Wiele wskazuje na to, że Nitrozyniak już wkrótce powróci na Twitcha – platformę, na której został swego czasu permanentnie zablokowany. Podczas transmisji na niszowym serwisie twórca odczytał błagalne pismo skierowane do przedstawicieli platformy, gdzie przeprosił za wszystkie swoje zachowania i obiecał, że już nigdy nie zrobi niczego głupiego. Nawet jeśli to prawda, to uważam całą akcję za niezbyt szczerą i stanowiącą akt desperacji. Okej, ale o co tak naprawdę dokładnie chodzi?
Nitrozyniak może powrócić na Twitcha – to dobrze czy źle?
Osoby, których już palce świerzbią, by napisać komentarz „kto to jest?” nie muszą tego robić – wszystko wytłumaczę. Sergiusz „Nitrozyniak” Górski to jeden z najpopularniejszych polskich influencerów, który swoją działalność w sieci prowadzi od kilkunastu lat. Znany jest głównie z kontrowersyjnych wypowiedzi (często o zabarwieniu homofobicznym czy seksistowskim), specyficznego poczucia humoru oraz wulgarnych streamów. Ponad miesiąc temu mieliśmy do czynienia z dosyć ważnym wydarzeniem, a mianowicie dożywotnią blokadą jego kanału na YouTube. Twórca nie może publikować także treści na Twitchu, co tak naprawdę zabiera mu możliwość dotarcia do szerszego grona odbiorców.
Sergiusz co prawda prowadzi transmisje na żywo za pośrednictwem mało znanych platform i gromadzi tam pewną grupę oddanych fanów, ale na dłuższą metę jest to raczej niemożliwe. Pozyskanie nowej oraz pokaźnej widowni to zadanie arcytrudne – mało kto zapewne skusi się na korzystanie z usługi wyłącznie dla jednej osoby. Udowodniły to próby Microsoftu, który próbował kiedyś stworzyć konkurencję dla Twitcha o nazwie Mixer. Koncern pozyskał wtedy najpopularniejszego streamera na świecie (wtedy był nim Ninja), ale wysiłki spełzły na niczym.
Influencer zapewne zdaje sobie z tego sprawę, bo podczas jednego ze streamów odczytał błagalne pismo skierowane (według niektórych twórców jeszcze to odwołanie nie zostało oficjalnie wysłane) do przedstawicieli platformy Twitch. Zawarł tam dosyć mocne słowa i posypał głowę popiołem – przeprosił za swoje kontrowersyjne akcje i stwierdził, że przez te dwa lata zdążył wszystko przemyśleć. Sergiusz przy okazji dał znać, iż bardzo chce wrócić do streamowania i bardzo mu brakuje udostępniania treści dla swojej szerokiej widowni. Wszystko to zostało wypowiedziane nieco łamiącym głosem, by wyglądało na bardzo emocjonalne – zresztą, zobaczcie sami.
Nie da się oczywiście ukryć, że dla Nitrozyniaka powrót na Twitcha wiązałby się z przypływem nie tylko pieniędzy, ale także uwagi społeczeństwa – obecnie bowiem zasięgi twórcy są bowiem dużo niższe, nie jest to więc mu zbytnio na rękę. Dlatego też uważam działania streamera za dosyć żałosne i niezbyt szczere – choć oczywiście mogę się mylić. Jego działalność od zawsze była jednak najeżona kontrowersjami i zbudowana na agresji czy wypowiedziach pełnych nienawiści – czy więc grzeczny Sergiusz wciąż będzie się „klikał”? Nie wiem.
Wiem jednak, że jest ogromna szansa na powrót Nitrozyniaka na Twitcha. Sytuacje odblokowywania permanentnie zablokowanych streamerów już się w przeszłości zdarzały, co niezbyt pozytywnie wpłynęło na wizerunek platformy. Prawda jest jednak taka, że utrzymuje się ona z takich popularnych twórców i ich nieobecność hamuje wzrost samej usługi – dlatego też czasami mamy do czynienia z nagięciem panujących ogólnie zasad. Trudno uznać to za zasadne, ale tak po prostu jest.
Jeśli zaś chodzi o ewentualne odbanowanie streamera na YouTube – taki scenariusz raczej nie wchodzi w grę, przynajmniej takiego odzewu nie widać ze strony samego zainteresowanego. Boli mnie jednak samo podejście Nitrozyniaka, choć z punktu czysto przedmiotowego doskonale go rozumiem. Twórca chce odzyskać swoich widzów, znów chce być wpływowym influencerem, który liczy się na polskiej scenie i generuje spore zyski.
Czy jednak czytanie błagalnego pisma na żywo to na pewno dobre wyjście? Zagrało ono pewnie na emocjach części osób, ale nie wypadło zbyt profesjonalnie – gdyby Sergiusz po prostu wysłał to odwołanie do Twitcha, to zapewne nigdy byśmy o tym nie usłyszeli, a artykuł pojawiłby się dopiero w momencie opublikowanie pierwszego materiału na platformie. No cóż, teraz przynajmniej o twórcy zrobiło się znów głośno.
Mam jednak nadzieję, że nie na długo.
Źródło: YouTube, wł.