Jedna z popularniejszych polskich streamerek wygłosiła dosyć kontrowersyjną opinię. Influencerka zaczęła narzekać bowiem, że oferowane na Twitchu stawki są skrajnie niskie. Niektórzy z komentujących wyrazili się dosyć negatywnie odnośnie do narzekań dziewczyny. Kto więc ma rację w tym (nie pierwszym zresztą w historii) sporze?
Navcia chce dostawać więcej kasy za reklamy
Zdaje się, że od kilku lat zakończyła się mainstreamowa dyskusja odnośnie do tego czy osobę publikującą treści w internecie można nazwać kimś, kto ma „prawdziwą” pracę – można. Jeśli jednak ktoś ze środowiska influencerów zaczyna uważać się za kogoś lepszego, bo nie musi wykonywać fizycznej pracy, to automatycznie mamy do czynienia z rozpoczęciem akcji uświadamiania go, że tak nie jest. To bardzo dobre zjawisko pozwalające tępić tego typu klasistowskie zagrywki. Nieco podobna sytuacja ma miejsce właśnie teraz.
Mowa o streamerce, która prowadzi kanał na Twitchu o nazwie Navcia – czym się ona tam zajmuje? Cóż, jej główną osią działalności jest oglądanie filmów na TikToku bądź YouTube oraz ich komentowanie. Za to dostaje pieniądze, zarówno od samej platformy, jak i widzów. Teraz na Twitterze postanowiła podzielić się grafiką prezentującą personalne stawki reklamowe wraz z wymownym podpisem wyrażającym swoje skrajne niezadowolenie.
Okazuje się bowiem, iż influencerka musiała wyemitować 8 minut reklam przez godzinę transmisji (przy prowadzeniu streama przez 186 godzin miesięcznie), by zarobić 58 dolarów, co w przeliczeniu daje około 258 złotych. Nie da się ukryć, że mówimy tu o nędznej stawce, którą zapewne wyśmiałyby osoby parające się twórczością na terenie np. Stanów Zjednoczonych. Polska od dawna jest traktowana pod tym względem jako niezbyt liczący się rynek i raczej wiele osób zdążyło się do tego przyzwyczaić.
nie no to jest kurwa żart czy o co chodzi pic.twitter.com/krKxbvg25H
— Navcia (@Navcia_) February 13, 2023
Wydźwięk postu Navci zdaje się jednak pomijać fakt, że streamowanie to nie tylko przychody z reklam. Dużo więcej zarabia się na przelewach od widzów, współpracach i innych tego kwestiach. Sporo osób zarzuca streamerce w komentarzach, iż znaczna część społeczeństwa tylko może pomarzyć o tak przystępnej i wygodnej pracy. Dziewczyna stara się jednak przekonać odbiorców o innym zamiarze opublikowanego wpisu. Chciała tylko ponarzekać na strasznie niskie stawki reklamowe na Twitchu.
W obronie influencerki stanęło kilku twórców, którzy wypowiedzieli się dosyć obiektywnie o całej sprawie. Według nich YouTube jest znacznie lepszą platformą i nagradza dużo lepiej – przynajmniej jeśli chodzi o reklamy. Twitch jest bowiem znany z oszczędzania pieniędzy, co przyczynia się od odpływu wielu znanych streamerów. Kto ma więc rację w tym całym sporze?
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Doskonale rozumiem influencerów, którzy chcieliby otrzymywać godziwe wynagrodzenie bezpośrednio od platformy – stawka ukazana przez Navcię faktycznie jest dosyć śmieszna. Jestem jednak też w stanie poprzeć krytykę tego typu narzekania, zwłaszcza że często ma ono charakter stawiający osobę publikującą treści na piedestale.
Źródło: Twitter