Ilona, czyli skrypt komputerowy
Poza tym niektórzy telemarketerzy po dobrym wyuczeniu swojego zadania, faktycznie rozmawiają z potencjalnymi klientami w taki sposób. Zadbano nawet o odpowiedni tembr głosu, czy reakcje grające na naszych odczuciach, próbujące wzbudzić sympatię. Np rzekome dodanie jednego nadprogramowego darmowego dnia pobytu w hotelu przy podkreśleniu, że nieistniejąca pani telemarketer idzie nam na rękę i może mieć kiedyś problemy z szefem za swoją uległość względem klientów.
Automat łatwo zapędzić w kozi róg
Jeśli ktoś miały podejrzenia, czy nie rozmawia z robotem, też znalazła się adekwatna odpowiedź zapewniająca, że może tylko sprawiać takie wrażenie, bo dużo i szybko mówi. Aby podkreślić autentyzm i nawiązać relację skłaniającą na przystanie na propozycję, automat nawet twierdzi, że podczas spotkania w hotelu blisko miejsca zamieszkania przekaże voucher osobiście, co przy podobnego typu akcjach nie miewa miejsca. W końcu telemarketerzy to tylko telemarketerzy.
Zabawnie robi się w momencie, kiedy zacznie zadawać się bardzo proste, ale nietypowe jak na taki temat rozmowy pytania. Skrypt nie jest przygotowany na poprawną reakcję na zapytanie o kolor włosów, wiek, wzrost, preferencje pomiędzy herbatą i kawą czy nawet proste działania matematyczne. Zamiast spodziewanego „12”, po pytaniu „czy może mi pani powiedzieć, ile to jest 4 + 8?” można co najwyżej usłyszeć „niestety nie”. W niektórych innych przypadkach odpowiedzią jest zwykłe „tak”, albo „nie udzielam takich informacji”.
Pod koniec wideo, Poszukiwacze Okazji (a właściwie jeden z nich, materiał widać nie był realizowany we dwójkę) przeglądają jeszcze komentarze w sieci, które pokazują, jak przebiega spotkanie, na którym odbiera się omawiany voucher i ile jest w tym z prawdziwej okazji, a ile chęci naciągnięcia na dodatkowe wydatki. Cóż, czy w przyszłości czeka nas zastąpienie telemarketerów i ludzi z telefonicznego działu obsługi klienta przez komputer? I to taki, który zarzeka się, że jest człowiekiem z krwi i kości.
Źródło: Poszukiwacze Okazji @ YouTube / Foto otwierające: pixabay