Płonie Fremantle Highway. Pożar trudny do ugaszenia
200-metrowy statek specjalny Fremantle Highway od kilku dni płonie ok. 30 km na północ od holenderskiej wyspy Ameland. Według dotychczasowych komunikatów pożar wywołał samoczynny zapłon jednego z blisko 500 samochodów elektrycznych, jakie przewożono z niemieckiej Bremy do Egiptu. Żywioł pochłonął życie jednej osoby.
Rzecznik holenderskiego Rijkswaterstaat przekazał, że w zależności od sytuacji pogodowej statek ma zostać niebawem odholowany w głąd Morza Północnego, gdzie akcja gaśnicza będzie łatwiejsza. Pożar nadal szaleje na jednostce, choć według Holendrów stracił na swojej intensywności, a temperatura na statku spadła.
Nie przegap: Śmiejesz się z elektryków, a to auta spalinowe płoną częściej
Japoński armator K Line przekazał, że na pokładzie znajduje się łącznie 3783 samochodów osobowych. Nie wiadomo ile z nich uda się ocalić i czy pomimo akcji gaśniczej statek nie pójdzie na dno, podobnie jak stało się to z samochodowcem Felicity Ace, który zatonął w podobnych okolicznościach.
Badaniem przyczyn wypadku zajmie się specjalna komisja. Źróła portalu RTL Nieuws podały już kilka dni temu, że za zapruszenie ognia odpowiada wybuch baterii w jednym z aut elektrycznych. Holenderska straż przybrzeżna oraz japoński armator potwierdzały, że to najbardziej prawdopodobna z przyczyn pożaru.
Źródło: PAP