Polka pozwana za niekorzystną opinię o restauracji
Sąd Rejonowy w Lubinie rozpatruje sprawę prowadzoną z oskarżenia restauratora, który poczuł się zniesławiony przez jedną z internautek, która oceniła jego restaurację na Mapach Google. Opinia jak zapewne się domyślacie była negatywna. Restauracja otrzymała dwie gwiazdki na pięć możliwych.
„Obiekt na zewnątrz dość ładny, w środku już trąci starością. Brałam udział w zorganizowanej imprezie ze śladową ilością jedzenia, którym na dodatek zatrułam się. Żurek sprzed tygodnia lub nieświeża kiełbasa na ognisku. Nie było też najciekawszych atrakcji, za które zapłaciliśmy. Zamiana zjazdu na tyrolce i quadach na konkurs hula hop to lekka przesada. Koszt 100 zł od osoby, nie uważam za aż tak niski. Te dwie gwiazdki tylko za obiekt zewnątrz reszta do kitu więc jak ktoś nie ma opłaty zatruć się jedzeniem, nie polecam!” – napisała w swojej oryginalnej opinii kobieta.
Właściciel poprosił o skasowanie opinii, jednak w reakcji internautka dwa tygodnie później rozbudowała swoją poprzednią wypowiedź.
„Moja opinia jest oparta na doświadczeniach w państwa lokalu. Posiadam zdjęcia i filmy z imprezy, w której brałam udział. Jakość usług świadczonych przez lokal to totalne dno. Brałam udział w zorganizowanej imprezie ze śladową ilością jedzenia, którym na dodatek zatrułam się. Oferta dotycząca jedzenia i atrakcji dla całej grupy była zupełnie inna. Podano małą miseczkę żurku z resztkami wędliny, kiełbasę wątpliwej jakości i świeżości na ognisku, kilka malutkich porcji sałatek, troszkę wędliny i kilka plasterków sera dla ponad 40 osób. Pstrąga z przedstawionej oferty nikt nawet nie zobaczył. Tak samo jak grzybowej z łazankami. Nie było też najciekawszych atrakcji, za które zapłaciliśmy. Zamiana przez organizatora oferty zjazdu na tyrolce i quadach na konkurs hula hop to żenada. Koszt 100 zł od osoby, a było nas ponad 40 osób uważam za mocno wygórowany. Przestrzegam przed tą firmą. Nie dajcie się oszukać, ponieważ oferta niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Istnieje też ryzyko zatrucia tak jak w moim przypadku i zemsty za negatywną chociaż zasłużoną opinię. Nie polecam” – głosiła ocena będąca przedmiotem sporu.
W tym miejscu wypada wyjaśnić, że kobieta brała podobno udział w zorganizowanej imprezie, której organizator z góry ustalał z właścicielem lokalu zarówno dobór dań, jak i napojów oraz atrakcje. Restaurator realizował jedynie postanowienia wynikające z umowy. Mężczyzna przyznał, że podczas imprezy nie było ani tyrolki, ani quadów, jednakże trudno jest doszukiwać się w tym jego winy.
Jednocześnie późniejsza wizyta sanepidu – zdaniem restauratora „nasłanego” przez kobietę – miała nie wykazać żadnych nieprawidłowości w zakresie higieny przygotowywania posiłków lub innych nieprawidłowości..
„W trakcie uzgadniania zlecenia zwracał uwagę organizatorki na fakt, że kwota, jaką zamierza przeznaczyć na posiłki, jest zbyt niska i nie spełnia minimalnych standardów ilościowych bowiem liczba większości dań była wyraźnie mniejsza od liczby uczestników imprezy. Przykładowo dla 48 uczestników zamówiono 18 koreczków bankietowych, 18 porcji wędlin, 38 porcji sałatek. Pominięto całkowicie, pomimo powszechnie obowiązującego standardu, napoje gorące typu kawa, herbata, na co goście zaraz po przybyciu zwracali uwagę, wyrażając swoje oburzenie. W tym miejscu należy podkreślić, że oskarżona miała pełną świadomość, że oskarżyciel prywatny realizuje jedynie zamówienie złożone przez organizatorkę oraz że to organizatorka w porozumieniu z uczestnikami podjęła decyzję co do ilości i rodzaju zamówionego jedzenia.
Oskarżona miała więc pełną wiedzę w zakresie zleconych oskarżycielowi prywatnemu usług, a mimo to świadomie zarzuciła mu niewywiązanie się z nich. Tymczasem oskarżona nie tylko nie zaniechała pomawiania, ale dodatkowo eskalowała swoje działania, zamieszczając coraz bardziej obraźliwe i agresywne wpisy noszące znamiona hejtu. Reasumując, należy stwierdzić, że oskarżona uporczywie i celowo zniesławia oskarżyciela, świadomie narażając jego reputację. Twierdzenia oskarżonej o totalnej śmieszności serwowanego jedzenia wykraczają poza granice opinii czy dopuszczalnej krytyki” – odniósł się do sprawy.
Słowo przeciwko słowu?
Kobieta w reakcji na skierowanie do sądu prywatnego aktu oskarżenia usunęła swoje opinie, pomimo że – według relacji restauratora – wcześniejsze rozmowy z oskarżoną spełzły na niczym.
Internauci często traktują opinie innych w Google jako wyrocznię dla swoich decyzji. | Źródło: Canva Pro
Oskarżyciel i jego prawniczka uważają, że powiadomienie było w pełni świadome, gdyż kobieta miała pełny obraz tego, że sytuacja podczas wydarzenia organizowanego w restauracji wynikła wyłącznie z żądań organizatorki imprezy.
Co ciekawe, dziennikarze Dziennik Wschodni przekazali, że o sprawie dowiedzieli się od oskarżonej na dzień przed rozprawą. Gdy kobieta dowiedziała się, że gazeta przedstawi również punkt widzenia restauratora… zażądała, aby odpuścić temat.
Sprawę wkrótce (?) rozstrzygnie sąd.
Źródło: Dziennik Wschodni via RP.pl, zdj. tyt. Canva Pro