiesz.
Moje opinie uznano za niezgodne z zasadami. Dlaczego? Trudno powiedzieć. Możecie przejrzeć wyżej zamieszczone opinie i spróbować wywnioskować to po ich treści. Były zbyt pozytywne? Te negatywne były zbyt negatywne? Nie wiem.
Myślicie, że mogę się po prostu odwołać?
Ha, ha, ha. Google twierdzi, że możliwość odwołania istnieje, o ile otrzymało się wiadomość dotyczącą takiej opcji. W moim przypadku i w przypadku lwiej części cenzurowanych z automatu i po jakimś czasie od publikacji opinii, opcji takiej po prostu nie ma.
Google informuje, że na mocy unijnego aktu o usługach cyfrowych internautom przysługuje skierowanie sprawy do sądu. Ba, gigant podpowiada nawet, że osoby pragnące poznać inne rozwiązanie mogą skontaktować się… ze swoim prawnikiem.
Mam jeszcze jedno rozwiązanie sprawy: nie publikujcie opinii w Google, bo to strata czasu. Mogą zostać usunięte, a Was o tym fakcie nawet nikt nie poinformuje. Nie doceni Waszego wkładu i czasu poświęconego na ich pisanie.
Mogę się obrazić i tupnąć nogą – tyle mogę, ale opinie w Google pozostaną skasowane
Czy jestem rozgoryczony? Może odrobinę. Mam świadomość tego, że Google musi walczyć z fałszywymi opiniami, jednak brak opcji odwołania od decyzji zakrawa tu o kpinę. Nawet na Facebooku, na którym automatyczne mechanizmy moderujące podejmują równie nietrafione działania, istnieje taka możliwość. Oczywiście niektórzy powiedzą, że jeśli nie podobają mi się zasady, to mogę nie pisać opinii w Google. To prawda, tak właśnie uczynię. I z czasem moją drogą podąży więcej osób. Dlatego, że Google w taki sposób pokazuje, że nie szanuje internautów współtworzących jedną z podstawowych usług tej firmy.
Źródło: mat. własny