W Ałczewsku system obrony przeciwlotniczej zaliczył wpadkę
Dziś w sieci furorę robią nagrania, o których mówią też wszystkie ukraińskie media. Rosyjski system obrony przeciwlotniczej rozlokowany w okupowany przez armię tego kraju Ałczewsku, mógł doprowadzić do strat w szeregach wojsk Federacji Rosyjskiej. Jedna z rakiet wystrzelonych w powietrze postanowiła… zawrócić i uderzyć w *coś* na ziemi. Celowo użyłem słowa „coś”, bowiem wbrew opinii wielu entuzjastów porażki Rosjan, pocisk nie zawrócił o 180 stopni – takie wrażenie potęguje perspektywa.
Musicie przyznać, że nie wygląda to zbyt korzystnie dla wojsk rosyjskich, zwłaszcza w świetle niedawnych doniesień zachodniego wywiadu. Sugeruje się, że blisko połowa rosyjskich rakiet nie dolatuje do celu bądź to w wyniku awarii, bądź skutecznej ich neutralizacji przez wojska ukraińskie.
Iskander zniszczył się sam
Iskandery to rozmieszczane m.in. w okolicach Kaliningradu pocisku, których boi się cała Europa. Najnowszy wariant pocisku manewrującego 9M729 Iskander-K już w 2014 roku był w stanie osiągnąć zasięg na poziomie 2500 kilometra, przy celności CEP na poziomie 30 metrów. Lecące z prędkością do 2100 m/s Iskandery są wykorzystywane także przeciwko wojskom i ludności cywilnej Ukrainy, ale na szczęście nie wszystkie sięgają swoich celów.
Jeden z pocisków wystrzelonych z rejonu Biełgorodu w Rosji eksplodował niedługo po starcie. Technicznie rzecz biorąc podano, że nie eksplodowała głowica, a nastąpił wybuch paliwa rakietowego. W jego skutek zapewne eksplodowała również głowica. Wpadkę wojsk rosyjskich zarejestrowali rosyjscy cywile.
Pozostaje nam życzyć Rosjanom jak największej liczby takich wpadek.
Źródło: Twitter