Rząd przekazał 2 mln złotych z pieniędzy Polaków na serwis, którego nikt nie czyta

Maksym SłomskiSkomentuj
Rząd przekazał 2 mln złotych z pieniędzy Polaków na serwis, którego nikt nie czyta
Trudno nadążyć za tym, co dzieje się w Internecie, choćby tylko w jego polskim zakątku. Każdego dnia jedne strony internetowe są likwidowane, a na ich miejsce powstają nowe. Nie wszystkie serwisy tworzone są jednak przy wykorzystaniu pieniędzy publicznych (czyt. pochodzących z kieszeni polskich podatników), a to właśnie im świadomi obywatele powinni przyglądać się z największą uwagą. Gigantyczne, opiewające na niemal 2 milion złotych dofinansowanie z państwowego Funduszu Sprawiedliwości ministra Zbigniewa Ziobro dostali twórcy prorządowego tygodnika „doRzeczy”, celem stworzenia serwisu Sovereignty.pl. Efekt? Książkowy przykład marnotrawienia publicznych środków.

Sovereignty.pl to portal dla nikogo

Sovereignty.pl to serwis, który rozpoczął działalność w 2023 roku. Do tej pory ma 88 fanów na Facebooku oraz 524 obserwujących na Twitterze. Spora w tym zasługa dziennikarzy Gazety Wyborczej, którzy jako pierwsi opisali sprawę kontrowersyjnego dofinansowania. Dlaczego kontrowersyjnego? Bo ta „platforma skupiająca najlepszych polskich konserwatywnych felietonistów i komentatorów piszących o najważniejszych tematach, które napędzają debatę publiczną” otrzymała na początek działalności 1,867 mln złotych dotacji, a serwis wygląda jak stworzony przez ucznia szkoły podstawowej.

Anglojęzyczny serwis jest podobno kierowany do czytelnika zagranicznego. Misją projektu jest przedstawianie pozytywnego obrazu Polski na arenie międzynarodowej i – co niezmiernie istotne – szerzenie polskiej myśli konserwatywnej. „Nasze działania mają przeciwdziałać przestępstwom z łamania art. 133 kodeksu karnego, który dotyczy przestępstw polegających na znieważeniu Narodu lub Rzeczpospolitej Polskiej” – czytamy. W jaki sposób serwis Sovereignty.pl miałby czemukolwiek przeciwdziałać? Trudno powiedzieć. Jedno jest pewne: można na nim przeczytać odgrzewane treści z prawicowych mediów.

sovereignty

Strona Sovereignty.pl nie wygląda jak projekt warty miliony złotych, raczej jak kiepsko wykonane zadanie domowe z informatyki. | Źródło: mat. własny – zrzut ekranu

Na Sovereignty.pl widnieją treści broniące Jana Pawła II, ostrzegające przed „ideologią gender” i nawołujące do starań o reparacje wojenne. Nie brakuje też treści przeciwnych Unii Europejskiej. Kto to czyta? W zasadzie nikt.

Similar Web sugeruje, że Sovereignty.pl odwiedziło w kwietniu 2,9 tysięcy internautów, co jest wynikiem żenującym. 90 procent internautów zamykało stronę od razu po wejściu na stronę główną, a 100 procent wejść wygenerowano z Polski.

sovereignty ile odslon
SimiliarWeb sugeruje, że średni czas wizyty na Sovereignty.pl wynosi… 1 sekundę. | Źródło: mat. własny – zrzut ekranu

Serwis Sovereignty.pl na pewno na siebie nie zarobi, ale wcale nie musi. Jak zwracają uwagę internauci, kluczowym jest tutaj to, aby zarobiły na nim osoby odpowiedzialne za otrzymanie dotacji. Wszystko prezentuje się tak, jakby zostało stworzone najniższym kosztem. Strona postawiona na WordPressie przypomina raczej efekt przeciętnie wykonanej pracy domowej. Jeśli nie zrobił jej uczeń liceum w przerwie od CS-a, to koszt postawienia takiej witryny nie powinien przekroczyć kilkuset (kilkudziesięciu?) złotych.

Treści? Sami je oceńcie. Autorami są m.in. dziennikarze tygodnika „doRzeczy” – Paweł Lisicki, Rafał Ziemkiewicz, Piotr Semka, autorzy „Historii Do Rzeczy” Piotr Zychowicz i Krzysztof Masłoń oraz Paweł Chmielewski z „Polonia Christiana”. Teksty to tłumaczone „przeklejki” z tych prawicowych mediów.

Takie projekty są skazane na porażkę, ale przecież nie muszą osiągać sukcesu

Pamiętacie jeszcze nowy portal dla młodzieży SwipeTo? Pewnie nie. Portal młodzieżowy Telewizji Polskiej wystartował w październiku 2022 roku, opisały to media i wtedy słuch o nim zaginął. Tutaj statystyki są zbliżone – w kwietniu witryna odnotowała według SimilarWeb 39400 wizyt. Przypominam, że zespół redaktorski składał się w ubiegłym roku z 30 osób, które za swoją pracę otrzymywały wynagrodzenie z pieniędzy – zgadliście – podatników.

Książkowe przykłady marnowania pieniędzy. Niby niedużych w skali budżetu kraju, ale trochę tu, trochę tam…

Źródło: mat. własny, Gazeta Wyborcza

Udostępnij

Maksym SłomskiZ dziennikarstwem technologicznym związany od 2009 roku, z nowymi technologiami od dzieciństwa. Pamięta pakiety internetowe TP i granie z kumplami w kafejkach internetowych. Obecnie newsman, tester oraz "ten od TikToka". Miłośnik ulepszania swojego desktopa, czochrania kotów, Mazdy MX-5 i aktywnego uprawiania sportu. Wyznawca filozofii xD.