Sergiusz „Nitrozyniak” Górski postanowił wrócić na YouTube, ale w nieco innej formie. Zaczął częściej pojawiać się na filmach publikowanych na kanale swojej partnerki. Blokada nałożona przez portal nie obejmuje bowiem wizerunku twórcy – jej zasięg dotyczy wyłącznie profili będących jego własnością. Nie da się ukryć, iż tego typu postępowanie może przyczynić się do utrzymania uwagi pokaźniejszej grupy odbiorców i zachęcenia ich do oglądania streamów prowadzonych na niszowej platformie.
Częściowy powrót Nitrozyniaka na YouTube stał się faktem
Na początku grudnia doszło do ważnego wydarzenia na polskiej scenie YouTube – dwa kanały Nitrozyniaka otrzymały permanentnego bana, a sam influencer nie może stworzyć kolejnego. Wtedy też Sergiusz został niejako wykluczony z mainstreamu (został mu tylko Twitter) i zaczął prowadzić streamy w serwisie Kick (tam też spotkamy Daniela Magicala), tam też wystosował błagalny list do osób odpowiedzialnych za Twitcha, gdzie poprosił o odblokowanie jego profilu i obiecał poprawę. Teraz mężczyzna wpadł na kolejny pomysł, który z pewnością nie spodoba się jego przeciwnikom.
SLYTHI to kanał prowadzony przez partnerkę twórcy – jest on dosyć młody, gdyż treści są tam publikowane dopiero od niemalże roku. Możemy tam znaleźć zarówno wyzwania, jak i luźne vlogi z życia dziewczyny – ostatnimi czasy na materiałach zaczął częściej pojawiać się Nitro, co zostało wypatrzone przez uważnych odbiorców. Wizerunek streamera widnieje na niemalże wszystkich miniaturkach dołączonych do filmów wrzuconych w przeciągu ostatniego miesiąca. Te wygenerowały niemalże milion wyświetleń, co jest dosyć pokaźnym wynikiem.
Źródło: YouTube
Doszło więc do pewnej kuriozalnej sytuacji, która otworzyła furtkę do przypominania użytkownikom YouTube, że Nitrozyniak wciąż jest aktywny w sieci. Zainteresowane osoby wciąż mogą bez problemu dotrzeć do prowadzonych przez niego transmisji czy śledzić jego życie poprzez oglądanie zawartości publikowanej na kanale SLYTHI. Pytanie jednak brzmi – czy to naprawdę aż taki poważny problem? Wszystko zależy od punktu widzenia.
Sergiuszowi nie można odmówić sprytu i pojawianie się na filmach jest z pewnością zabiegiem korzystnym dla jego zasięgów. W ten sposób może bowiem utrzymać niezwykle ważną uwagę odbiorców – także tych, którzy do tej pory niekoniecznie interesowali się jego działalnością. Poza tym mówimy o sporych nieścisłościach jeśli chodzi o zasady panujące na YouTube – zgoda na generowanie zasięgów przez permanentnie zablokowanych twórców nie powinna mieć miejsca, ale nic nie wskazuje na to, by ta furtka została w najbliższym czasie zamknięta.
Na portalu nieustannie pojawiają się chociażby wycinki z transmisji na żywo prowadzonych przez Nitrozyniaka – nie cieszą się jednak one tak ogromną popularnością, jak wyżej opisane materiały. Natomiast wciąż sprawia to, że streamer nie znika z platformy, choć sam nie jest w stanie publikować filmów. Kto wie – może to stanowi dowód na popyt treści od tego influencera?
Absurd.
Źródło: YouTube, android.com.pl